poniedziałek, 27 października 2014

M&M's w problemach związanych z nadmierną sygnalizacją androgenowo-insulinową (PCOS, acne tarda, otyłość, etc.)

Za perfekcyjny wstęp niech posłuży fragment tego streszczenia:

"Polycystic ovary syndrome (PCOS) is a multifactorial syndrome affecting 10% of women in reproductive age. Insulin sensitizer agents are the best therapeutic option for PCOS patients".

I z tym nie ma co polemizować. Rola insuliny w patogenezie fenotypów hiperandrogenowych powinna być oczywista dla każdego dermatologa, endokrynologa i ginekologa. Z jakichś powodów nie jest.

Stąd wynika "empiryczne", głupkowate "leczenie" PCOS (ale też acne tarda) monoterapią środkami antykoncepcyjnymi. Jasne, to lepsze niż nic, obniżenie poziomu androgenów w wielu przypadkach przynosi dobre rezultaty, ale to nie jest medycyna.

I stąd wynikają porażki antyandrogenowych monoterapii na długim dystansie (klasyczny przykład to nawroty po Diane-35).

Insulina jest w epicentrum zaburzeń, w których dużą rolę odgrywają androgeny - to jest jedyny słuszny (w świetle obecnej wiedzy) paradygmat. I ten paradygmat w prosty i klarowny sposób tłumaczy sukcesy terapeutyczne związane ze stosowaniem diet ketogenicznych czy po prostu low-carb.

Podstawową strategią w KAŻDYM zaburzeniu związanym ze zbyt intensywną sygnalizacją androgenową powinna być redukcja poziomów insuliny.

Najlepszym, ale jednocześnie trudnym dla wielu pacjentów, sposobem jest dieta VLC. O słodyczach, śmieciowym jedzeniu czy Mirindzie nawet nie wspominajmy - to jest zabójstwo w kontekście przewlekłego acne czy klasycznego obrazu klinicznego PCOS. Problemem dla wielu kobiet okazują się owoce, kasze, brązowy ryż, postrzegane jako zdrowe pieczywo razowe, etc.

Standardem w takich sytuacjach jest po prostu farmakologiczne obniżenie poziomów insuliny (nie wnikam tu w detale). I do tego służą M&Ms: metformina i myo-inozytol. Oraz magnez.

Wątek metforminy zostawiam, ponieważ jest to lek, co do którego musi wypowiedzieć się lekarz prowadzący. 

Magnez i myo-inozytol może stosować każdy, kto zmaga się z opisanymi wyżej problemami.

Obie te molekuły poprawiają wrażliwość insulinową i w rezultacie wygaszają nadmierną sygnalizację insulinową - w skórze, w jajnikach - wszędzie tam, gdzie dochodzi do interakcji między androgenami, insuliną i IGF-1.

http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/19551544 - efekty stosowania myo-inozytolu (2g/dzień) przez 6 miesięcy.

"After 3 months of MYO administration, plasma LH, testosterone, free testosterone, insulin and HOMA index resulted significantly reduced; no significant changes were observed in plasma FSH and androstenedione levels. Both hirsutism and acne decreased after 6 months of therapy".

Nie faszerowano tych kobiet Diane-35, zastosowano prosty suplement diety.

W świetle tego oraz wielu innych badań (np. http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/25259724) nie rozumiem, dlaczego inozytol nie jest szeroko rekomendowany. Aha, zapomniałem, że dla przeciętnego lekarza przewlekły trądzik czy PCOS wynikają z podwyższonego stężenia androgenów.

Inozytol nie jest jednotorową substancją; działa na wielu płaszczyznach (których tu nie omawiam ze względu na szkicową formę bloga) i to jest jego dodatkowy atut. Jedną z tych płaszczyzn jest poprawa nastroju, który, jak wszyscy wiemy, jest bardzo często wielkim problemem u wielu kobiet z trądzikiem czy PCOS.

Na naszym rynku dobrym preparatem z inozytolem jest Inofolic, którego cena w wielu sieciowych aptekach jest bardzo ok.

PS Na jakiś czas opuszczam bloga, także nie będę w stanie odpisywać na pytania zawarte w komentarzach. Po szybkim (mam nadzieję) powrocie obiecana seria notatek dotyczących roli insuliny w acne tarda/PCOS/izolowanym hirsutyzmie, izotretinoiny i absurdów dotyczących statynowego dogmatu w leczeniu zaburzeń lipidowych.
5 GATTACA: października 2014 Za perfekcyjny wstęp niech posłuży fragment tego streszczenia : " Polycystic ovary syndrome (PCOS) is a multifactorial syndrome af...

sobota, 18 października 2014

Robert Lustig Superstar


Błyskawiczna notatka, ale myślę, że warto.

Jeśli ktoś interesuje się problemem szeroko pojętych chorób cywilizacyjnych, to z pewnością wie, kim jest Robert Lustig. W pigułce: Lustig jest wybitnym endokrynologiem dziecięcym, który od lat wściekle atakuje koncerny zalewające świat śmieciowym jedzeniem. Można mu wiele zarzucić - choćby elementarne błędy w przedstawianiu tak podstawowego zagadnienia jak biochemia fruktozy i nieco nachalne demonizowanie tego związku - ale nie można odmówić mu charyzmy, energii i, prawidłowo pojmowanej, arogancji.

Dlaczego Lustig jest ważną postacią? Przede wszystkim dlatego, że każdemu publicznemu wystąpieniu towarzyszy potężny feedback. Słowa Lustiga nigdy nie rozpływają się w próżni. Zatem - taki ktoś jest wybornym nośnikiem idei.

W rozmowie z Billem Maherem Lustig wywiązuje się z tej roli perfekcyjnie. 

Do tej pory koncentrowałem się na bardzo prostej endokrynologii (magiczne trio: androgeny, insulina i IGF-1) przewlekłych postaci trądziku, skąd zatem przeskok na Lustiga? Nie ma w tym przypadku.

Bardzo często, kiedy młoda i bardzo często szczupła kobieta pojawia się u lekarza (dermatologa, endokrynologa, ginekologa) z powodu przewlekłego acne i sugeruje, że być może warto przyjrzeć się także insulinie, słyszy:

"Ale pani jest szczupła! Insulinooporność jest związana z otyłością".

I komentarz odnośnie takiej opinii może być tylko jeden: znachor.

Stereotypy zabijają medycynę. Stereotypy i krótkowzroczne myślenie zabijają jakość życia pacjentów.

Dla takiego znachora, pozbawionego elementarnej, ale aktualnej wiedzy, charyzmy, empatii i odpowiedniego IQ, młoda, szczupła dziewczyna walcząca z trądzikiem nie ma prawa mieć problemu z insulinoopornością.

Dla kogoś takiego ciężko generalnie mówić o zaburzeniach hormonalnych, ponieważ izolowany trądzik (bez innych objawów, które można by podpiąć pod hiperandrogenizm) to nic takiego. Skoro nie ma otyłości, nie łysieje, nie ma cukrzycy, etc., to można ją spławić.

Lustig mówi o tym w kontekście metabolicznych problemów związanych z wzorami odżywiania charakterystycznymi dla zachodniej cywilizacji, ale sens jest identyczny.

Posłuchajcie uważnie tyrady Lustiga, która zaczyna się na wysokości 5:20.

Szczupli ludzie zapadają dokładnie na te same choroby co ludzie otyli. Masa ciała nie jest obecnie żadnym wykładnikiem ogólnego stanu zdrowia.

Szczupła osoba może być insulinooporna, może dryfować w stronę cukrzycy typu 2, może mieć stłuszczoną wątrobę i dryfować w stronę przewlekłego zapalenia tego narządu.

I na tej samej zasadzie - szczupła kobieta może mieć problemy z wrażliwością insulinową.

W patogenezie acne tarda insulina jest tak samo ważnym ogniwem jak androgeny.

Problem z insuliną jest bardziej skomplikowany, ponieważ coraz częściej pojawiają się opinie mówiące o tym, że nawet przy względnie dobrej wrażliwości insulinowej każdy skok insuliny pcha gruczoły w stronę zapalenia.

To prowadzi do pozornych paradoksów: w tym kontekście nie ma czegoś takiego jak "healthy carb" - każda dieta oparta o węglowodany doprowadzi, bez względu na wrażliwość insulinową, do tego, że insulina będzie dolewać oliwy do ognia rozpalanego przez androgeny.

Gumisiowym sokiem dającym przewlekły trądzik staje się zatem kombinacja nawet lekkiego/subtelnego hiperandrogenizmu i diety opartej o węglowodany.

I to w prosty sposób tłumaczy porażki strategii opartych tylko o antyandrogeny.

Czy lubię mango? Uwielbiam. Czy w świetle tego, co naszkicowałem wyżej, zjedzenie 5 mango w ciągu dnia jest złe w kontekście endokrynologii acne?

Złe. Nie tak złe jak 2 duże porcje frytek i 2 paczki chipsów popite Pepsi, ale wciąż złe.

W następnych wpisach postaram się skupić w 100% na insulinie i jej roli w trądziku.
5 GATTACA: października 2014 Lustig u Billa Mahera Błyskawiczna notatka, ale myślę, że warto. Jeśli ktoś interesuje się problemem szeroko pojętych chorób cywili...
< >