poniedziałek, 12 stycznia 2015

Epitafium

Nazwa miała brzmieć "Epitafium dla Diane-35" (od dawna chodzi za mną problem nawrotów acne tarda po długodystansowym leczeniu jednym z najbardziej znanych preparatów antyandrogenowych), ale sytuacja uległa zmianie, jak to w życiu.

Postanowiłem na dobre zamknąć bloga. Powodem nie jest brak satysfakcji, o nie. Tak naprawdę mam wrażenie, że dużo więcej otrzymałem od Czytelników (miażdżąca przewaga Czytelniczek, ale nie zabrakło i mężczyzn), niż przekazałem sam. Główny powód leży poza blogiem. Uznałem, że w tym momencie swojego życia zawodowego mam związane ręce, a blog stał się krainą fantazji. Ten dysonans od samego początku męczył: z jednej strony mam konkretne pomysły, z drugiej - nie mogę ich w pełni wcielić w życie. To nie jest łatwe: rekomendować kobiecie konkretny pakiet badań, a później wysyłać ją w zimny świat rodzimej dermatologii, endokrynologii i ginekologii. To rodzi frustrację po obu stronach. Niby pacjent dowiaduje się czegoś nowego z tego bloga, ale jednocześnie wciąż stoi w miejscu. To nie jest dobre.

Niestety, to nie jest ten etap, na którym mógłbym zaprosić do swojego gabinetu, gdzie miałbym kontrolę nad wszystkim. Doszedłem do wniosku, że lepiej (egoizm?) będzie usunąć się w cień, zrobić swoje, wskoczyć na wyższy level (specjalizacja) i być może wtedy pisać w sieci, operując już konkretami i oferując prawdziwą interakcję, a nie wydmuszkę i pakiet złudzeń. 

Brak kontroli to dla każdego zaangażowanego człowieka (niezależnie od dziedziny) męka. Na to nakłada się dodatkowa warstewka: nawet sporadyczne hate maile potrafią popsuć nastrój. I co mam zrobić? Zaprosić hejtera do obecnego miejsca pracy na kawę i powiedzieć mu: słuchaj, mam na razie na koncie jedną publikację (nie jest oczywiście samodzielna), ale to się zmieni? To nie jest fair. 

95% lekarzy w tym kraju nie publikuje, dlatego chodzi tylko i wyłącznie o uzyskanie pełnego pakietu narzędzi i kompetencje, wtedy moje pisanie/doradzanie nie będzie jałowe, bo zawsze będzie stała za mną możliwość samodzielnego działania.

Tych kilka wpisów, skoncentrowanych głównie na braku racjonalnego podejścia do diagnostyki przewlekłych postaci acne, to zaledwie kropelka tego, co miałem w planach, ale myślę, że jednak coś z tego pisania wynika. 

Wyprodukowałem pełno szkiców (endometrioza, rola sygnalizacji dopaminowej w PCOS/magia niepokalanka, żywienie psów a PCOS, CD = magic bullet w rosacea i stanach rosacea-like?, mit "zmęczonych nadnerczy", trądzik w czasie ramadanu, cukrzycowa zima, etc.), ale jakoś nigdy nie mogłem kończyć tych miniprojektów. Mam nadzieję, że kiedyś, nieważne w jakiej postaci, te idee wypłyną.

Jestem totalnie wdzięczny za Wasze historie, szczerość, emocje i wiedzę ukrytą miedzy słowami. Dużo więcej, jeśli chodzi o namacalne efekty, działo się na poziomie mailowym, ale tam siłą rzeczy mogłem sobie pozwolić na więcej.

Zastanawiam się, czy zamknąć bloga definitywnie, czy może prowadzić go w formule zamkniętej i ograniczonej do małej grupy poznanych wcześniej osób, ale na razie odkładam to i zostawiam bloga do odczytu przez chwilę, być może ktoś będzie chciał coś zanotować.

Trzymajcie się i do napisania/zobaczenia kiedyś.
5 GATTACA: stycznia 2015 Nazwa miała brzmieć "Epitafium dla Diane-35" (od dawna chodzi za mną problem nawrotów acne tarda po długodystansowym leczeniu jed...

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Po przerwie

Trochę mnie tu nie było (święta w cyfrowej próżni okazały się doskonałą strategią; świat "analogowy"/organiczny okazał się zbawienny - książki, światło świec, wczesny sen, basen, bieganie z psem po parku - to zdecydowanie przełożyło się na psychosomatyczną regenerację. Zabrakło tylko śniegu) i z tego, co widzę, przestrzeń komentarzy przybrała postać semantycznej dżungli; pojawiło się mnóstwo pytań dotyczących kwestii, wokół których orbitujemy właściwie od samego początku. Zauważyłem również głosy zwątpienia w sens czegoś, co można by nazwać wielopłaszczyznowym podejściem do przewlekłego acne. Doskonale to rozumiem. Postaram się szybko nadrobić zaległości i odpowiedzieć, jeśli nie na wszystkie, to przynajmniej na część pytań. Za wszystkie komentarze bardzo dziękuję; bez nich ten cyfrowy notatnik byłby "ziemią jałową" (wybaczcie górnolotne odniesienie do Eliota).
5 GATTACA: stycznia 2015 Trochę mnie tu nie było (święta w cyfrowej próżni okazały się doskonałą strategią; świat "analogowy"/organiczny okazał się zbawie...
< >