niedziela, 13 stycznia 2019

Invictus

Blog umarł, ale ja żyję (i mam nawet w planach reaktywację tych wszystkich idei z pogranicza dermatologii i endokrynologii; tak naprawdę po tych kilku dobrych latach w badaniach nad trądzikiem, biologią sebocytów, łysieniem androgenowym, etc., nie doszło do żadnych przełomów, objawień i epifanii).

Do wyciągnięcia bloga z komory kriogenicznej sprowokował mnie prezent świąteczny, jakim był zapach. To tytułowy Invictus od Paco Rabanne. W genezę prezentu nie wnikałem, ale oczywiście bardzo się ucieszyłem (moja reakcja: "Wow, znakomity blind buy"). Bardzo lubię zapachy (mam swoje top 10, które jest raczej płynną listą; wydaje mi się, że jeszcze nie wąchałem zapachu skomponowanego idealnie pode mnie - jeden z zapachów Lanvin ma w sobie perfekcyjne dla mnie akordy, ale całość już tak idealna nie jest), ale w tej mojej sympatii do zapachów nigdy nie było antropologicznej, analitycznej głębi. Zero obsesji i "perfumomanii". Jasne od czasu do czasu lektura jakiejś recenzji, test 2-3 zapachów z perfumerii przy okazji zakupów, ale od setek recenzji z blogów i Fragrantiki zawsze wolałem po raz n-ty zasnąć przy Pachnidle.

Wracając do tytułowego prowokatora Invictusa: kampania reklamowa, flakon, cała otoczka, wiadomo - kicz, Susan Sontag (nie) byłaby dumna. Co do samego zapachu, a przecież to jest esencja, to w 100% zgadzam się z Chandlerem Burrem: każdy zapach świata zawsze należy oceniać w zupełnej izolacji od całego kontekstu + najlepiej nie bawić się w "olfaktorycznego muzykologa" i nie rozbierać kompozycji na molekuły. Jest to ciekawe, ale czy wnosi cokolwiek? Węchomózgowie i cały układ limbiczny człowieka i tak wiedzą swoje. Tych pierwotnych struktur oszukać się nie da. Albo coś nam pasuje i sprawia przyjemność, albo nie. I nie ma tu znaczenia, czy wąchany płyn to produkt Diora, Toma Forda, Guerlain, Hermesa czy totalnie mainstreamowego Paco Rabanne.

Co z tym zapachem? Bardzo mi się podoba. Totalnie zgadzam się z opiniami, że są w nim akordy różowej gumy Orbit, że na pewno nie jest to zapach, który automatycznie kojarzy się z morzem (chyba że z watą cukrową sprzedawaną w wesołym miasteczku nad morzem). Co powiedział kolega siedzący w temacie perfum od lat? Że jest to dramat, sacharoza i fruktoza w płynie, kompozycja przesłodzona, bez klasy, a twórcy musieli płakać realizując projekt pt. Invictus. Odbiór tego zapachu jest zróżnicowany, ale w mikrośrodowiskach tzw. znawców (bez pejoratywnego wydźwięku) często przewija się opinia, że zapach ten został stworzony dla ciemnogrodu/dresów, a kobiety, którym się podoba, to lalki bez gustu. Hm. To są jakieś fantasmagorie perfumoholików. Środowisko to, którego duży odsetek to ludzie wychowani (w sensie zapachowym) na klasykach Diora, Chanel, YSL (stary Kouros, aww) czy Gucci ("kiedyś to były perfumy"), których gust uformowały wysublimowane zapachy od Lalique, Cartiera czy Hermes, chyba przegapiło moment powstania nowej grupy odbiorców; dzieciaki nie pachną dziś Adidasem, może nie pachną Aventusem (jak ich hip-hopowi idole), ale skoro stać je na buty w rodzaju NMD czy Ultra Boost, to na pewno nie będą miały problemy z zakupem Invictusa, 1 Million czy Erosa w internetowej perfumerii. Redukując kontekst: nie wydaje mi się, żeby twórcy zapachu starali się o względy - przepraszam, ale będę chamski tak samo jak niektórzy użytkownicy Perfuforum - łysiejących panów 30+, których zapachowe potrzeby i percepcja zapachów są zupełnie inne.

Przejrzałem wczoraj przed snem wątek o Invictusie na naszym Perfuforum i złapałem się za głowę. Generalnie wyciąganie tak pochopnych wniosków psycho- i socjologicznych na podstawie zapachu to przegięcie. W sumie nieważne. Tom Ford powiedział, że marketing nie ma żadnego znaczenia; że jeśli para jeansów czy butów nie przemówi do klienta bezpośrednio, to miliony wpakowane w budowanie mitologii produktu czy neuromarketing nie pomogą. 

Do mnie Invictus przemówił. Nie wiem, czy kupię ponownie (tym bardziej, że jeden z zapachów z Zary, jaki posiadam, okazuje się łudząco podobny do zapachu PR; zresztą Zara słynie z całkiem dobrego klonowania zapachów), ale ten bubblegumowy vibe, nienachalna słodycz (jak dla mnie, dla kogoś może być nie do zniesienia) i wyczuwalne przez mój mózg nutki z napoju Dr Pepper sprawiają, że momentalnie rośnie u mnie poziom endorfin i oksytocyny. Na basenie pływam szybciej i celniej rzucam za trzy :) A tak serio, kompozycja zapachowa jest najbardziej abstrakcyjnym tworem, z jakim może zmierzyć się ludzki mózg. Mitem jest, że tylko z naturalnych składników powstają wybitne zapachy. Jest to tak naiwne przekonanie niektórych perfumomaniaków, że w sumie idzie wyluzować i nie traktować opinii tego środowiska do końca  serio (skoro jakaś jego część wciąż powtarza te mity).

Pewnie nikt już tu nie wchodzi, ale jeśli tak, to ciekawy jestem, czy słodkie (pojęcie zbyt ogólne, wiem) mainstreamowe zapachy mają u czytelniczek szanse w starciu z klasycznie pojmowaną męską elegancją :)
5 GATTACA: Invictus Blog umarł, ale ja żyję (i mam nawet w planach reaktywację tych wszystkich idei z pogranicza dermatologii i endokrynologii; tak naprawdę po...

139 komentarzy:

  1. Wchodzi, wchodzi :) Bloglovin na szczęście nie pozwolił zgubić tego adresu. Odnośnie do pytania - u tej konkretnie czytelniczki słodkawe zapachy, mainstreamowe czy też nie, wywołują odruch ucieczki i/lub ból głowy, zakładam więc, że i Invictus nie miałby szans, acz nie wąchałam, to i pewności nie mam. Liczę na faktyczną reaktywację bloga i pozdrawiam!
    shilo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. > Wchodzi, wchodzi :)

      Wow, już myślałem, że 2+ lata przerwy = śmierć. Bardzo miło.

      Faktyczna reaktywacja powinna nadejść, choćby nawet w formie krótkich, niezobowiązujących, ale merytorycznych notek.

      > odruch ucieczki i/lub ból głowy

      Dla mnie jest to zrozumiałe, choć Invictus jest niewiniątkiem przy takim Joop Homme czy kilku zapachach Muglera.

      Usuń
  2. Bardzo się cieszę z nowego wpisu :)
    Twój opis jest na tyle intrygujący, że przy najbliższej okazji przetestuję zapach.
    Ciekawa jestem jak tam twojej podejście do trądziku? Czy masz nowe przemyślenia/obserwacje? Sposoby na samouleczenie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie nic się nie zmieniło; cały czas uważam, że izolowany acne tarda (bez żadnych innych problemów: z włosami, z płodnością, etc.) może być wystarczający do rozpoznania PCOS (oczywiście pod warunkiem potwierdzenia tego w badaniach hormonalnych).

      W dalszym ciągu uważam, że redukcja/zmiana rodzaju spożywanych węglowodanów może w wielu przypadkach poprawić stan skóry (czasami z, a czasami bez wyraźnych zmian w profilu hormonalnym).

      W każdym razie nie ma jednego, magicznego schematu, ale uważam, że to, co zawsze pisałem o inuslinie i androgenach, jest bardziej aktualne niż kiedykolwiek.

      Może lepiej nie testuj, aż się boję recenzji :)

      Usuń
  3. Dzień dobry Patryku.
    Trafiłam tutaj dzięki blogowi Ziemoliny.
    Chciałam podpytać (tam też zresztą pytałam ale niecierpliwię się), czy jeśli przy przyjmowaniu progesteronu cera mi się znacznie poprawia (przynajmniej w czasie jej zażywania), to oznacza, że przed menopauzą lub w jej trakcie trądzik wróci ze zdwojoną siłą?
    Dodam, że moja ciocia już ma ,,swoje lata'' i twierdzi, że ciągle Jej jakieś pryszcze się pojawiają. Przyjrzałam się i faktycznie nie wygląda to gładko. No ale całe życie używa tłustego kremu Nivea, pryszcze przez lata były wyciskane; żadnych zabiegów u kosmetyczki nigdy nie przechodziła.
    Tak więc ponawiam moje pytanie, czy na tzw. starość trądzik może dawać jeszcze o sobie znać?

    Z góry dziękuję za odzew.
    Serdecznie pozdrawiam.

    P.S. Zostanę tu chyba na dłużej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobry wieczór (właściwie dzień dobry),

      Mogę zapytać, jaki to preparat progesteronu i w jakiej dawce?

      Co do ogólnego pytania: czy trądzik w wieku pomenopauzalnym jest czymś nadzwyczajnym? Nie. Nie znam dokładnych danych, ale zdarza się, że trądzik (w różnej postaci) przewleka się do tzw. starości.

      Jeśli chodzi o pierwsze pytanie, to, niestety, nikt nie zna na nie odpowiedzi. Nie da się tego przewidzieć. Trądzik to zawsze konstelacja kilku zmieniających się czynników: insulina, ekspresja receptora androgenowego (zmienia się wyraźnie w ciągu życia), poziom androgenów, poziom estradiolu, wrodzone "morfogenetyczne" cechy sebocytów, etc. To zbyt trudne puzzle, nawet dla endokrynologa molekularnego.

      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Luteina dopochwowo 50mg. 4 tabletki na dzień.
      Dzięki za odzew.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    3. Dzięki za odpowiedź.

      Progesteron i generalnie gestageny mają tendencje do obniżania ekspresji receptora estrogenowego; to jest moja prywatna, niepotwierdzona na razie, teoria wyjaśniająca, skąd wysyp trądzikowy po odstawieniu doustnej antykoncepcji hormonalnej.

      Jednak bardzo ciężko przewidzieć efekty końcowe, za dużo tu zmiennych; wiadomo, że w większości przypadków odstawienie OC wcale nie daje nawrotu acne czy wręcz jedgo pojawienia się de novo.

      Tak samo u Ciebie - nikt nie potrafi aż tak wyprzedzić zdarzeń.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    4. Och, nie dodałam jeszcze, że biorę te tabletki z powodu braku miesiączki. W 14 - 25 d.c. Żeby ją wywołać.

      A co to za skrót OC? Tak pytam z ciekawości.

      Usuń
    5. OC = doustna antykoncepcja hormonalna.

      W każdym razie dzięki za odwiedziny na blogu i przykro mi, że nie mogłem pomóc. Mam nadzieję, że chociaż nieco rozjaśniłem.

      Usuń
  4. Ja powiem tylko tyle, że Tom Ford ma rację :)

    Twój blog znam, a jakże i fajnie, że będziesz bardziej aktywny. Czekaliśmy.

    Co do perfum - to też mój mały konik.
    Invictusa znam, ale nie jest to moja kategoria zapachowa. Perfumy to po prostu gust - albo do Ciebie trafią albo nie. Nie ma co snuć teorii itp.

    No a przywiało mnie tu z bloga Kosmostolog (ale to już wiesz).
    Trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, TF to mądrala i prowokator :)

      Invictusa nie uważam za wybitne dzieło, ale na pewno była to jakaś mikrorewolucja w świecie post-1 Million. Różowa orbitka w płynie, ale ma swój urok. Czasami mam wrażenie, że D. Ropion (jeden z twórców) przeniósł genialną watę cukrową z Givenchy Live Irrésistible do świata męskich zapachów. Oczywiście ludzie o wysublimowanym guście musieli się poznęcać. Taki już los Paco Rabanne.

      O, chętnie poznam Twoje top 5 męskich zapachów, jeśli jesteś w stanie stworzyć taką listę.

      Usuń
    2. Trudne zadanie, ale niech będzie takie około "5" (to tak jakby powiedzieć, które dziecko kocha się najbardziej).
      1. Dior - Eau Sauvage Parfum (2012 lub 2017).
      2. Prada - Amber Pour Homme Intense (lubię też wersję nie-intense).
      3. Hermes - Terre d'Hermes EDT
      4. Burberry London for men
      5. Diptique - Tam Dao, Tempo, Vetyverio (EDT lub EDP)

      :)

      Usuń
    3. Nie wiem dlaczego, ale przeczuwałem taką tonację listy; jest bardzo klasycznie, powiedziałbym, że wręcz formalnie :)

      Czułem, że nie zagości tu 1 Million. Albo A*Men.

      Fanka garniturów? :)

      Usuń
    4. Nie fanka :)
      Klasycznie, formalnie hm... może i tak, bo ja powierzchownie taki jestem :)

      Co do słodziaku i jedzeniowych woni - nie mają u mnie racji bytu. Źle się w nich czuje. Męczą mnie. Tak samo oudowce.

      Raczej też nie zwracam uwagi na to co myśli o nich otoczenie, w końcu mi mają sprawiać przyjemność.

      Usuń
    5. > Nie fanka

      Haha, mój mózg a priori założył, że skoro ktoś ogarnia kosmetyki i perfumy, to znaczy, że musi mieć 2 chromosomy X ;)

      Co do formalności - żaden zarzut. Ta kategoria może być samo piękna i dawać tyle samo/więcej przyjemności, niż twory z kosmosu (tu zawsze mam na myśli A*Mena).

      Poza tym łatwo wyczuć trend zmęczenia tzw. klubowymi zapachami.

      > Co do słodziaku i jedzeniowych woni - nie mają u mnie racji bytu

      Totalnie to rozumiem. W teorii jedzenie jest do smakowania, a jak ktoś pachnie kawą i ciasteczkami (Rochas), to musi liczyć się ze skrajnymi opiniami.

      Ja wyczuwam przesyt kategorią gourmand i powrót do bardziej klasycznych/formalnych kompozycji (ale nie geriatrycznych).

      Szarlotkowy Boss wydaje się idealnym kompromisem między zdystansowaną elegancją a pysznościami - może dlatego z miejsca stał się klasykiem.

      Usuń
    6. O nie, szarlotkowy Boss też powoduje mdłości :) Omijam bossa szerokim łukiem.

      A widzisz - pozory mylą :)
      Po prostu, dermatologia i kosmetologia to moje małe hobby.

      Usuń
    7. > Omijam bossa szerokim łukiem

      Ze względu na firmę/etykietkę?

      Szary Boss, hmm, w sumie jest to klasyk, zapach, który wyprzedził swoje czasy. A że został zajechany masowym poklaskiem i stał się ofiarą własnego sukcesu - to już nie ma znaczenia.

      Przyznaj sam, dość nietypowe hobby jak na faceta :)

      Usuń
    8. Po prostu ta szarlotka mnie mdli :) a reszta mi się nie podoba - bez uprzedzeń.

      Hobby, jak hobby - ważne, że w ogóle jest. Staram się też nie powielać stereotypów. Natomiast derma to moje niespełnione marzenie o medycynie :)

      Usuń
    9. Zainspirowany Twoim rankingiem i wysoką pozycją Terre zrobiłem n-te podejście do tego dzieła: Ellena, dla wielu magik, tworzy konstrukcje zupełnie nie dla mnie, choć totalnie doceniam klasę Terre.

      Wniosek w sumie ten sam co zawsze: gusta i guściki + fascynujące jest to, jak dochodzi się do swoich preferencji zapachowych :)

      Usuń
    10. Terre jak Terre - temat bardzo znany :)
      Dla mnie Terre to krajobraz pięknych sierpniowio - wrześniowych popułudni i wieczorów. Jest dla mnie taki "słoneczny" (don't ask)

      Polecam testy mojego nr 1 - Dior Eau Sauvage Parfum (obie wersje 2012 czy 2017 nie różnią się praktycznie). Niestety, teraz dostępny tylko w butikach Diora.

      A ja przychodzę z kolejną fascynacją - Prada L'homme Intense - wersji nie intense nie znam jeszcze. A "intense" jest irysowo-lekko pudrowy, na granicy unisexu (ale ponoć perfumy nie mają płci :) )
      Bloterek z tym zapachem służy mi aktualnie jako zakładka do nowo nabytej książki "Skóra. Fascynująca historia" dr Adler.

      Dwa - coś lżejszego, ale wyrazistego - Acqua di Parma Mirto di Panarea (duże Sephory mają testery).

      Reszta testowanych przeze mnie wczoraj nowości - hm... wszystko na jedno kopyto, nuda.

      Usuń
    11. > (ale ponoć perfumy nie mają płci :) )

      Możemy mieć różne rankingi, ale mam nadzieję, że zgadzamy się co do tego, że nawet jeśli perfumy mają płeć, to operowanie tą kategorią w krytyce jest dramatem ("mało męskie", "piękne! tak powinien pachnieć prawdziwy mężczyzna", etc.). W sumie najbardziej seksistowskie recenzje perfum, na jakie trafiłem, są autorstwa kobiet. I tak jak mało oglądam tenisa WTA, tak samo staram się unikać recenzji męskich zapachów pisanych przez kobiety.

      Natomiast świat kobiecych zapachów jest duuuużo ciekawszy od męskiego.

      > Acqua di Parma Mirto di Panarea

      Obawiam się jałowca, wyczuwam go w homeopatycznych stężeniach. Ma na mnie fatalny wpływ :)

      > A któreż to konkretnie wprowadzają Cię w fatalny nastrój?
      Poproszę TOP 5 :)

      Nie porwę się na to, negatywne rankingi nie są dobre :)

      Może od innej strony: doceniam kunszt, ale w czołówce takiego rankingu znalazłby się na pewno Declaration Cartiera. Co jeszcze? Encre Noir. Funeralny nastrój murowany. Kojarzy mi się z filmem Zagadka Nieśmiertelności.

      Nie wyobrażam sobie używania L'Eau d'Issey PH - nie mogę przetrwać pierwszej fazy; w sumie od tego zapachu przestałem bawić się w ślepe zakupy pełnych flakonów (bo recenzje, bo na papierze wygląda super, etc.).

      Na drugim biegunie, jako booster oksytocyny, mógłby znaleźć się taki HM Hanae Mori, ale wiem, że moje otoczenie fatalnie reaguje na ten zapach. Dzięki temu zapachowi pozdawałem mnóstwo egzaminów (HM jako lek pro-kognitywny).

      > Terre

      Coś jest w tym zapachu, nie wiem, czy działa tu magia Hermesa, całej otoczki, ale nie ogarniam fenomenu. Fajny zapach, lubię go porównywać z Amarą Bvlgari. W tym pojedynku Amara wygrywa zdecydowanie.

      A ja przetestowałem wczoraj stojąc w kilometrowej kolejce w R-manie z szamponem i Coccolino (Invictus + Hawas dla koszulek) Classic Blue Beckhama i nie wiem dlaczego, ale wrzuciłem do koszyka :) Gusta i guściki :)

      Usuń
    12. Co do tezy "ponoć perfumy nie mają płci" miałem na myśli to, że są osoby które w ogóle nie klasyfikują je na damskie, męskie, uniseksowe - znam takich facetów, którzy lubują się w Violet Orchidzie Toma Forda ale też kobiety noszące YSL La nuit de L'homme.

      Mi to jest obojętne, kto co nosi i z jakich powodów - różnorodny świat jest tak piękny. Wtedy jest ciekawiej.
      A jeszcze ciekawsze jest to, że wśród swoich znielubieńców wymieniłeś dwóch moich ulubieńców - Declaration i Encre Noir. Co do mojego Diora Eau Sauvage Parfum i Prady L'homme intense to nakłaniam do testu by wyrobić sobie zdanie :)

      Seksizm jest równie dotkliwy, kiedy pada z ust kobiet - w stronę mężczyzn i kobiet też. Na tym zakończę ten wątek :)

      Booster oksytocyny - haha :) Bez bicia przyznam, że nie znam perfum.
      Co do Rossmanna - to jakoś omijam ich dział perfumowy, może niesłusznie.
      Tak, tak - u mnie też już nie ma ślepych zakupów. Ja mam się w perfumach czuć dobrze, muszę mieć przekonanie.

      Abstrahując od perfum - powróciłem do lukrecji! :) Dzięki Tobie. W ruch poszedł tonik Lukrecja gładka Fitomed, esencja Kocanka włoska oraz serum wygładzające Lukrecja gładka. Do tego emulsja C-Active Bandi (recenzja Ziemoliny). Nie chcę zapeszać itp itd, ale.... :D

      Za chwilę w okienko wskoczy maska Ziaja.

      Usuń
    13. Wiedziałem dokładnie, co miałeś na myśli z płcią/brakiem płci perfum, chciałem tylko podejść do tego od innej strony. Jestem przekonany, że większość zapachów ma płeć (kulturowo zdeterminowaną), ale można eksperymentować :)

      > Co do mojego Diora Eau Sauvage Parfum i Prady L'homme intense to nakłaniam do testu by wyrobić sobie zdanie

      Zapisane. Apetyt na testy rozbudzony :)

      Wow, likochalkonowy zawrót głowy. Najbardziej jestem ciekawy tego, jak podejdzie Ci maska z Ziaji. Daj znać :)

      Usuń
    14. Ale jak lubisz słodycze to bardziej Prada L'homme Intense.

      Oczywiście, jak tylko będę miał i stosował to na pewno dam znać jak się sprawdza.
      A esencję Kocanka włoska wziałem bo ma lubiany przez Ciebie też oczar :) Fajnie, że mi przypomniałeś o tej marce.

      Usuń
    15. Pradę przetestuję na 100% i dam znać. Zapowiada się super, szczególnie, że praktycznie zawsze podoba mi się to, co nie podoba się temu recenzentowi: https://www.nezdeluxe.pl/2017/11/prada-lhomme-intense.html

      A maska Ziaji to zdecydowanie jeden z najsilniejszych quasi-leków przeciwtrądzikowych, jakie kiedykolwiek spotkałem; mam nadzieję, że nigdy nie zmienią tej formuły - pozbawionej oblepiaczy i substancji, które tylko fajnie wyglądają w INCI. Czysta treść. Lukrecja, oczar, B5, biała herbata, zero zabawy w okluzję. Gdyby dołożyli B3, byłby to absolut.

      Małymi krokami zbliża się wiosna - masz jakieś rekomendacje zapachowe godne polecenia dla miłośnika owoców i zapachów ocierających się o nienachalny gourmand?

      Usuń
    16. Oj nie wiem czy owoce i nienachalny gourmand to moja kategoria zapachowa...
      Natomiast mogę Ci powiedzieć w co ja będę celował wiosną:
      Calvin Klein - Eternity for Men Intense
      Prada - Prada L'homme (po testach)
      Prada - Prada Amber Pour Homme <3
      Burberry - Mr. Burberry Indigo (do pracy fajny)
      YSL - L'Homme Libre (też do pracy, nienachalny)

      Natomiast z gourmand kojarzą mi się i nawet lubię:
      Valentino - Valentino Uomo
      Guerlain - L'homme Ideal

      Tak jak przestałem robić 'blind buying' tak samo przestałem sugerować się recenzjami. Mam wrażenie, że są osoby, którym po prostu nie dogodzisz i ciągle coś nie będzie odpowiadać :)

      Usuń
    17. Wielkie dzięki za bezproblemowe dzielenie się swoimi typami (wiem, że wielu fanatyków zapachów chroni swoich ulubieńców przed światem).

      A jak z latem i upałami? Podzielisz się swoimi typami na lato?

      Usuń
    18. Dla mnie to żaden problem :)

      Oj, chyba nie porwę się, bo z zapachami na lato mam pewien problem.
      Wybieram zawsze z Acqua di Parma (linia Blue Mediterraneo) albo Atelier Cologne - do wyboru do koloru.

      Lubię też Acqua di Parma Colonia Assoluta, Dior Eau Sauvage Cologne oraz Hermes Terre

      Usuń
    19. Kolońskie narzędzia rządzą latem, choć nie do końca kupuję minimalizm w zapachach. Wizualnie podoba mi się cała linia wód od Muglera, ale nie miałem jeszcze okazji próbować. Zresztą z Muglerem często mam tak, że kupuję ten jego słodki futuryzm rodem z Barbarelli bardziej na papierze.

      Kupiłem w ciemno mandarynkowego Hermesa jakiś czas temu i nie takiej mandarynki się spodziewałem.

      > Dior Eau Sauvage Cologne

      Do sprawdzenia koniecznie, choć bardziej z ciekawości. Jest tylko jeden męski Dior, który do mnie trafia.

      Usuń
    20. Znam tylko tego "zielonego" Muglera kolońskiego - nic takiego jak dla mnie...

      Jeden męski Dior - no jaki? :)

      Usuń
    21. Mugler stworzył fascynującą markę, przesłodzone quasi-futurystyczne, endorfinowe imperium napędzane wyjątkowo sprytną machiną marketingową ("skoro nie możemy stworzyć własnego Chanel N° 5, stwórzmy jego totalną antytezę" - i tak powstał Angel, przez wielu koneserów uważany za sacharozową bombę podłożoną pod branżę, oskarżany o szerzenie zapachowego infantylizmu i duchową cukrzycę typu 2).

      Dodatkowo wcale nie było to jakieś pionierskie osiągnięcie w sensie idei połączenia słodkości na mrocznym/paczulowym podłożu.

      Cały czas brnę w dygresję, ale to dlatego, że nie mogę już czytać o tym, jakie to złe są zapachy typu gourmand. Mam wrażenie, że środowisko wyrobionych nosów naprawdę wierzy w to, że perfumy są sztuką.

      Jasne, w dużym stopniu ogromny sukces pysznych zapachów ma to samo podłoże, na którym bazuje przemysł spożywczy (prymitywny, gadzi mózg), ale nie szedłbym tak daleko w analogię między tymi 2 zmysłami.

      To, że ktoś lubi od czasu do czasu pachnieć 1 Million czy Invictusem, nie znaczy, że słucha najgorszego mainstreamowego popu i zajada się Big Macami codziennie.

      EOT

      Domyślam się, że dla Ciebie - fana "klasycyzujących" woni w tylu Declaration - nie ma nic interesującego w katalogu TM.

      Usuń
    22. Aaa, Dior. Oczywiście Miss Dior Cherie 2005 [szyprowo-owocowe, wtf; idzie spaść z krzesła, kiedy ci koneserzy z poważną miną posługują się anachronicznymi kategoriami typu szypr czy fougere].

      A tak serio - jestem wielkim fanem Higher.

      Usuń
    23. Ja powiem tylko tak.
      Nie krytykuję zapachów gourmand, ale po prostu się w nich źle czuję. Alles.

      Usuń
    24. Amen. A*Men właściwie.

      Dla mnie krytyka olfaktoryczna nie ma za bardzo sensu - zapachy to nie literatura czy sztuki wizualne, sztuka perfumeryjna nie posiada gramatyki, a nawet jeśli posiada, to większość koneserów jej nie zna. Zapachom bliżej do butów, bielizny czy samochodów, niż do dzieł T.S. Eliota, Goi czy Bergmana.

      Ale nie: Kouros to arcydzieło, a 1 Million w tandetnej sztabie to shit dla debili.

      W każdym razie dzięki za dyskusję na poziomie :)

      Usuń
    25. Może nie mam takiej wiedzy o perfumach co Ty, ale wiem co lubię, w czym czuję się dobrze a czego unikam. Już na początku mówiłem - to po prostu kwestia gustu. Dlatego nigdy chyba bym się nie podjął profesjonalnego recenzowania perfum. Za dużo w tym własnego zdania :)

      Koniecznie też daj znać, jak powąchasz coś z moich list. Jestem ciekawy po prostu Twoich wrażeń - tak na chłodno.

      Btw, do mojego pakieciku fitokosmetyków - dorzuciłem coś jeszcze - tonik szałwiowy i serum z uczepu trójlistnego (właściwie to zaraz pojawi mi się okienko kosmetyczne, więc mogę wrzucić coś nowego). Musisz wiedzieć, że jestem zwolennikiem minimalizmu kosmetycznego tj. nowy produkt, wskakuje w miejsce starego. Nie gromadzę.

      Co do Muglera jeszcze - z wielką ciekawością powącham ich nowy wypust Alien Men!

      Usuń
    26. > Może nie mam takiej wiedzy o perfumach co Ty, ale wiem co lubię, w czym czuję się dobrze a czego unikam. Już na początku mówiłem - to po prostu kwestia gustu

      No co Ty, wiedzy Ci nie brakuje, zresztą zapachy, mimo funkcjonalnego charakteru, to fajne hobby, można latami/dekadami poszerzać swój kontekst porównawczy.

      Oczywiście dam znać - nie mogę się doczekać Eau Sauvage Parfum i Prady L'Homme Intense.

      Domyślam się, że Sauvage reklamowany przez J. Deppa Cię nie porwał :)

      Zamówiłem jakiś czas temu kilka próbek, w tym Aliena [anyż, lawenda, cytryna, osmantus!, wanilia + cytryna i mięta] - na papierze wygląda kosmicznie dobrze jak dla mnie, ale zobaczymy, również dam znać. Koperty z próbkami nawet nie otworzyłem - mam ostatnio lekki przesyt zapachów, myślę, że mojemu układowi węchowemu przyda się krótki detoks :)

      > jestem zwolennikiem minimalizmu kosmetycznego

      A ja po tylu latach nie potrafię precyzyjnie opisać swojej strategii. Na pewno przełomem była całkowita rezygnacja z kwasów i retinoidów + przejście na lekkie, sorbetowe wręcz formulacje i restrykcja do kilku składników aktywnych (witamina B3, C, B5, lukrecja, oczar, zielona/biała herbata).

      http://www.fitomed.pl/produkt/nawilzajace-serum-antytradzikowe-uczep-trojlistny/ - kapitalne jest to serum!

      Usuń
    27. Mówisz o tym nowym Alienie Man, tak? Póki co nie mam możliwości wejść do Sephory czy Douglasa, ale jak będę w dużym mieście to na pewno sprawdzę dziada :)

      Minimalizm rozumiem przez posiadanie/używanie tylko niezbędnych produktów i ograniczanie ich ilości tj. po co mi 3 maseczki oczyszczające albo 4 kremy łagodzące. No i zasada "okienka" - jeden produkt się kończy, to rozglądam się za innym w jego miejsce albo ponawiam zakup tego na wykończeniu :)

      Rozumiem, że znasz to serum z uczepem? Jeśli tak, to powiedz mi proszę jaki ono ma kolor? W internecie widziałem, że jest żółtpomarańczowe a moje jest białe. Podobne jak to lukrecjowe.

      Kwasy - moja skóra toleruje tylko azelainowy oraz PHA. Przez jakiś rok stosowałem z powodzewiem AZA, teraz bazuję na PHA, których tak naprawdę używam 3 razy w tygodniu tj. peeling PoliSoft, peeling kwasowy Bandi (którego mam 1/4 butelki) oraz przekonuję się do serum z lakto Iwostinu (które pewnie wskoczy w miejsce Bandi, bo Iwostin zakupiłem z myślą o innej dermatozie i tak go używam). A jak znów zużyję PoliSoft to w jego miejsce wskoczy maska Ziaja polecana przez Ciebie. Także zostanę praktycznie na samym serum Iwostinu za ok. miesiąc- półtora.
      Retinoidy na twarz nigdy mi nie służyły, za dużo prób, które były niepowodzeniem.

      Zapytam wprost - wciąż zmagasz się z trądzikiem w fazie zapalnej? Czy już ten problem masz rozwiązany? Trzymasz cerę w ryzach?

      Usuń
    28. Tak, o nowym Alienie. Zamówiłem 2 ml i może zdecyduję się w weekend na jakieś testy. Odpoczywam od "sztuki" perfumeryjnej i cieszę się cytrusowym Palmolive :)

      Serum uczepowe: moje było lekko opalizujące, aż takiego spektrum barw bym się nie spodziewał, napisałbym maila do Fitomedu z prośbą o krótkie wyjaśnienie.

      Serum podobne w działaniu do maski z Ziaji, ale daleko mu to jej mocy.

      Jeśli chodzi o kwasy, to w sumie zapomniałem o SVR Active (kilkanaście % glukonolaktonu), ale lubię ten preparat ze względu na niacynamid.

      Hmm, obecnie moją skórę nazwałbym post-acne z dość wysoką (czasami mniej, czasami bardziej) wrażliwością na skoki hormonalne (siłownia, sprinty/interwały, kalistenika = androgeny, wegle = insulina). Skóra dieto-wrażliwa - kochająca tłuszcze (awokado), maliny, proteiny, kolagen, jajka i oczywiście maskę z Ziaji.

      A jeśli chcę bezproblemową skórę na jakieś konkretne wydarzenie, to zawsze mam z tyłu głowy bardzo niską dawkę izo (choć nie pamiętam, kiedy ostatnio się porwałem na to).

      Zrezygnowałem też praktycznie z kremów na dzień (rozstałem się z kremem, który kiedyś kochałem - Pore Refiner Biodermy - albo zmieniła się moja skóra, albo krem jest zdecydowanie bardziej komedogenny niż kiedyś).

      Usuń
    29. Fitomed - moje serum też opalizuje, napisałem do nich. Wydaje się w porządku, ale wole mieć pewność.

      Kwasy PHA - SVR Sebiaclear Active jak najbardziej. Mój brat używał z powodzeniem. Niedawno wypuścili też z tej serii serum - skład bardzo fajny :) Obadaj.
      Ja też z kremami na dzień mam problem, dlatego pomyślałem, że serum z uczepem trójlistnym będzie odpowiednie.

      Usuń

  5. Jako stała czytelniczka (jeszcze poprzedniej wersji bloga) niezmiernie cieszę się z powrotu :) a z męskich zapachów bardzo podobał mi się Magnetism Men od Escady ale już jakiś czas temu zaprzestali produkcji :( Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na wpisy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo fajny zapach; to symptomatyczne, ale z jakichś powodów znikają z rynku świetne perfumy :)

      Wpisy nadejdą wkrótce :)

      Pozdrawiam

      Usuń
  6. wchodzę i czekam na więcej wpisów.:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj Patryku, miło znowu Cię czytać :) Nie pomyślałabym, że wrócisz z wpisem o zapachach :)
    A co do zapachów, ja lubię słodkie i może czasem banalne, ale przyznam, że nie rozumiem tego filozofowania nad perfumami. Zgadzam się z tym, że po prostu musi być 'chemia' pomiędzy zapachem a jego odbiorcą :) Chociaż fascynujące jest to co sprawia że dany zapach nam się podoba. Pewnie jak zawsze hormony odgrywają tu też jakąś rolę ;)

    Za to przełomem jest to, że łatwiej jest dostać receptę na dutasteryd, to się na szczęście zmieniło :)

    Wszystkiego dobrego w Nowym Roku i oby wena Cię nie opuściła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Natalia,

      Widzę, że żyjesz i czujesz się świetnie :)

      Wojna trichologiczna pod kontrolą?

      Usuń
  8. Żyję, raz lepiej, raz gorzej, ale żyję :)

    Cały czas walczę, ale chyba jest stabilnie :) Ostatnio dr R robiła trichoskopię i mówiła, że jest poprawa na tyle, że widzi to oczami i nie ma sensu statystycznie tego opracowywać. Zgodziłam się, chociaż pewien niedosyt pozostał, bowiem przywykłam do oceny moich włosów patrząc na te cyferki ;) Bo wydaje mi się że jedno zakole bardziej mi się powiększyło, ale może to moja paranoja, kto wie ;)
    I ogólnie radziła przejść na fina bo jest bezpieczniejszy, nad czym się zastanawiam, bo nie wiem czy będzie tak samo chronił włosy jak duta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo, nie ma to jak potwierdzenie liczbowe efektów wizualnych, ale nie może się mylić.

      Czy fina jest bezpieczniejszy niż duta, hmm - nie ma na to żadnych dobrych danych, a sama doskonale wiesz, że duta jest jednak 2 poziomy wyżej, jeśli chodzi o siłę rażenia (w moim systemie fluta ma 10, duta 8, a fina 6).

      Można spróbować, po czasie mieszkom może wystarczyć ciut słabsze narzędzie. Z doświadczenia wiem, że przy wojnie trichologicznej najważniejsze są pierwsze bitwy; to, żeby zażegnać silną bronią początkowy kryzys i najmocniej jak się tylko da wygasić procesy apoptozy w dermal papilla + zahamować włóknienie, bo wtedy jest po zabawie.

      Usuń
  9. Następnym razem poproszę o opracowanie statystyczne. Ja to taki niedowiarek, muszę widzieć matematycznie, że wszystko się zgadza :) Własnym oczom nie wierzę, bo wiem jak spaczone może być widzenie własnej osoby przy takiej chorobie :(

    Pani dr chodziło o bezpieczeństwo pod kątem ewentualnej ciąży jakby tabletki nie zadziałały. Po prostu ona uważa, że żadna metoda nie jest w 100% skuteczna, a w przypadku fina jest on we krwi miesiąc i ewentualny płód nie ucierpiałby tak może, a duta jest pół roku we krwi więc wtedy nie ma szans.

    Duta już stosuję ponad 3 lata, więc myślę, że te pierwsze bitwy już zdecydowanie za mną.

    Pani dr mówi, żebym spróbowała przejść na fina i jeśli nie będzie pogorszenia to zostać przy nim a jak będzie gorzej to wrócić do duta. Na razie jednak myślę, muszę dojrzeć do tej decyzji ;)

    To jest leczenie na całe życie dlatego chcę znaleźć optymalną, najmniej obciążającą wątrobę itd dawkę leku, która jednocześnie będzie chronić moje włosy. No i kwestia bezpieczeństwa pod kątem ciąży też jest istotna.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o pojedynek między tymi lekami w kontekście ciąży, to nawet o tym nie pomyślałem. Z góry zakładam, że obie strony (pacjent + lekarz) wiedzą, o co toczy się gra.

      Moim zdaniem w Twoim przypadku fina nie będzie rozwiązaniem na zawsze, może co najwyżej co jakiś czas wpadać na miejsce duta, ale to tylko moja intuicja.


      Pierwsze bitwy zdecydowanie za Tobą; przypomnij sobie początki epoki przed fluta i porównaj z tym, co jest teraz.

      Wojna się toczy, ale moim zdaniem masz pełną kontrolę (duta/fina + trichoskopia).

      A tak btw, jakieś nowe odkrycia co do wcierek/miejscowych narzędzi?

      Usuń
  10. No a lekarze z tego co doświadczam głownie na ten aspekt ryzyka w przypadku ciąży zwracają uwagę. I naprawdę ciężko przez to było dostać receptę na duta.

    Czyli przeczuwasz, podobnie zresztą jak i ja, że fin w dłuższej perspektywie czasu nie dałby rady tak jak duta u mnie?

    Oj tak, dziś spojrzałam na zdjęcia sprzed leczenia i naprawdę widzę różnicę. Moje włosy od ramion wtedy zanikały po prostu, ich cykl życia był totalnie rozwalony i skrócony.

    Obecnie mogę mieć dłuższe włosy i nie są tak przerzedzone, mimo że jest ich mniej na długości niż przy głowie, ale i tak poprawa jest spora.

    Tylko ciągle niestety ich struktura jest taka, że szybciej się łamią i rozdwajają, ale i tak przy odpowiedniej pielęgnacji można to trochę zniwelować, że wyglądają dobrze.

    Wcierki nadal stosuję, ale już nie tak fanatycznie jak wcześniej ;) Obecnie ajurwedyjski tonik Orientana. Lubię go, bo jest ziołowy i łagodny dla skóry głowy. Nie chcę ciągle jej dręczyć formułami z alkoholem, dlatego taki produkt na przemian z czymś mocniejszym to dobry pomysł.
    Poza tym dobrze wspominam serum Dermedic Capilarte. Trochę zmniejszyło mi wypadanie włosów w tamtym roku jak miałam jakieś stresowe/jesienne pogorszenie.

    A właśnie, jak jesteśmy przy temacie miejscowych narzędzi, to słyszałam o wcieraniu duta/fina. niektórym osobom lekarze coś takiego zalecają. Ma to jakieś uzasadnienie, w sensie daje lepsze efekty niż tabletki?
    No i jeszcze dr R zaleca niektórym krople do oczu Lumigan na włosy. Osobiście nie stosowałam ich, ale ponoć działają na odrost.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, Natalia, to tylko jakieś tam przeczucia. Może przecież być tak, że fina będzie spokojnie kontynuował dzieło fluta, a potem duta, ale duta jest w innej lidze przy agresywnych i średnio agresywnych postaciach AGA.

      Wg mnie możesz przejść na fina i po roku zrobić skan, żeby ocenić, czy ma to sens. Wiadomo, że liczby to pokażą.

      Co do miejscowego fina/duta: byłaby to rewolucja, gdyby udało się uzyskać te same (lub lepsze) efekty kliniczne przy miejscowym stosowaniu tych leków. Na razie jednak ogromnym problemem jest dostarczanie fina do mikrośrodowiska dermal papilla.

      https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/29366416
      https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/30104862

      Same świeże artykuły, także coś się dzieje w temacie niewątpliwie, ale na dziś jest to sci-fi.

      Lumigan - no tak, znam prostaglandynową teorię łysienia i wiem, że tego typu leki mogą być pomocne, ale to na razie tylko dodatek to wygaszania sygnalizacji androgenowej w mieszkach.

      Także na dziś żadnych przełomów nie ma.

      Usuń
  11. Tak, jak zawsze, trzeba to sprawdzić na sobie.

    U mnie standardowe leki typu loxon, spironol nie sprawdziły się, także chyba mam bardziej agresywną postać łysienia, w sumie zaatakowało mnie w bardzo młodym wieku.

    Szkoda, że ta gałąź medycyny nie rozwija się szybciej. W sumie przecież fina czy duta to nie są jakieś nowe leki, a nic nowego nie wymyślono od lat, co działałoby właśnie tylko na mieszki.

    Przełomów nie ma i pewnie szybko nie będzie, bo po prostu nie jest to coś na czym można dużo zarobić. To nie lek na raka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zwykle celna refleksja.

      Moja robocza definicja agresywnego łysienia androgenowego u kobiet: wiek < 30 lat, brak reakcji na minoksydyl i/lub spironolakton + hiperandrogenemia.

      To prawda, farmakologia nie ma nic świeżego do zaoferowania w kwestii AGA. Jasne, w większości przypadków całkiem dobrze sprawdza się OC i/lub Loxon, czasami z jakimś antyandrogenem w stylu spiro. Wyższy poziom to dorzucenie fina. A 2 najsilniejsze narzędzia doskonale znasz i chyba im zawdzięczasz aktualną kondycję włosów (i psychiki) :)

      Usuń
  12. Ojej! Jak się cieszę Patryku!:) Od momentu mojego wpisu o łysieniu "telogenowym" podczas kuracji Izotekiem (dobrych parę lat temu) regularnie tu zaglądałam. Cudowna wiadomość! Na marginesie się pochwalę, że zmieniłam endokrynologa i w międzyczasie trafiłam w Warszawie z nfz na fajną p. doktor, która skierowała mnie na usg tarczycy, później biopsję /jest ognisko zmienione/, po oględzinach wyników hormonów i usg bez dyskusji dała metforminę Glucophage xr 500mg. Czekam na wyniki badania kortyzolu po 1mg dexa, 17ohp i shbg. Bardzo chcę wierzyć, że tym razem "będzie lepiej".

    Ściskam bardzo bardzo mocno!
    Ula

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Ula!

      Bardzo miło mi to czytać, naprawdę ze świecą szukać endokrynologa z otwartą głową (niestety, większość z nich to klasyczni interniści, w złym znaczeniu tego słowa).

      Pozdrawiam ciepło

      Usuń
    2. Dzień dobry :)

      melduje się po przeszło roku, coś mnie dzisiaj tknęło żeby sprawdzić co się tu dzieje:)

      Nie wiem już ile lat tu zaglądam, mam sentyment do tego miejsca.. Endokrynolog ciągle ta sama i w tym samym miejscu, jak ucieknie w sektor prywatny to ślepo pójdę za nią! Aktualnie 2xdziennie Glucophage XR 750mg. Czuję się świetnie, pomimo małych grzeszków wydaje mi się, że metformina to troszkę strażnik wagi:D Dostaję recepty na ryczałt więc nie odczuwam finansowo.

      W dobie kwarantanny zaczęłam eksperymentować z pielęgnacją - dziękujmy niebiosom za konta kosmetologów i skincare freeków na instagramie - oni po prostu biją na głowę zwykłych dermatologów "powiatowych".. Wprowadziłam troszkę greckiej tretynoiny, rotuję niacynamidem (głównie svr i TO), kremami z typu 'cica', cudnym kremem z ceramidami do azs od Ziaji, a na dzień spf. Od czasów gimnazjum lepszą cerę miałam tylko przez rok po kuracji Izotekiem <3 Cieszę się jak dziecko, że udało mi się to jakoś ogarnąć. Niech trwa :)


      Ściskam każdego kto tu jeszcze zagląda kontrolnie:)

      Ula

      Usuń
    3. * oczywiście "freaków" :)

      Usuń
  13. Bardzo sie ciesze, ze powrociles! Czekamy na kolejne posty pelne rzetelnej wiedzy
    Pozdrawiam serdecznie
    Emi :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie uśmiercaj bloga tak szybko! Na pewno mnóstwo osób wciąż tu zagląda, już zresztą jest spory odzew. Sama co jakiś czas tu wchodzę, obecnie mam najlepszą cerę od czasów pierwszych studiów (czyli już jakieś 7 lat), chociaż do ideału daleko. Ale już się z tym pogodziłam ;) No i spełniłam swoje marzenie, poszłam na fizykę! Chociaż boję się, że ta sesja będzie moją ostatnią... ;)

    Odnośnie zapachów - mam słabość do nut, które są określane jako mydlane, chociaż dla mnie mydlane nie są :D Na lato Infusion D'Iris Prady, teraz Narciso by Narciso Rodriguez. Z męskich ostatnio spodobały mi się Eros od Versace :) Nigdy nie patrzę na recenzje, tylko na nuty zapachowe, a potem sprawdzam na sobie. Kilka ostatnich lat nauczyli mnie niemal nie przejmować się opinią innych i ta sfera nie jest wyjątkiem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i się nie podpisałam - Ewelina, która kiedyś była na kierunku medycznym i marzyła o gwiazdach i markach ;)

      Usuń
    2. Fizyka?!

      Moja skrywana miłość (bez wzajemności) :) Spokojnie, dasz sobie radę w sesji :)

      Infusion, Narciso - bardzo wysublimowane zapachy. Fajna ucieczka od klasyków kwiatowo-owocowych z mainstreamu.

      Eros! To przecież casus Invictusa, również mocno krytykowany w świecie koneserów. Niby kolejny słodziak, ale u mnie na plus. Zawsze lubiłem Versace (z całą kiczowatą otoczką).

      Co do recenzji - ja zacząłem czytać je dla czystej rozrywki. Wiadomo, że nikt nie opisze mi precyzyjnie zapachu. Uśmiecham się tylko czytając krytyczne opinie na temat moich ulubionych zapachów.

      Powodzenia w sesji :)

      Usuń
  15. Haha, teraz dopiero zobaczyłam ile mi autokorekta namieszała! "Kilka lat nauczyło mnie", a nie "nauczyli" i "kwarki", nie "marki" :D Poczułam się jak Kali jak to zobaczyłam...

    No popatrz, a dla mnie Eros to taka miła odskocznia od wszystkich formalnych, garniturowych męskich kompozycji ;)

    Dziękuję, obym wygrała z termodynamiką!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogarnij zmiany entropii i niech duch Boltzmanna będzie z Tobą.

      Typowo męskie [dziwne pojęcie i jednocześnie jedno z najbardziej pasywno-agresywnych zagrań w krytyce olfaktorycznej, nie znoszę go], garniturowe zapachy w kilka milisekund wprowadzają mnie w fatalny nastrój.

      Eros jest świetną odskocznią, ale jest bardzo wtórny, a szkoda. Mimo wszystko fajny zapach.

      Usuń
    2. A któreż to konkretnie wprowadzają Cię w fatalny nastrój?
      Poproszę TOP 5 :)

      Usuń
    3. Pisząc "męskie" miałam na myśli kategorię na półce, to co określają sami producenci, nie to czy dla kogoś ten zapach jest męski. Tak jak piszesz - to mocno seksistowskie ;)

      Usuń
    4. Samo określenie "męskie" to coś zrozumiałego, dla mnie podział na 3 główne kategorie jest jak najbardziej ok; w sumie nie wyobrażam sobie gościa pachnącego watą cukrową z różą :)

      Chodzi tylko o te, przepraszam za określenie, prostackie epifanie w stylu "to zapach PRAWDZIWEGO mężczyzny".

      Mężczyźni bywają seksistowscy, ale często w taki infantylny/banalny sposób; natomiast coraz więcej kobiet prezentuje zakamuflowany, wysublimowany seksizm na tak wielu płaszczyznach, że nie ogarniam.

      Usuń
  16. Cześć Patryk! A ja trafiłam tu dzisiaj po raz pierwszy czytając tak wiele na blogu Ziemoliny o Tobie. Stwierdzono u mnie PCO – fenotyp nieowulacyjny, czyli: „brak obecności potwierdzonej klinicznie i/lub biochemicznie androgenizacji, a jednocześnie obecność charakterystycznego obrazu jajników w USG oraz przewlekły brak lub rzadkie występowanie owulacji”.
    Włosy lecą, po mezoterapii nieco mniej i stosowaniu szamponów i emulsji przeciw ŁZS. Włosy bardzo się przetłuszczają - prawdopodobnie to tylko ŁZS, ale też jest duża szansa na łysienie androgenowe, bo widać już spory prześwit na przedziałku. Jutro przede mną pierwsza trichoskopia, więc będę wiedziała nieco więcej. Twarz natomiast jest całkiem w porządku. Insulina i glukoza w normie. Hormony raczej okej, trochę podwyższony testosteron (0,64ng/ml). Przy czym endokrynolog mówi, że bardziej patrzy na Free Androgen Index, który wynosi 3,67% - przy SHBG 60,50nmol/l.
    Możliwe, że pod koniec roku chciałabym spróbować zajść w ciążę. Zastanawiam się nad stosowaniem ziół - wierzbownicy, palmy sambałowej. Czy nie będzie miało to negatywnych efektów jeśli chodzi zajście w ciążę? Myślę też o zmianie diety, ale przy odpowiednim poziomie insuliny i glukozy ma to sens?
    Od lekarzy ginekologa i endokrynologa dostałam profilaktycznie Glucophage 750mg po kolacji i Symfolic (myo-inozytol 2000mg) oraz Sorbifer, bo mam niską ferrytynę. Co myślisz o ziołach? Jeśli tak to w jakich dawkach? Zmiana diety może pomóc włosom?

    Co do zapachów to mainstreamowy Paco Rabanne jest jak najbardziej w moim guście. Za to nie wiedziałam, że Zara słynie z kopiowania zapachów. Myślałam raczej, że podobają mi się ich zapachy z powodu niewysublimowanego gustu. Ja mam z perfumami tak, że bardzo mocno je pamiętam i potrafię przyporządkować zapach nawet po długim czasie do jego użytkownika. I niestety często je oceniam przez sympatię lub nie do osoby, która używa danego zapachu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć!

      Opis PCOS u Ciebie jest idealnym potwierdzeniem tego, jakim kameleonem fenotypowym jest ten zespół (choć często ten jego polimorfizm wynika po prostu z nałożenia się na indywidualne skłonności genetyczne).

      Jeśli chodzi o włosy, to musimy zacząć od podstaw, czyli od diagnostyki. Świetnie, że zdecydowałaś się na trichoskopię - bo równie dobrze problemem może być chroniczny niedobór żelaza będący samodzielnie przyczyną albo czynnikiem zaogniającym łysienie androgenowe. Niezależenie od tego, co jest przyczyną, polecam dodatkowo witaminę D i taurynę (4000 jednostek/d + 1500-3000 mg/d) i cynk z miedzią w każdej postaci.

      Szamponem z wyboru jest każdy zawierający ketokonazol (pomaga i przy ŁZS, i przy AGA - jest bardzo silnym antyandrogenem).

      Jeśli chodzi o narzędzia roślinne, to polecam zdecydowanie Prostatan i/lub Prostogal, regularne picie naparów z wierzbownicy i mięty oraz wyciąg z zielonej herbaty (ten z Olimpu jest bardzo dobry), ale trudno o konkrety, nie ma po prostu badań dotyczących długofalowych efektów takich działań.

      No i odstawiamy wszystkie roślinne antyandrogeny w czasie ciąży.

      Zmiana diety, hmm. To zależy, na czym polegać ma zmiana. Jeśli nagle w diecie pojawi się koktajl mikroskładników i aktywnych fitoskładników, zredukujemy skoki insuliny (poposiłkową hiperinsulinemią, która jest w większości przypadków kluczem do zrozumienia patogenezy PCOS), etc., to efekty mogą przejść najśmielsze oczekiwania. I taka refleksja mnie naszła: obserwując odżywianie kobiet czasami łapię się za głowę, patrząc na to, jak dużo (różnych) węglowodanów spożywają, a jak mało protein. Wg mnie bardzo często zmiana proporcji tych 2 makroskładników przynosi kapitalne efekty i jeśli chodzi o płodność, sylwetkę, metabolizm, samopoczucie, etc.

      Paco Rabanne, ach :) Ja nie dam złego słowa powiedzieć na PR :) Nie analizuję poczynań ich działu marketingu, ale robią obleśne rzeczy, natomiast wiele zapachów broni się doskonale w oderwaniu od całej otoczki. Na przykład taki Pure XS dla kobiet jest obłędnym słodziakiem, przy Angel Muse Muglera wypada może wtórnie, ale to nic.

      Co do Zary - nie ukrywam, że bardzo lubię ich dział zapachowy. Dzięki Zarze można mieć za rozsądne pieniądze kilka zapachów dopasowanych np. do pory roku. Tak na oko 3/4 ich perfum to klony, wiele wręcz znakomitych. Parametry są często średnie, ale stosunek cena/jakość/efekt jest bardzo ok. Nawet dziś mam na sobie ich klon jednego z zapachów PR :)

      > I niestety często je oceniam przez sympatię lub nie do osoby, która używa danego zapachu

      Bardzo fajne słowa, mam podobnie, ale generalnie staram się, żeby zapach zawsze mówił sam za siebie :)

      Usuń
    2. Patryk, bardzo dziękuje Ci za odpowiedź. Czuję się wyróżniona, za chwilkę w kilku słowach napiszę czemu :)

      Co do Twoich zaleceń - od kilku miesięcy biorę raz dziennie 2 tabletki Vigantolettenu 1000 j.m.
      Zatem to chyba za mało. Badałam poziom witaminy D (45,4 ng/ml) i była w normie, stąd taka decyzja. Pomyślę o zwiększenie dawki.

      Co do cynku to stosowałam już Olimp Chela-Cynk, Gelacet Plus do picia, a teraz łykam dwa razy dziennie Belid SR.
      Lekarz, u którego robię trichoskopię kazał mi wykupić Pantovigar, czyli tabletki których nie da się kupić w Polsce. Można je zamówić przez niemiecką internetową aptekę (?). Zalecił wykupić od razu 300 szt. w cenie 389 zł + koszt wysyłki. Nie zrobiłam tego, bo nie jestem zbyt rozrzutna i jakoś śmierdzi to oszustwem.

      Co do szamponów to mam przepisane 4 różne Paraderm, Kerium DS, Clobex i Mediket Ictamo, ale w żadnym nie widzę ketokonazolu. Poczytam na pewno o tym.

      Co do ziół to chyba mnie przekonałeś. Piję sporo mięty w pracy od roku, więc zaopatrzę się w resztę. Ziemolina kiedyś pisała, że piła
      3 razy dziennie herbatkę z zaparzonych dwóch saszetek wierzbownicy oraz łykała tabletki o nazwie Poldanen (śliwa afrykańska) 3 razy dziennie po 2 tabletki. To dość mocna dawka. Myślisz, że podobnie stosować Prostatan i/lub Prostogal?

      A co do diety. Wszędzie piszą, że przy PCOS warto rozważyć dietę o niskim indeksie glikemicznym i to o niej myślałam. Zastanawiam się tylko czy ma to sens, mając dobre wyniki badań glukozy i insuliny. Idę niedługo do ponoć dobrej dietetyczki żeby z nią porozmawiać. I na pewno przemyślę to co napisałeś w kwestii ilości białka w mojej diecie. Myślałam dziś o tym przy obiedzie i rzeczywiście proteiny były tylko w soczewicy :)

      Rozmawiając z lekarzem prowadzącym powiedziałam o planowanej ciąży, ale zapytałam co chciałby mi zaproponować gdyby nie moje plany. I między innymi padło hasło - Izotek. Bardzo się zdziwiłam, bo dotychczas kojarzył mi się z ostateczną metodą leczenia trądziku, a nie wypadających włosów na tle androgennym. Słyszałeś kiedyś o tym?

      Jeszcze raz - jestem bardzo wdzięczna, że odpisałeś. Z dwóch powodów - moje wynurzenia na temat trapiących mnie dolegliwości to mój debiut w sieci. Staram się nie zawracać głowy ludziom, zresztą też nie spotykam zbyt często nikogo kompetentnego. I po drugie - przeglądałam po dodaniu komentarza Twoje stare posty i przeczytałam że chciałbyś uniknąć internetowych diagnoz i tego typu porad, którą właśnie mi udzieliłeś. Łobuzersko zadałam jeszcze pytania, ale nie oczekuję odpowiedzi jeśli taka panuję tutaj zasada.
      Mam nadzieję, że wybaczysz tę wpadkę nowicjuszki.
      Niemniej, na pewno tu zostanę. Nadrobię zaległości. Chętnie też poczytam posty niezwiązane z medycyną, jeśli na takie masz teraz ochotę. Piszesz w stylu, który przypomina mi czasy kiedy na blogach, wychowani na Wojaczku, pisaliśmy o sprawach "ostatecznych", kiedy znaliśmy tylko swoje nicki za to pisaliśmy o swoich myślach. Blogi są super, czuć w nich zapach tajemnicy - jeśli mowa tu dziś o zapachach :)

      Usuń
    3. Nie ma za co dziękować :)

      > Badałam poziom witaminy D (45,4 ng/ml) i była w normie, stąd taka decyzja. Pomyślę o zwiększenie dawki.

      Wg mnie poziom w surowicy to jedno, a nasycenie danej tkanki objętej jakimś procesem chorobowym witaminą D, czyli de facto bardzo ważnym hormonem, to drugie. Jak przy fitoantyandrogenach i taurynie - tu też decyduje bardziej intuicja (poparta mniej lub bardziej wyraźnymi danymi), ale witamina D jest szalenie ważna przy wielu problemach zapalnych i degeneracyjnych (a AGA ma w sobie i składową zapalną - indukowaną oczywiście hormonalnie, i zanikową - dochodzi do włóknienia w mieszkach).

      https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC1876678/ - tutaj świetnie opisana rola witaminy D w utrzymaniu homeostazy mieszków.

      > lekarz, u którego robię trichoskopię kazał mi wykupić Pantovigar

      Nie ma to żadnego sensu, to najzwyklejszy suplement.

      100x lepiej zażywać cynk, EGCG, taurynę, witaminę, D i pić białko serwatkowe. Wyjdzie taniej i z lepszymi efektami.

      > Co do szamponów to mam przepisane 4 różne Paraderm, Kerium DS, Clobex i Mediket Ictamo, ale w żadnym nie widzę ketokonazolu. Poczytam na pewno o tym.

      Te szampony są ok, ale w kontekście AGA nic nie może się równać z ketokonazolem (ja polecam zawsze Nizoral, mam pełne zaufanie do tej formuły).

      > Poldanen (śliwa afrykańska) 3 razy dziennie po 2 tabletki. To dość mocna dawka. Myślisz, że podobnie stosować Prostatan i/lub Prostogal?

      Prostatan 2 tabletki/dzień - zacząłbym od tego. Nie ma sensu zaczynać od zasady "im więcej, tym lepiej". Wszystkie te rośliny - palma, śliwa, dynia, etc. - zawierają składniki wykazujące ten sam mechanizm działania, także sam Prostatan powinien dać jakiś efekt.

      > A co do diety. Wszędzie piszą, że przy PCOS warto rozważyć dietę o niskim indeksie glikemicznym i to o niej myślałam

      Nie ma jednego hormonalnego fenotypu PCOS, dlatego też continuum węglowodanowe jest rozciągnięte: czasami poprawę daje tylko skrajny low-carb, a czasami rzeczywiście low-GI. Trzeba przetestować na sobie + to, co pisałem wcześniej - kobiety jedzą fatalnie wg mnie (za dużo węgli, za mało protein).

      > Zastanawiam się tylko czy ma to sens, mając dobre wyniki badań glukozy i insuliny

      Insuliny po obciążeniu?

      Odchodząc na chwilę od problemu PCOS: każdy dbający o zdrowie człowiek powinien unikać dużych ładunków wegli (szczególnie z wysokim indeksem), no chyba, że jest maratończykiem, kolarzem, sportowcem operującym na innym poziomie energetycznym niż przeciętny człowiek.

      Izotek miałby być narzędziem do walki z wypadaniem włosów? Serio?

      > I po drugie - przeglądałam po dodaniu komentarza Twoje stare posty i przeczytałam że chciałbyś uniknąć internetowych diagnoz

      I wciąż tego unikam :) To są tylko (czasami aż) luźne refleksje oparte o wiedzę, którą dość łatwo zweryfikować. No i zawsze podkreślam, że przy PCOS/AGA/izolowanym trądziku nie ma prostych rozwiązań. Można trzymać ten zespół w ryzach, ale trzeba popracować nad optymalnymi metodami (seria prób i błędów) :)

      Będzie mi bardzo miło, jeśli będziesz tu wpadać :)

      Usuń
    4. Twoje wyczerpujące odpowiedzi onieśmielają - dziękuję ponownie!
      Zapoznam się z artykułem odnośnie witaminy D i odpowiadając na Twoje pytanie - insulina i glukoza jest w normie również po obciążeniu.
      Będę próbować trzymać w ryzach moje nietypowe PCOS i moje włosy :) Jeszcze nie jestem łysa, więc się nie poddaję.
      Ściskam i czekam przypływ weny i czasu na nowe publikacje :)

      Usuń
    5. > Jeszcze nie jestem łysa, więc się nie poddaję

      Cierpliwość jest tu podstawą, trzeba być gotowym na długą wojnę, a nie jedną bitwę.

      A gdyby problem wydawał się nie do opanowania metodami opisanymi wyżej, zawsze można/trzeba odwołać się do silniejszych narzędzi antyandrogenowych (jeśli trichoskopia potwierdzi przypuszczenia).

      Tak czy siak, pomijając PCOS, moje proste wskazówki sprawdzą się na wielu innych płaszczyznach :)

      Pozdrawiam

      Usuń
    6. PS Nie wspomniałem o jednym z najbardziej spektakularnych narzędzi do walki z całym spektrum problemów trichologicznych: https://www.helfy.pl/kosmetyki/wlosy/olejki-do-wlosow/olejek-sesa-egzotycznym-zapachu-100-ml - jeśli nie próbowałaś, naprawdę warto.

      Usuń
    7. U mnie w pracy mamy powiedzonko - warto posłuchać mądrego. Dzięki za wszystkie wskazówki- nie takie znowu proste :) Będę zgłębiać tajemnice PCOS i ANA. Pozdrawiam!

      Usuń
  17. Bardzo miło Cie znów widzieć w słowie pisanym na blogu.
    Ja lubię dobierać zapachy do mojego humoru i okoliczności w jakiś się znajduje a czasem po prostu wierzę w taki talizman szczęścia i mam swój szczęśliwy zapach. Więc tak słodkie zapachy z nutką kwiatów jak Flowerboomb Victor and Rolf, elegancki Boss Women, pudrowy Narcisko Rodriquez albo słodziaki z Lavnini. Taki mały eklektyzm

    Za to z męskich zapachów ciekawe są Bossy i Davidoff Cool Water

    Pozdrawiam Justyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz.

      Bardzo fajny gust, szczególnie doceniam Narciso: Narciso Rodriguez Poudree EDP to pudrowe, otulające arcydzieło.

      Bossy to niemiecka solidność. Uwielbiam czytać, jak tzw. koneserzy, których kolekcje potrafią liczyć sobie ponad 100 flakonów, znęcają się nad nowymi Bossami.

      Szary Boss ma już ponad 20 lat, ale ani trochę się nie zestarzał.

      Usuń
  18. Hej Patryk, miło Cię znowu widzieć na blogu! Pisz o czym chcesz, bo piszesz naprawdę fajnie i post bardzo mi się spodobał, widać że myślisz "po swojemu", a nie jak na tych różnych forach, totalny odruch stadny. Prosimy o więcej! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. > myślisz "po swojemu", a nie jak na tych różnych forach, totalny odruch stadny

      Haha, dziękuję, najlepszy komentarz! :)

      Oczywiście nie zamierzam prowadzić bloga z recenzjami zapachów, ale myślę, że od czasu do czasu jakaś zapachowa dygresja nie zaszkodzi.

      Usuń
  19. Patryku, a o jakiej maseczce z ziaji z lukrecją wcześniej pisaliście? :]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O masce zwężającej pory: https://ziaja.com/product/9388-maska-zwezajaca-pory :)

      Usuń
  20. Patryku, czy obecność licznych drobnych pęcherzyków w usg jajników zawsze świadczy o PCO? Mój lekarz twierdzi, że pecherzyki mogą po prostu być, zwłaszcza u młodych kobiet. Jednak mam trochę podwyższone androgeny + nawracający trądzik i łojotok po kuracji Izo (nie tak jak przed kuracją, ale jest). Ale co ciekawe miesiączki regularne... Czy w takim wypadku można mówić o PCO?
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PCO ≠ PCOS

      PCO = obraz policystycznych jajników w USG, a PCOS to wciąż ciężki do zdefiniowania zespół mimo pozornie klarownych kryteriów diagnostycznych.

      PCO występuję o wielu kobiet, które są dalekie od PCOS.

      Z tego, co piszesz, można ułożyć proste równanie: PCO (policystyczna morfologia jajników) + hiperandrogenemia + trądzik. Dla wielu ginekologów i endokrynologów jest to klasyczny PCOS.

      Miesiączki mogą być regularne (cykle mogą bezowulacyjne).

      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Dziękuję za odpowiedź :)
      Czyli domyślam się, że w tym wypadku branie się za kolejną kurację izotretynoiną to mało sensowny pomysł, skoro problem najprawdopodobniej leży gdzie indziej?
      Jest jeszcze taka opcja, że przyczyna leży w nadnerczach (podwyższony głownie DHEAS)? Ew cała oś HPA szwankuje?
      W jakich dniach zalecałbyś wykonać badania hormonalne tj. androgeny własśnie? Do tej pory lekarze kazali robi 2-5 dc, aczkolwiek pogorszenie trądziku obserwuję tak od 5-7 dnia w górę i zastanawiam się czy zrobienie tych badań powiedźmy ok. 20 dnia nie wykazałoby jakiś większych zaburzeń? Bo z obecnymi wynikami to trochę lekarze mnie zlewają i mówią żeby obserwować.
      I przepraszam za tyle pytań ;)

      Usuń
    3. Nie ma sprawy :)

      Jeśli chodzi o kurację izo, to końcowego efektu (nawet przy zaburzeniach hormonalnych) nikt nie jest w stanie przewidzieć; większości przypadków wystąpi nawrót.

      Oś HPA w przypadku androgenów nie ma wielkiego znaczenia, ponieważ to genetyczna skłonność i insulina decydują najczęściej o tym, jak dużo androgenów produkują nadnercza. Oś HPA analizuje się tylko w przypadku podwyższonych poziomów kortyzolu.

      Oczywiście, zawsze tym genetycznym podłożem może być przerost nadnerczy, ale to naprawdę rzadkość.

      Wysoki poziom androgenów nadnerczowych jest czymś charakterystycznym dla PCOS.

      W przypadku androgenów nie ma większego znaczenia, kiedy zrobimy badania.

      Hmm, zlewają, ponieważ nikt do tej pory nie stworzył żadnych algorytmów postępowania w przypadkach pozornie mało znaczącej klinicznie (dla wielu lekarzy izolowany trądzik to nic takiego) hiperandrogenemii u kobiet (a mamy plagę tego typu zaburzeń obecnie). Tak to wygląda, niestety.

      Generalnie problem polega też na tym, że nawet jeśli w badaniach wyjdzie hiperandrogenemia, to i tak nie ma prostych wytycznych, dlatego mnóstwo kobiet z trądzikiem wchodzi na niekończący się cykl doustnej antykoncepcji.

      Usuń
  21. Naprawdę szczerze się uśmiechnęłam, jak zobaczyłam nowy tekst na blogu:) Cieszę się, że planujesz do Nas wrócić.

    I nie mam pojęcia jakim cudem przegapiłam tę, jak piszecie, świetną maskę z Ziaji - muszę koniecznie przetestować :)

    Pozdrawiam i czekam na kolejne wpisy,
    Ewelina

    OdpowiedzUsuń
  22. Właśnie stworzyłem sobie w głowie mój ranking produktów z kwasami PHA - jesteś ciekawy? :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Mam nadzieję, że jest tam SVR :)

    Koniecznie napisz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Btw, nie wiem czemu tutaj pojawił się komentarz, a nie pod naszą przepastną dyskusją :)

      - Natinuel Poli Soft (do uzytku profesjonalnego, ale who cares, jak się ma wejścia to można kupić w hurtowni kosmetycznej)- łagodny peeling do nakładania 1-2 tyg., zmyć ciepłą wodą i już.

      - Iwostin Estetic peeling z 7% kwasem laktobionowym
      - Bandi Anti Rouge peeling kwasowy na naczynka 10% kwasów PHA
      - Arkana Lactobionic Toner
      - Arkana Lactobionic 10% krem z wit A. i C.
      - SVR Sebiaclear (cała seria, a szczególnie krem Active).

      Do przetestowania po zużyciu Bandi:
      - SVR Sebiaclear Serum (nowość)
      - Garden of Wisdom PHA Plus Serum (z UK, tania wysyłka do Polski).

      Usuń
    2. > nie wiem czemu tutaj pojawił się komentarz

      Może dlatego, że platforma blogspot to badziewie, a edytowanie postów potrafi sprawić, że cały wpis rozjeżdża się graficznie, a ja tego nie ogarniam. To samo z lokowaniem komentarzy :)

      Bardzo ciekawa lista, komentarz idealny pod Ziemolinę, ona lubi klasyfikować dermokosmetyki i inne narzędzia.

      Usuń
    3. Myślę, że niebawem umieszczę mój mały prywatny ranking pod nowym wpisem Ziemoliny :)

      PS Przekonuję się do serum z uczepem. Stosuję na dzień, ale to troszkę "lepiszcz", czego nie lubię.

      Usuń
  24. Witaj Patryku, cieszę się, że wróciłeś. Czytałam bloga, ale wcześniej nie komentowałam.
    17 lat temu miałam zdiagnozowany PCOS (po badaniach w szpitalu), głównym problemem jest poziom DHEA-s, pozostałe hormony udawało doprowadzić się do normy. Były okresy leczenia (oczywiście Diane-35, spirolakton) były okresy kiedy miałam dość, bo nie widziałam poprawy w wyglądzie (trądzik, hirsutyzm) i rezygnowałam z leków.
    Aktualnie cera jest wreszcie w dobrym stanie pielęgnacja, suplementy, dieta dały efekty.
    Moje pytanie jest takie, ponieważ przez cały czas od diagnozy nie udało się doprowadzić DHEA-S do normy, najlepszy wynik 487,4 µg/dl przy normie laboratorium 98,8 — 340 µg/dl, po 5 miesiącach połączenia paleo i wierzbownicy, czy walczyć o obniżenie hormonu?
    Czy przy założeniu, że z cerą jest ok i nie planuje dziecka tak wysoki poziom DHEA-S może szkodzić mojemu zdrowiu? Pewnie nie jest to dobre, ale na co ma negatywny wpływ?
    Z niecierpliwością czekam na kolejne wpisy na blogu.

    Pozdrawiam,
    Ola H.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Ola.

      Jeśli ze skórą jest ok i nie planujesz ciąży + taki sposób odżywania Ci służy, czujesz się dobrze, to obniżanie poziomu DHEAS na siłę nie ma sensu.

      To nie jest w żadnym kontekście poziom zagrażający zdrowiu; wręcz przeciwnie (androgeny nadnerczowe nazywane są hormonami anti-aging).

      Pozdrawiam

      Usuń
  25. Witaj :)

    Jak dobrze, że Cię odkryłam! Jestem totalnie zagubiona i szczerze nie wiem nawet od czego zacząć swoją próbę ratowania buzi, gorąco liczę na jakaś wskazówkę ze strony tak oczytanego i doświadczonego w tym temacie człowieka... moja historia poki co nie jest długa dlatego, ze ostatni raz zauważalny problem z buzia miałam w wieku 17 lat, obecnie mam 25 lat i od jakiś 3 msc problemy pojawiły się ponownie w tych samych obszarach. Mianowicie występuje u mnie trądzik zajmujący okolice ust i brody po bokach, jest dużo gródek i niestety coraz więcej rolnych stanów zapalnych. Dodatkowo drobne krosty mam także na plecach ale myjąc się regularnie szarym mydłem o dziwo znikają. Jak miałam 17 lat zaczęłam przyjmować antykoncepcję ze względu na zbyt duża ilość pęcherzyków w jajnikach, buzia wyglądała pięknie w tym czasie, nie miałam żadnych problemów, żadnych skutków ubocznych wręcz czułam sie lepiej. Nie robiłam nigdy przerwy w przyjmowaniu tabletek wiec stosowałam je jakieś 7 lat, w czerwcu 2018 odstawiłam tabletki gdyż nieco gorzej się czułam ( nudności puchnięcie kostek zgaga) i wydawało mi się, ze to właśnie przez nie. W październiku zaczęły ponawiać się grodki,stany zapalne i krostki na plecach. Byłam u dwóch dermatologów, jeden przepisał mi acnederm na noc i to stosuje od ponad msc, była chwilowa poprawa a później dużo większy wysyp i tak zostało. Drugi zaproponował dwie terapie antybiotyk tetralysal i kremy na buzie, bądź izotek- poki co nie zdecydowałam się na żadna bo trochę się boje. Ostatnio będąc na wizycie u ginekologa dowiedziałam się ze pecherzyki znowu się pojawiły ( nadmienię, ze w trakcie przyjmowania hormonów Wszystko było ok) i lekarz podejrzewa PCOS, mam odbyć kolejna wizytę po okresie w celu potwierdzenia.

    Powiedz mi proszę z czego może wynikać trądzik? Czy to zmiany hormonalne? Czy efekt odstawienia antykoncepcji? Jak można to spróbować leczyć nie tak inwazyjnie jak polecił dermatolog? Jakie badania powinnam zrobić? Czy stosować dalej acnederm czy go odstawić skoro po msc nie widać specjalnych zmian oprócz rozjaśniania przebarwień? Co robić ze stanami zapalnymi które swędzą i bola często? Nie wyciskam, smaruje je maścią cunkowa i zazwyczaj uda się je wyleczyć ale ślady zostają i tak. Jestem totalnie zielona w tym temacie a im więcej czytam tym większy mętlik mam w główie... Pomóż błagam Martyna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Martyna :)

      Postaram się w skondensowany sposób odnieść do dręczących Cię problemów.

      Zazwyczaj lubię zaczynać od podstaw: genetyki (czy ktoś w najbliższej rodzinie miał podobne problemy), która bardzo mocno wpływa na profil hormonalny i odżywiania (w problemach trądzikowych z naszego życia powinny praktycznie zniknąć mocno przetworzone węglowodany), które również wpływa na poziom androgenów (może być to wpływ widoczny w badaniach, ale nie musi, wystarczy, że regularne skoki insuliny zwiększą ekspresję receptora androgenowego w skórze/jajnikach/nadnerczach).

      W tym momencie jednak lepszą opcją jest skupienie się na aktualnym stanie skóry: wydaje mi się, że skoro nie możesz sobie poradzić ze stanami zapalnymi, to dobrą opcją będzie cykl antybiotykoterapii (doustnej i miejscowej) połączonej z miejscowym retinoidem/kwasem azelainowym - trzeba po prostu skupić się na wygaszeniu stanów zapalnych.

      Izotek zawsze powinien być ostatecznością, tym bardziej, że dermatolog, który chce prowadzić taką terapią, powinien być świadomy, czy u podłoża acne nie leżą jawne zaburzenia hormonalne.

      > Powiedz mi proszę z czego może wynikać trądzik? Czy to zmiany hormonalne? Czy efekt odstawienia antykoncepcji?

      Nikt nie odpowie na to pytanie, ponieważ trądzik może wynikać ze zmian na poziomie molekularnym/komórkowym (wcale nie trzeba do tego podwyższonego poziomu androgenów we krwi; wystarczy, że wokół gruczołu łojowego jest tych hormonów więcej niż u kogoś bez acne).

      Na pewno niczym nowym nie jest trądzik po odstawieniu OC, wieloletnie stosowanie OC może przestroić układ hormonalny kobiety w stronę bardziej wrażliwego na androgeny.

      Ja zdecydowałbym się na antybiotyk, żeby dać skórze odpocząć od stanów zapalnych, takie stany zapalne to już nie są żarty.

      Co do diagnostyki hormonalnej - w takich przypadkach najczęściej te zaburzenia są subtelne lub poziom androgenów we krwi jest w normie. Poczekałbym na wizytę u ginekologa: jeśli jajniki będą policystyczne, to stwierdzi PCOS (2 duże kryteria będą spełnione: obraz jajników + hiperanrogenizm w postaci acne) i na pewno zaproponuje jakąś strategię.

      Gdyby coś, pisz śmiało.

      Pozdrawiam

      Usuń
  26. Witam ponownie :)
    Mam teraz do Ciebie konkretne pytanie. Włączyłem maskę Ziaja do mojej pielęgnacji i chciałbym się dowiedzieć jak Ty się z nią obchodzisz. Mianowicie, ja widzę trzy sposoby:

    1. Nakładam na umytą i stonizowaną twarz na 15 min i zmywam jak zaleca producent (dla mne opcja bez sensu - po co znów oczyszczać skórę itp).
    2. Nakładam 2 - 3 pompki na twarz i zmywam dopiero rano.
    3. Nakładam 2-3 pompki na twarz, odczekuję ok. 10 min i nakładam jakiś neutralny krem nawilżająco-kojący.
    Jaka jest Twoja opcja?

    Pytam, ponieważ widze, że a) maska jest żelowa, więc coś czuję, że może "wyciągać" wodę z naskórka b) wchłonęła się szybko po nałożeniu 2-3 pompek i praktycznie zachowuj się jak serum pod krem c) codzienne stosowanie jest możliwe o ile zabezpieczy skórę jakiś kremem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opcja nr 1 u mnie nie wchodzi w grę, za krótki czas działania, to nie jest maska algowa, która potrzebuje 15 minut, żeby zrobić swoje.

      2 - to mój sposób, choć kusi 3, ponieważ stosowanie tej "maski" (żelowe serum to lepsze określenie) mono kończy się u mnie totalnym wyssaniem wody.

      PS Z testowaniem zapachów wyluzowałem trochę, chyba czekam na wiosnę, ale skusiłem się na test Aliena.

      To będzie najlepsza recenzja: https://i.imged.pl/nalewki-z-babcinego-notatnika-na-prezent-nowa-2-28917840.jpg

      Koperkowe tony nie były dobrym pomysłem :)

      Usuń
    2. Że niby Alien to koperek? :) :>

      To polecam Ci opcję nr 3 - wczoraj tak zrobiłem i to był super pomysł.
      Sama maska to dla mnie faktycznie żelowe serum, jednak uważam, że należy ją zamknąć na skórze właśnie lekkim kremem.

      Efekt wyciszenia skóry był prawie natychmiastowy, ale nie chcę zbyt wcześniej popadać w zachwyt...

      Usuń
  27. Patryku,
    nie poddawalam sie, regularnie zagladalam, czekalam cierpliwie ( a do cierpliwych nie naleze) no i jest SURPRISE!!!!
    Ciesze sie baaaaardzo!
    Pozdro z Italii ;)
    Beata

    OdpowiedzUsuń
  28. Przez tych kilka lat żadnego przełomu również u mnie, a trądzik po 25 rz (mniejsza elastyczność skóry?) zaczął być bliznowaciejący. Dlatego spoglądam poważnie na izo, jak nigdy. Martwi mnie tylko hair loss, chociaż sama mam AGA spowodowane wydzielaniem zbyt gęstego łoju. Plus, uprawiam dużo sportu, a izo podobno wpływa negatywnie na mięśnia i bywa to efekt stały. OC nie pomaga, topical retinoids nie pomagają, mam 26 lat, chyba pora położyć kres tej bestii.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  29. Jeżeli mam trądzik (cysty, zmiany ropne) od 20 lat i w badaniach hormonalnych wychodzi mi 20-40% podwyższony poziom IGF-1 to czy w tym mogę upatrywać przyczyny moich problemów?


    cytat z literatury:
    "Trądzik jest chorobą okresu dojrzewania, w czasie którego wzrasta stężenie
    hormonu wzrostu i zwiększa się wątrobowa produkcja IGF-I. Ponadto zaobserwowano, że u pacjentów z wrodzonym niedoborem IGF-I (zespół
    Larona) nie występuje trądzik [47]. IGF-I odgrywa również rolę jako kluczowy hormonalny mediator syntezy androgenów w nadnerczach i gonadach, jak również w samej skórze, w ten sposób zwiększa proliferację mieszków
    łojowych [48]. Stymuluje również lipogenezęw sebocytach oraz proliferację samych sebocytów i keratynocytów poprzez aktywację kinazy 3-fosfatydyloinozytolu (phosphoinositide-3-kinase, PI3K) i redukcję transkrypcji jądrowego czynnika FOX O1 [49].
    "

    OdpowiedzUsuń
  30. Badana była insulina? Te dwa hormony działają wspólnie. Najlepszym sposobem aby przekonać się o działaniu insuliny i igf-1 jest podjęcie próby zmaksymalizowania wrażliwości inulinowej i ograniczenia ilości oraz wielkości skoków insuliny. Trudne zadanie na dość długi okres czasu z dwoma możliwymi efektami ubocznymi: duży spadek masy ciała i wycofanie się trądziku, pod warunkiem że skóra zechce jeszcze iść za zmianami hormonalnymi, bo czasami, po prostu, żyje własnym życiem bez względu na poziomy androgenów w osoczu.

    M.P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krzywej insulinowej nie miałem, miałem insulinę na czczo wyszła poprawnie, wskaźnik HOMA-IR też był poprawny. Krzywa cukrowa wyszła OK.

      Teraz tak, wyczytałem gdzieś w materiałach medycznych, że najbardziej podwyższa IGF-1 białko zwierzęce / nabiał i to się w moim wypadku zgadza. Jak nie jestem mięsa/nabiału (w ogóle, zero) to moja twarz wygląda "znośnie".

      Próbowałem konsultować sprawę u wielu lekarzy i część z nich mówi, że zazwyczaj podwyższony IGF-1 jest spowodowany guzem (najczęściej przysadki). U mnie nic takiego nie znaleziono.

      Widzę po badaniach laboratoryjnych, że faktycznie kiedy unikam tych pokarmów moje IGF-1 spada znacząco (dalej ponad normę) i cera polepsza się (znika przetłuszczanie, cysty). Co ciekawe, w tym okresie nawet kiedy jem słodycze nic mi nie wyskakuje. Jest to dla mnie totalna abstrakcja.

      Usuń
  31. Polecałbym jednak zrobić krzywą.
    Nabiał ma silne właściwości anaboliczne , więc mnie to nie dziwi. Podobnie ma się rzecz z białkiem zwierzęcym, ale zazwyczaj problem nie leży w samym mięsie a w tym co do niego dodajemy. Zwykle są to węglowodany. Taki miks musi dać silny sygnał wzrostowy ( insulina, igf-1, androgeny ) Warto też usestymatyzować dietę. Rozważałeś odstawienie węglowodanów? Włączenie protein pochodzenia morskiego i z podrobów? Tłuszczy, które mają genialny wpływ na sebum ( żółtka, awokado ). Trądzik wieku dorosłego to trudny temat, ale jak sam nie podejmiesz się próby zmiany środowiska hormonalnego to zostanie Ci odbijanie sìę od drzwi gabinetów lekarskich. Robiłeś diagnostykę w kierunku nadnerczy?

    OdpowiedzUsuń

  32. Kto powiedział, że nie podejmowałem się już zmiany na własną rękę, tyle tych diet stosowałem, że już nawet przestałem liczyć :)

    Dla przkładu byłem kilka miesięcy na diecie nisko-węglowodanowej i o ile większość cyst zniknęła to ropniaki średnio co 3 dni się dalej pojawiały. Dodatkowo przetłuszczanie się nie zniknęło, a wręcz się nasiliło. Dodatkowo przy jedzeniu podrobów (np. wątróbki) dalej mnie wysypywało. Poza tym taka dieta jest ciężka do utrzymania szczególnie, kiedy się podrózuje.

    Z inncyh dziwnych rzeczy to suplementacja witaminą D3 (z polecenia lekarza, bo mam/miałem niedobór) również powoduje u mnie skok IGF-1 i praktycznie następnego dnia przetłuszczanie się głowy i twarzy, i dodatkowe wypryski (głowa, uszy, twarz, plecy, klatka piersiowa)


    Z tych wszystkich diet to wychodzi na to, że najlepiej przynajmniej pod względem skóry to działa na mnie niezbyt zdrowe odżywanie (dużo węgli, mało białka i tłuszczy). Choć w ostatecznym rozrachunku pewnie będą z tego problemy.


    Moim zdaniem w moim wypadku winny jest IGF-1, wszystkie inne hormony mam w normie (wliczając w to kortyzol, ACTH). Po podaniu środków, które podbijały mi estradiol (według badań oralne podanie estrogenu/estradiolu zbija IGF-1) praktycznie po 2 dniach byłem czysty. Choć nie mogę tego stosować, bo bardzo źle się czuje. Może przed śmiercią ktoś tę IGF-1 zagadkę wyjaśni.

    PS. Według badań izotretynoina też obniża IGF-1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS2. Z chęcia bym przeprowadził dokładniejsze badania na ten temat, ale niestety brak mi wykształcenia w tej dziedzinie i dodatkowo jest to strasznie drogie, każde badanie IGF-1 to jakieś 100zł, a z całym panelem X razy więcej.

      Usuń
  33. Bardzo mi przykro że diety low carb nie działają. Swoją drogą jakbym miał taki drive hormonu wzrostu to bym nie wychodził z siłowni :-D
    Na pocieszenie dodam że moje poziomy męskich hormonów były i są beznadziejne, raz w dolnych widełkach, raz poniżej a i tak zmagam się z tym cholerstwem. Jedyne co przynosi mi ukojenie to dieta ketogeniczna ( na wyjazdach jem po prostu proteiny - da się żyć.). Jak wchodzę na cykl wysokich węglowodanów i siłowni to jest dramat. Inicjowanie AMPK i nocnej autofagii mogłoby pomóc w zabijaniu igfu ale to takie wróżenie z fusów bo bez przynajmniej 6 miesięcy restrykcji trudno cokolwiek powiedzieć. Jak wygląda Twoja sylwetka? Umięśniony? Szczupły?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej mam szczupła/normalną budowę ciała, teraz jak jem same węgle to BMI dalej w normie, ale zaczynam się robić ulany :/

      Poza tym wysokie IGF-1 według literatury zwiększa ryzyko wystąpienia choroby nowotworowej w przyszłości, także trochę się tego obawiam.

      Co do keto kiedyś próbowałem, na dłuższą metę cięzka sprawa moim zdaniem. Większość kulturystów z tego, co wiem tego też nie wytrzymała :/

      Jest taki kanał na youtube KETOKOCUR, prowadzący też jest na tej diecie z powodu trądziku.

      Usuń
    2. Jeżeli nie ma żadnych patologi w obrębie gruczołów wydzielania wewnętrznego i masz wysoki igf-1 oraz szczupła sylwetkę z małą masą mięśniową to pachnie mi to jednak insulinoopornoscia. Dla świętego spokoju zrobiłbym krzywą insulinowa. Jeżeli wszystko będzie ok to nie zostanie chyba nic jak szukać jakiegoś dobrego specjalisty. Najlepiej w środowisku profesjonalnych sportowców.

      Usuń
  34. Przyszła mi do głowy jedna rzecz. Jeśli dobrze zareagowałeś na estradiol ale wywołał parszywe samopoczucie, to mógłbyś spróbować dłuższej suplementacji niepokalankiem. Jest dosyć silnym fitoestrogenem i również może u mężczyzn wywołać "kobiece samopoczucie" ale na pewno z nieporównywalnie mniejszym natężeniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Testowałem już niepokalanek, zielona herbate, sylimaryne i wszystko to wyrzucało mi trochę estradiol i czułem się po tym okropnie. Serio nie wiem czemu tak jest, mam jakiś gówno organizm.

      Usuń
  35. U mnie lchf też się nie sprawdziło. Wcześniej byłam na diecie prawie wegańskiej - poza warzywami i kaszami/ciemnym pieczywem jadłam dużo jajek, czasem ryby. Cera wyglądała ok, nawet bardzo, ale ja zawsze chcę lepiej i bardziej, nie doceniam tego co mam i kombinuję. Wtedy miałam też najniższą wagę od czasów podstawówki, na pewno nie było to skinny fat.
    Potem ucięłam wszystkie mączne produkty i kasze, wprowadziłam więcej ryb, podroby, boczek (kocham boczek...). Ze słodkiego raz na kilka dni kostka czekolady 90%, trochę owoców (latem więcej, wiadomo). Na początku super, po kilku miesiącach więcej zmian zapalnych, zwiększony łojotok, a za łojotokiem zaskórniki... Waga też poszła w górę mimo pilnowania bilansu kalorycznego, chociaż tu mogła namącić tarczyca, która trochę zmierza ku niedoczynności.
    Od niedawna, z powodu podejrzenia niefajnej choroby, jestem na kompletnie innej diecie - produkty z białej mąki, biały ryż, ziemniaki, jogurty... I co? Zmian zapalnych na razie brak, łojotok mniejszy o 50%, waga powoli idzie w dół. Jestem jakaś zepsuta czy co?

    Ewelina (przyszły fizyk) ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj na pewno nie zepsuta. To po prostu hormony :-). Dieta lchf to trochę inna bajka niż keto. Generalnie nie tylko o samą dietę chodzi. Mnóstwo jest rzeczy, które zaniedbujemy: Sen, układ posiłków, aktywność fizyczna, stres, - to wszystko miesza w hormonach ( nie koniecznie w osoczu ) Co do łojotoku na lchf. Mi również przetłuszcza się skoŕa ale nic poza tym. To jest zupełnie normalne przy takiej podaży tłuszczu, tyle że jakość łoju jest lepsza. Dużo bardziej wolę błyszczącą potrądzikową skórę niż zmatowioną. Ta ostatnia wygląda okropnie. M.P.

      Usuń
    2. Tryb dnia od lat ten sam, tak samo ilość stresu i aktywności fizycznej :) Nie wiem czy lepszy ten łój, skoro na potęgę zapycha mi skórę ;) Po tygodniu mniejszej produkcji sebum zauważyłam znaczne zmniejszenie rogowacenia na czole. Nie zależy mi na matowej twarzy, raczej na satynowej, ale gdy po godzinie w makijażu wyglądam jak drożdżówka to jednak duża przesada... Jak się ma idealnie gładką twarz jak gwiazdy k-pop to dewy cera wygląda ok, ale nie u mnie :(

      Ewelina

      Usuń
  36. wczoraj podczas wizyty u dermatologa dowiedziałem się ze hormony nie mają żadnego wpływu na trądzik, i generalnie najważniejsze przyczyny trądziku to bakterie i stres. Co zrobić

    OdpowiedzUsuń
  37. Bardzo ciekawa dyskusja.

    Prawda jest taka, że izolowany (bez skoków insuliny/hiperinsulinemii i/lub hiperandrogenemii) podwyższony poziom IGF-1 może dawać taki właśnie obraz kliniczny.

    Stąd powszechne przekonanie, że pacjenci z zespołem Larona nigdy nie będą mieli zmian trądzikowych bez injekcji IGF-1.

    Mimo wszystko warto w takim przypadku oznaczyć poziom insuliny po obciążeniu, chociaż jeśli rzeczywiście trądzik zmienia się na łagodny w czasie high-carb, to mamy tu do czynienia z bardzo rzadką sytuacją jednak.

    A jak genetyka? Ktoś w najbliższej rodzinie miał podobny problem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odnośnie mojego podwyższonego IGF-1 to wysłałem kilka maili do ordynatorów endokrynologii na całym świecie. Odpisała mi większość ludzi ze Stanów, co ciekawe z Polski nikt mi nie odpisał :)

      Zapytałem o możliwe przyczyny podniesionego IGF-1, przy jednoczesnym poprawnym zbiciu GH po podaniu glukozy (GH w OGTT). Takie były ich odpowiedzi:

      1) możliwy guz przysadki, albo inne ektopowe wydzielanie IGF-1 - wczesna akromegalia, niewielki guz (w literaturze czasem określa się to pod mianem "micromegaly"). Według tych panów takie małe guzy wymagają użycia rezonansu 3T do obrazowania (u nas większość to 1.5T)
      Co ciekawe akromegalia może powodować trądzik, łojotok itp.

      2) bywały przypadki gdzie podwyższone IGF-1 były spowodowane przez inne guzy hormonalnie czynne (w literaturze przynajmniej jeden przypadek rakowiaka oskrzeli miał podobny obraz kliniczny)

      3) u kobiet w ciąży lub z zaburzeniami pracy tarczycy

      4) przy nadmiarze białka zwierzęcego w diecie / diecie białkowej (w moim wypadku dalej utrzymuje się poziom podwyższony mimo, że z produktów pochodzenia zwierzęcego zrezygnowałem zupełnie, ale nie da się ukryć, że poziom spadł względem wcześniejszych badań)

      5) po prostu niektórzy ludzie tak mają


      Nie wiem czy to komuś pomoże, ale chociaż podzielę się informacjami, których uzyskania zajęło mi naprawdę trochę pracy i czasu.

      Usuń
    2. PS. dodam tylko, że oczywiście patrząc na statystykę wszelkie rodzaju guzy hormonalnie czynne są bardzo rzadkim zjawiskiem i zdaje sobie z tego sprawę.

      Usuń
    3. > Odnośnie mojego podwyższonego IGF-1 to wysłałem kilka maili do ordynatorów endokrynologii na całym świecie. Odpisała mi większość ludzi ze Stanów, co ciekawe z Polski nikt mi nie odpisał :)

      Odpiszę szerzej, kiedy wrócę z pracy (i siłowni po, która pewnie pomoże mi w wygenerowaniu ze 2-3 zmian trądzikowych ;)).

      Bardzo chciałbym tego nie napisać, ale: polska endokrynologia jest dekadę lub więcej za zachodnią endo w wielu sprawach, a jeśli chodzi o endokrynologią molekularną (która w wielu przypadkach jest kluczem do zrozumienie acne tarda) to w ogóle nie ma dialogu. Wychodzi na to, że ekspertami w tej trudnej dziedzinie stają się ludzie zmagający się z acne i jednocześnie ćwiczący na siłce.

      U nas endo taśmowo wypisują recepty na Letrox/Euthyrox i korzystają z fali Hashimoto, kaska się zgadza na koncie, więc można sobie odpuścić czasochłonne surfowanie po PubMedzie.

      I o ile kobiety z acne tarda można wprowadzić w stan sztucznego hiperestrogenizmu (co często jest najlepszą opcją), to grzebanie w środowisku hormonalnym jest - sam nie wiem jakie - trudne? niemożliwe? Przynajmniej nie w prosty, farmakologiczny sposób.

      Paskudne sebocyty nie chcą apoptozy.

      Usuń
  38. Tak się zastanawiam czy nie działa tutaj mechanizm poprawy wrazliwosci na insulinę poprzez obcięcie tłuszczu prawie do zera co przy odpowiedniej aktywności typu cardio może przyczynić się do redukcji hormonów w osoczu i poprawy stanu skóry. Sam tak kombinowałem i poprawa była ale to nie było to. Zresztą wystarczyło włączyć trening siłowy i robiło się nie fajnie. Jak się jeszcze dorzuciło do pieca proteiniwego to na skórze działy się dantejskie sceny. Jedno jest pewne. Moja tolerancja wegle->tradzik wzrasta wraz ze zwiększeniem masy mięśniowej, ale tej masy nie mogę robić na węglach. Taki oto paradoks i nie wiem czy nie jest to klucz dla mężczyzn zmagających się z trądzikiem. W każdym razie czekam na rozwiązanie zagadki z igf-1.

    Dużo zdrowia Panowie. M.P

    OdpowiedzUsuń
  39. Patryku, czy są jakieś wiarygodne dane na temat tego jak skuteczniej stosować izotretynoinę - długo małe dawki czy krótko duże dawki? Mam na myśli zminimalizowanie ryzyka nawrotu (przy założeniu, że byłaby to już druga kuracja izo)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sztywnych wytycznych nie ma, ale wszystkie znane mi badania pokazuję, że im wyższa dawka skumulowana (i im krótszy czas, w którym została przyjęta), tym mniejsze ryzyko nawrotu.

      https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/24173086 - przykładowe badanie, ale tendencja jest ewidentna.

      Leczenie długo i niską dawką nigdy nie będzie tak skuteczne.

      Usuń
  40. Jak tam plany reaktywacji? Wyczekuje nowego posta :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słabo, ale są ;)

      Szykuje się coś o proteinach (nabiał vs. mięso/ryby), insulinie i IGF-1.

      Usuń
  41. Cześć, o zapachach mogę opowiadać sporo, bo pracuję w perfumerii, ale trafiłam tu z innym problemem - od 10 lat walczę z trądzikiem. Po części z zadrapania, ale główną przyczyną jest wahający się poziom androgenów. Piszę wahający, bo czasem bywają one w normie, czasem szaleją. Problemy z DHES-S - też czasem, kortyzol - to samo. Reszta hormonów ok. Insulinooporność. Mam problemy z żyłami, leki z estrogenem odpadają. Przeszłam kuracje androcurem,dexamethasonem, lekarze nie potrafili powiedzieć, czy u mnie winne są jajniki, czy nadnercza. Sytwierdzone PCOS. Raz skóra jest idealna, innym razem dramat. Poza problemami ze skórą, praktycznie żadnych innych objawów. Kiedyś - cysty i utrata włosów, ale teraz już nie. Dieta - bez rezultatu. Zioła - to samo. Retinoidy zewnętrzne - średnio działają. Po Tetralysalu skóra idealna, ale po tygodniu od odstawienia nawrót. Szukam dalej, bo postanowiłam, że wyleczę cholerstwo. Obecnie mój plan jest taki - endokrynolog i jestem przed wizytą u dermatologa, przed decyzją - Izotek. Tu, po tym przydługim wstępie pytanie - czy to ma sens. Czytałam Twojego bloga, wypowiedzi u Ziemoliny, o sebocytach, o atakowaniu androgenami gruczołów łojowych. Będę wdzięczna za wszelkie podpowiedzi. Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć,

      Twój opis można oprawić w ramkę, tak właśnie wygląda życie kobiety z wysokim tonem androgenowym (i najczęściej jest to właśnie PCOS lub coś na granicy, a współczesna endokrynologia ma problem z określeniem tego zjawiska).

      Dokładnie tak, jak opisałaś: poziom androgenów zmienia się w czasie. Zapewne to samo dzieje się z ekspresją (czy nawet wrażliwością) receptora androgenowego.

      Myślę, że po wielu latach analizowania mogę śmiało napisać, że tego nie da się wyleczyć, bo jest wbudowany program genetyczny/epigenetyczny (sebocyty, nadnercza, jajniki) i można ewentualnie sztucznie/farmakologicznie obniżać poziom androgenów/blokować receptor. A to i tak nie zawsze przynosi wymarzone rezultaty.

      Czy Izotek ma sens? To zależy od kontekstu i oczekiwań. Nawet jeśli występuję nawrót po leczeniu, to prawie zawsze skóra wygląda lepiej i łatwiej ją kontrolować.

      Mogę napisać tyle, że jeśli kobieta nie chce/nie może sztucznie zmieniać środowiska hormonalnego (a to jest najczęstsze podejście endokrynologów i ginekologów do PCOS i PCOS-podobnych problemów), to zostaje wypracowanie takiego schematu pielęgnacyjno-żywieniowo-lajfstajlowego, który coś zmienia.

      W dalszym ciągu upieram się, że trzymanie insuliny nisko i regularny sen, połączony z tlenową aktywnością) + codzienna pielęgnacja potrafią naprawdę trzymać taką skórę w ryzach.

      Usuń
  42. Wybacz jeszcze publikowanie posta pod postem - w rodzinie skóra idealna, daleka kuzynka ze strony matki miała ostry trądzik. U mnie to jest "dziwne" - raz skóra jest gładka, raz podskórne gule. Myślę, czy decydować się na ioztek, czy spróbować jeszcze raz antybiotyki i kurację hormonalną. Takiego połączenia nie stosowałam. Na kilka lat odstawiłam hormony, bo one nie działały, ale teraz myślę, że ja coś przeoczyłam.

    OdpowiedzUsuń
  43. Hej,
    dołożę dziś jeszcze trochę i koniec spamowania.
    Jestem po wizycie u dermatologa. Izotek 30 mg dziennie.
    Mój trądzik ma podłoże hormonalne. Ale jestem też pewnie "szczesciara" i nadreaktywne gruczoły lojowe robią swoje, pewnie nawet gdybym miała hormony ok, skóra by szalała.
    Kiedyś chodziłam do endokrynologa, który nie był sztampowy. Wszystkie badania tarczycy miałam idealne. Poza USG. Jest tak mała, że jedna profesor stwierdziła, że "trzeba to pokazywać studentom". Mój endokrynolog był zdania, że mimo super wyników, tarczyca też nawala. Przyjmowałam euthyrox, ale to nie dawało efektów.
    Razem z androstendionem w parze mam zawsze podniesiony cholesterol calkowity. Od 2 lat nie jem mięsa. Jem zdrowo. Owoce (może wcale nie są zdrowe dla mnie?), warzywa, mało białej mąki. Słodycze sporadycznie. Jestem szczupła, od lat borykam się z anemia. O dziwo wyniki hemoglobiny są lepsze, odkąd mięsa nie jem!
    Był czas, że odstawilam gluten, pszenicę głównie. Wyniki marne. Ograniczenie nabiału podobnie. Nie zauważam u siebie większego wpływu między dieta, a stanem skóry. Może, gdybym jadła totalnie niezdrowo byłoby po prostu jeszcze gorzej :)
    Pierwszy wypis ze szpitala - zaburzenia na osi przysadka podwzgorze. Hiperandrogenizm pochodzenia nadnerczowo jajnikowego. Insulinoopornosc i hiperinsulinemia. Mój ojciec, działek mieli cukrzycę. Plus łuszczyce... Brałam spironol i siofor.
    To wszystko obnizalo hormony, ale skóra żyła swoim życiem. Nawet, gdy były niskie.
    Ponoć czasem androstendion robi coś z melanina. Ja mam o ton ciemniejsza twarz od szyi. Nad górna warta, aż do nosa skóra jest o dwa tony jaśniejsza. To są mało dostrzegalne rzeczy.
    Brałam yasmin, yasminelle, diane, microgynon, ale poza tym, że nawalaly mi żyły, były wymioty itd. Androcur i dexa tolerowalalam super, tyle, że nie dzialaly do końca. Działały na androstendion. Za to trądzik miał się super. Próbowałam wierzbownice, palmę sabalowa, olej z wiesiołka.
    Wspomniany endo był zdania, że mam mini guzy na nadnerczach i to one są winne. Tyle że są nieoperacyjne, bo żadne badania ich nawet nie pokażą.
    Chodzę do psychologa, ale dopóki nie wylecze skory to ta terapia będzie marna. Ale - kiedyś przy intensywnej psychoterapii moja skóra była przez pół roku prawie normalna. Wiem, że nerwy i skóra pochodzą z tego samego listka zarodkowego. Że to się wzajemnie nakręca, takie błędne koło.
    Myślę jeszcze o oczyszczeniu organizmu ziołami z pasożytów. Wiem, że one mają rolę w powstawaniu trądziku. Ale to będzie kuracja dodatkowa, obok głównej.
    Zawsze jest gigantyczna poprawa po antybiotyku. Jakimkolwiek, przyjmowanym z różnych przyczyn. Nie rozumiem tego, bo co ma antybiotyk do hormonów. Tyle, że będzie działał na bakterie, które mają pole do popisu z androstendionem przy samych gruczolach, więc dla mnie chyba tu jest powód? Po tygodniu terapii antybiotykiem nie mam ani jednej zmiany. One w ogóle nigdy nie są ropne, to albo twarde gule głęboko pod skórą albo zaskorniki. Jak znikają, nie zostają mi blizny. Kilka drobnych z wyciskania, ale w takich momentach nikt nie może uwierzyć, że mam problemy ze skórą.
    Czeka mnie kilka miesięcy z izo. Ale już myślę, co potem.
    Będę wdzięczna za jakiekolwiek podpowiedzi.
    Pozdrowienia, M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już się rozpisałem wcześniej, a nie zauważyłem dalszej relacji, wybacz.

      > Tyle że są nieoperacyjne, bo żadne badania ich nawet nie pokażą

      Wszystko w medycynie jest możliwe, ale to absurdalne wytłumaczenie.

      Opisujesz klasyczny wręcz problem: hiperinsulinemia, hiperandrogenemia, przewlekły trądzik.

      > Wiem, że nerwy i skóra pochodzą z tego samego listka zarodkowego. Że to się wzajemnie nakręca, takie błędne koło

      Nawet nie o to chodzi. Bo gdyby tak to działało, to wszyscy zalani kortyzolem ludzie (a jest ich mnóstwo) mieliby trądzik/problemy skórne. Problem polega na tym, że z czasem skóra zmieniona zapalnie staje się coraz bardziej wrażliwa na podwyższone napięcie psychiczne. Tak samo działa to w łuszczycy czy AZS.

      U nastolatka stres nie ma dużego wpływu na stan skóry trądzikowej, ale u osoby, która zmaga się z problemem latami - ma ogromny.

      > Zawsze jest gigantyczna poprawa po antybiotyku. Jakimkolwiek, przyjmowanym z różnych przyczyn. Nie rozumiem tego, bo co ma antybiotyk do hormonów. Tyle, że będzie działał na bakterie, które mają pole do popisu z androstendionem przy samych gruczolach, więc dla mnie chyba tu jest powód?

      Dokładnie tak. Znam osoby, które przez 1/2 roku "jadą" na doksycyklinie, bo tylko to realnie poprawia stan skóry. Hormony mogą być podwyższone, dieta śmieciowa (insulina bardzo wysoko przez całą dobę), a skóra będzie w dobrym stanie.

      Przyczyną jest hiperstymulacja hormonalna, ale ostatecznie zmiany zapalne w trądziku to banalny stan zapalny okołomieszkowy nakręcany przez bakterie rozkładające lipidy sebum.

      Dlatego jestem psychofanem miejscowej klindamycyny. Jest to najprostsze narzędzie utrzymujące skórę w ryzach.

      Pozdrawiam ciepło

      Usuń
  44. Słodki Jezu na patyku, własnym oczom nie wierzę. Jeszcze do niedawna zaglądałam rzadko, ale regularnie i dopiero w tym roku zdarzyła mi się dłuższa przerwa, a tu proszę: nowy wpis.

    Będę czekać.

    OdpowiedzUsuń
  45. Dalej sobie funkcjonuję na wysokich węglach i dalej nie ma tragedii. Tak jak pisałam wcześniej - łojotok mniejszy, czasem o 60%, czasem nawet o 80%. W związku z tym rogowacenie też mniejsze, chociaż wciąż obecne. Zmiany zapalne - tak jak wcześniej, pojawiają się razem że stresem czy pod sam koniec cyklu menstruacyjnego.
    Najśmieszniejsze jest to, że REWELACYJNĄ cerę miałam w trakcie wyjazdu do Budapesztu, a miała tam warunki ekstremalne - całe dnie z filtrem UV i makijażem, superchlorowana woda (dosłownie jak na basenie) i masa junk food. No ale stresu zero, pełen relaks, a tylko przyjechałam to wróciło do mnie poczucie niepokoju, które już od bardzo dawna mi towarzyszy i nawet nie umiem powiedzieć dlaczego. No i jak żyć ;)

    Ewelina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak widać high-carb w kontekście adult acne nie zawsze musi być przekleństwem (jeśli zetnie się bardzo nisko tłuszcze, szczególnie te nasycone i proteiny, szczególnie te mleczne).

      Wredny IGF-1.

      Magiczny Budapeszt, muszę koniecznie tam wrócić kiedyś.

      Co do wakacji i chwil bez stresu - mam identycznie, praktycznie z dnia na dzień skóra daje znać, że stres związany z codziennymi obowiązkami jest realnym czynnikiem mającym wpływ na jej stan.

      Gdybym tylko wiedział, jak żyć, od razu bym się podzielił ;)

      Usuń
    2. Tłuszcze faktycznie ścięłam, bo jednak układ pokarmowy kiepsko sobie radził z ich trawieniem, natomiast musiałam włączyć nabiał, więc jem ostatnio sporo mozzarelli i jogurtów naturalnych. Bardzo się cieszę, że na razie skóra dobrze to znosi, bo już przechodziłam załamkę po zobaczeniu dozwolonych produktów w chorobie którą na 99% mam (muszę tylko uzbierać na badanie genetyczne dla potwierdzenua) ;)

      Usuń
    3. W sumie to też nie wyobrażam sobie zejścia z nabiałem do totalnego zera.

      A co do wielkomiejskiego stresu - polecam zaprzyjaźnić się z magnezem w wysokiej dawce, maksymalną redukcją deficytu snu, a z adaptogenów urzekła mnie ashwagandha.

      Usuń
    4. U mnie nie ma problemu, wiele miesięcy nie jadłam nic mlecznego. Z tym że ja ogólnie nie mam problemu z narzucaniem sobie ograniczeń, może poza czekoladą ;)

      Magnez biorę, 500mg/dzień. Poczytałam o ashwagandzie i wow, muszę to mieć :D

      Usuń
    5. Nie chcę hype'ować (zresztą adaptogeny mają bogatą literaturę i mnóstwo ludzi wykorzystuje ich potencjał na co dzień), ale ashwagandha to naprawdę legalny doping (a już na pewno w kontekście stresogennej codzienności). Polecam ;)

      Usuń
  46. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  47. Żyjesz! Wracasz? Wracaj! Sala

    OdpowiedzUsuń
  48. Zaglądam tutaj regularnie z nadzieją, że się pojawisz - prosimy WRÓĆ! Czy jest możliwość umówienia się na konsulatcję?

    OdpowiedzUsuń

>