poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Mainstreamowy dermatolog w krainie acne tarda (4)

Zanim przejdę do sedna, chciałbym zaznaczyć, że ten cykl ("Mainstreamowy dermatolog w krainie acne tarda") nie jest przestrzenią personalnych ataków na konkretnych dermatologów. Jasne, zdaję sobie sprawę z tego, że gdyby przykładowo Maria Noszczyk przeczytała to, co napisałem, mogłaby poczuć się urażona, ale to jest tylko produkt uboczny głównej funkcji tego cyklu, która polega na wytykaniu elementarnych moim zdaniem błędów w podejściu do pacjentów cierpiących z powodu przewlekłej choroby. Także zupełnie nie interesuje mnie to, czy ktoś poczuje się urażony. Urażony może poczuć się pacjent, który idzie do kolejnego lekarza z nadzieją, płaci za wizytę, a na końcu i tak słyszy to samo. Tak się składa, że epicentrum acne tarda nakłada się na te lata życia, w których pacjent najbardziej potrzebuje tego, być czuć się pewnie w swojej skórze.


Od tego pytania nie ucieknie żaden dermatolog: skąd bierze się trądzik w wieku dorosłym. Marcin Prokop porusza kwestię fundamentalną - nie pyta o to, co trądzik nasila, pyta o przyczyny.

Dermatolog zaczyna bardzo dobrze - od androgenów, wspomina o insulinooporności, ale później zaczyna się litania cywilizacyjnych czynników.

Lekarz z lekkim uśmiecham na twarzy mówi, że "jest wiele teorii jak to zazwyczaj w medycynie". I tu zaczyna się problem z odróżnieniem spójnego systemu wiedzy opartej na badaniach (eksperymentalnych, klinicznych, epidemiologicznych, etc.) od czystych spekulacji, które tylko ocierają się o teorię naukową. Jest to teoria naukowa à rebours. Imitacja teorii.

Rozumiem, że format telewizji śniadaniowej narzuca luźny styl rozmowy, ale treść jest nie do przyjęcia.

Moja zarzuty stają się już nudne. Pierwszy z nich ma olbrzymią siłę rażenia. Jest to genetyka. Każda rozmowa na temat adult acne, która nie porusza kwestii genetyki tej choroby jest jałowa. Badania Goulden wyraźnie pokazały, jaką moc ma genetyka w tej chorobie - myślę, że warto będzie poświecić temu zagadnieniu odrębny wpis. 

W skrócie: badania pokazują, że bardzo wielu pacjentów z acne tarda ma w najbliższej rodzinie przynajmniej jednego krewnego pierwszego stopnia, który zmagał się lub zmaga z trądzikiem.

Jak to się ma do środowiskowej litanii? Nijak. Czynniki środowiskowe nie mają mocy permisywnej w życiu dorosłym jeśli chodzi o patogenezę acne tarda; mają właściwości modulujące - albo nasilają proces podstawowy, albo go wygaszają/wyciszają, ale nie redukują do zera.

Pamiętajmy - to, co piszę, nie dotyczy łagodnych tendencji trądzikowych, które względnie łatwo dają się kontrolować. Nie obawiam się, ale nie chciałbym wchodzić w konfrontację z kimś, kto napisze coś w stylu: "wyolbrzymiasz problem, dieta low-carb, zioła, regularne złuszczanie i zmywanie makijażu OCM - oto cały sekret". 

Każdy, kto zmaga się z acne tarda, doskonale wie, że to za mało.

To nie jest wyolbrzymianie, to nie sofistyka i nie semantyka - ktoś, kto nie zmaga się z acne tarda sensu stricto, po prostu tego nie zrozumie. 

Acne tarda sensu stricto nie daje się w prosty sposób kontrolować. W bardzo wielu przypadkach picie naparów z wierzbownicy i mięty, regularna ekfoliacja i wiele innych narzędzi to po prostu za mało.

Acne tarda sensu stricto nie da się wywołać zespołem/kombinacją czynników środowiskowych. I vice versa - nie zmienisz skóry z intensywną produkcją sebum w skórę idealną przy pomocy zmiany spektrum czynników zewnętrznych. 

[Edit: oczywiście trądzik da się bez problemu wywołać u niektórych osób z pozornie idealną skórą; dobrym przykładem są niektórzy kulturyści, którzy stosują np. nandrolon, insulinę, a do tego nie stronią od dużych ładunków insulinogennych protein. Prawda jest jednak taka, że to nie jest acne tarda i że nie wszyscy miłośnicy dużej masy mięśniowej reagują w taki sposób na intensywne strategie anaboliczne. Fenotyp/obraz kliniczny zależy oczywiście od predyspozycji - u jednego mężczyzny schemat anaboliczny wywoła przetłuszczanie się skóry, u drugiego akcelerację łysienia androgenowego, z kolei inni nie doświadczą negatywnych efektów skórnych. Wniosek jest prosty - ostateczny obraz zawsze jest kombinacją podłoża genetycznego i czynników środowiskowych.

Dlatego mówienie o acne tarda tylko w kategoriach zmiennych środowiskowych nie ma sensu.]

Jeśli podłożem acne tarda są zaburzenia hormonalne, to choćby pacjent wskoczył w wehikuł czasu i przeniósł się do środkowego paleolitu, i tak nie zmieni swojej skóry w normalną. A czy właśnie nie to jest marzeniem większości pacjentów?

Czy warto próbować działać na tej płaszczyźnie? Oczywiście! Tylko trzeba zrozumieć pacjentów, których pokłady cierpliwości są ograniczone. Jeśli ktoś próbuje, ciągle coś w swoim życiu modyfikuje, zaczyna wchłaniać blogi poświęcone tematyce paleo, ale nie udaje mu się osiągnąć wyznaczonego celu, w końcu musi nastąpić kryzys. A na końcu pacjent słyszy: "za mało zmian, musisz się bardziej starać", "może chcesz zbyt perfekcyjnej skóry". Bzdura - pacjent chce po prostu skóry normalnej, a nie takiej, nad którą trzeba skakać. Pacjent chce po prostu żyć bez lęku.

Drugi zarzut: doktor Rogowski przeskakuje wątek androgenów, jakby zupełnie nie wiedział, co ma powiedzieć. W sumie może nie ma. W takim razie zapraszam za kilka dni - może badania Scotta Slaydena, Vexiau i innych pomogą się doktorowi dokształcić w kwestii endokrynologii acne tarda.

Zatem jakie czynniki wymienia łódzki dermatolog?

Insulinooporność. Problem w tym, że w bardzo dziwnym kontekście. Według lekarza insulinooporność w acne tarda (bardzo ważny wątek) wynika być może ze starzenia. Nie za bardzo potrafię zrekonstruować taki tok myślenia. Nie ma to żadnego sensu - starzenie i acne tarda? Przecież to absurd - w ok. 80% przypadków acne tarda początek choroby przypada na wiek nastoletni (lub ciut powyżej). Starzejący się nastolatek? Starzejący się 20-latek?

Insulinooporność jest w wielu (nie we wszystkich oczywiście) przypadkach integralną cechą tej choroby. Dokładnie na tej samej zasadzie jak w zespole policystycznych jajników, gdzie składowe genetyczne grają pierwsze skrzypce.

Nie ma sensu rozwodzić się nad resztą wątków, ponieważ są to te same zdarte klisze. Kosmetyki, stres, fast food, otyłość, palenie.

Na takiej podstawie wyobraźnia kreśli szkic osoby walczącej z adult acne: otyła, "starzejąca się", siedząca w KFC, zestresowana, wypalająca paczkę papierosów dziennie, etc.

Przecież wszyscy wiemy, że to zupełnie tak nie wygląda. 

Małe zaskoczenie - większość pacjentów z acne tarda, których miałem przyjemność spotkać była bardzo szczupła, dbająca o najwyższą jakość pokarmów, nikt nie palił.

Wątku tłuszczów zwierzęcych nie będę komentował. Strzelam, że jeśli chodzi o biologię kwasów nasyconych, pan doktor zatrzymał się na II roku i biochemii. 

I dwie kwestie na koniec. W optyce eksperta trądzik wieku dorosłego jest dla pacjentów problemem estetycznym. Tak, estetycznym. Przykro mi, ale jeśli podłożem są problemy hormonalne, to nie mamy prawa redukować problemu, przede wszystkim psychicznego, do estetyki. Chociaż rozumiem to spojrzenie - dermatologia zamienia się powoli w medycynę estetyczną, przepływ pieniędzy przez kliniki i gabinety dermatologii estetycznej napędzany jest coraz bardziej przez klientów marzących o młodszym wyglądzie - i to udziela się lekarzom. Myślę, że przeciętny młody dermatolog wie zdecydowanie więcej na temat technik wolumetrycznych, niż o sieci cytokin w takich chorobach jak łuszczyca czy trądzik różowaty.

Na koniec dostajemy ten sam schemat, czyli: najpierw izotretinoina, a później, jeśli nastąpi nawrót, lekarz łaskawie pomyśli o podłożu hormonalnym.

Problem w tym, że leczenie izotretinoiną, mimo że w większości przypadków dobrze tolerowane [objawy tylko ze stron skóry i błon śluzowych], nie jest zabawką dermatologów. Kwas 13-cis-retinowy jest potężną substancją i nie można podchodzić do niej na zasadzie: jak nastąpi nawrót, to ja wtedy pomyślę o hormonach, i najwyżej powtórzymy leczenie. Oczywiście na koszt pacjenta. Nie tyle finansowy, co mentalny. 

Doktorze, proszę poczytać o wskaźnikach nawrotów i wtedy wypowiadać się na temat leczenia doustnym retinoidem.

Podsumowując: zero wzmianki na temat genetyki acne tarda, przeskoczenie nad wątkiem androgenów i kompletny brak zrozumienia istoty tej choroby.

PS Jeszcze refleksja ogólna: to nie jest tak, że wszyscy lekarze skazują pacjentów (głównie pacjentki) na żonglerkę preparatami miejscowymi do końca życia (końca życia gruczołów łojowych rzecz jasna). Wielu z nich widząc desperację kobiet decyduje się na włączenie hormonalnej antykoncepcji lub preparatów Cyprest lub Diane-35. 

Efekty są oczywiste: u wielu kobiet dochodzi do znacznej redukcji produkcji sebum, trądzik znika lub jego przyjmuje postać bardzo łagodną.

Pojawia się jednak pytanie, które zadali sobie chyba również autorzy dokumentu dotyczącego hormonalnego leczenia acne tarda: czy w przypadku trądziku opornego na konwencjonalne metody leczenia nie warto wykonać panelu badań PRZED włączeniem leczenia?

Jest to szalenie ważne - choćby z tego powodu, że w przypadku niektórych zaburzeń hormonalnych terapia przy pomocy OC nie jest de facto terapią, tylko maskowaniem, przykrywaniem podstawowego zaburzenia.

I bardzo często doskonale to widać po odstawieniu antykoncepcji. Szczególnie w sytuacjach, w których trądzik wraca silniejszy niż przed włączeniem OC.

Ten sam casus maskowania dotyczy leczenia izotretinoiną. Przecież doskonale wiemy, że nie jest to magiczny lek, a remisje muszą z czegoś wynikać. Nie można udawać, że kompletnie nie wiadomo, z czego wynikają nawroty.

Ktoś może zapytać: jeśli w niektórych przypadkach izotretinoina, Cyprest, Teenia cz Androcur maskują zaburzenia podstawowe, to co zrobić?

Niestety, odpowiedź nie jest prosta. Na pewno warto wykonać badania PRZED rozpoczęciem leczenia, a właściwie quasi-leczenia.

Warto też podkreślić, że nawet jeśli za konkretnym przypadkiem acne tarda stoją zaburzenia hormonalne, to nie znaczy, że izotretinoina zostanie odłożona na półkę i zapomniana. O nie, to jest zbyt cenny lek, problem w tym, że przez wielu dermatologów traktowany jest jak zabawka.

Zmierzam do tego, że w wielu przypadkach dzięki izotretinoinie moglibyśmy szybko doprowadzać skórę do stanu optymalnego, bo na tej płaszczyźnie nie ma sobie równych (i zapewne nigdy mieć nie będzie), ale dzięki jednoczesnej próbie korekcji podłoża hormonalnego moglibyśmy chronić pacjenta przed nawrotem.

Bo potem okazuje się, że po kilku-kilkunastu miesiącach od zakończenia leczenia izotretinoiną  załamany pacjent wraca, a lekarz rozkłada ręce.

I to nie są żadne luźne statystyki czy refleksje - to są fakty: w bardzo wielu przypadkach następuje remisja, której wielu lekarzy nie próbuje racjonalizować w oparciu o zestaw prostych badań.
5 GATTACA: sierpnia 2014 Zanim przejdę do sedna, chciałbym zaznaczyć, że ten cykl ("Mainstreamowy dermatolog w krainie acne tarda") nie jest przestrzenią ...

piątek, 8 sierpnia 2014

Endokrynologia acne tarda: androgeny, badania Hamiltona (1)

Androgeny (na czele z testosteronem) zajmują największą przestrzeń dyskursu dotyczącego hormonalnego podłoża acne, w tym acne tarda. Praktycznie każdy dermatolog zapytany o największego winowajcę acne bez wahania wskaże testosteron. I być może właśnie tu leży przyczyna nieporozumienia, jakim jest diagnostyka hormonalna acne tarda oparta tylko o poziom hormonu całkowitego.

A przecież od dawna wiadomo, że poziom testosteronu całkowitego jest bardzo słabym markerem hiperandrogenizmu.

Taka optyka narodziła się na początku lat 40. XX wieku, kiedy to James Hamilton, anatom i fizjolog z Albany Medical College, praktycznie w pojedynkę zbudował dogmat dotyczący roli androgenów w patogenezie trądziku i łysienia androgenowego.

Hamilton prowadził badania na wielu frontach (badał tasiemce, gruczoły łojowe chomików, toksyczność gazu musztardowego, etc.), ale jego kariera przyspieszyła pod koniec lat 30., kiedy badacze eksperymentalni zyskali dostęp do syntetycznego testosteronu, dzięki czemu można było wreszcie zacząć badać efekty biologiczne tego hormonu. Z badań eksperymentalnych przeprowadzanych na małpach, szczurach i myszach Hamilton szybko przeskoczył na obserwacje ludzi. A konkretnie kastratów.

Było to apogeum epoki fascynacji eugeniką, a powszechnym narzędziem stosowanym w więzieniach i zakładach dla niepełnosprawnych intelektualnie była przymusowa sterylizacja.

Hamilton bardzo szybko doznał epifanii - mężczyźni pozbawieni jąder nie łysieli, ich skóra produkowała śladowe ilości sebum i nie rozwijał się trądzik. To samo dotyczyło kobiet z usuniętymi chirurgicznie jajnikami.

Tytuły prac Hamiltona z lat 40. są wymowne: "Acne: male hormone substance: a prime factor in acne", "Male hormone stimulation is prerequiste and an incitant in common baldness".

Jego stanowisko również: "The author concludes that the predisposing factors, including congenital, are inefective in production of seborhea, acne vulgaris and premature alopecia in the absence of adequate gonadal hormone substance".

W skrócie: bez względu na inne zaburzenia hormonalne i bez względu na skłonności genetyczne - bez odpowiedniej ilości androgenów pochodzenia jądrowego lub jajnikowego nie ma szans na wystąpienie łojotoku, trądziku i przedwczesnego łysienia androgenowego.

Eunuch może pić hektolitry amerykańskiego mleka, zajadać się junk foodem, nie spać, być zżeranym przez stres, nabawić się potwornej insulinooporności poprzez przyjmowane niektórych leków, aplikować na skórę serum wypełnione najbardziej komedogennymi ingredientami, wstrzykiwać sobie insulinę, mieć niedobory retinolu, cynku, selenu, witaminy D, może mieć 20 różnych alergii, "dziurawe" jelita i głęboką depresję, etc. - i jedyne, co mu grozi, to mała zmiana zapalna od czasu do czasu, która jest totalną fizjologią. Ale nie grozi mu fenomen, który tu opisuję, czyli acne tarda.

Mam nadzieję, że rozumiecie, do czego zmierzam - do tego, że acne tarda nie da się tak po prostu wywołać "pędem życia". Możemy sterować tym zjawiskiem za pomocą wielu czynników środowiskowych (diety, suplementów, pielęgnacji, etc.), ale to nie są przyczyny per se. Jeśli ktoś nie odróżnia przyczyny od modulatora, to powinien spędzić trochę czasu na czytaniu Wittgensteina.

Jeśli ktoś uważa, że np. stres doprowadza do tak charakterystycznych zmian hormonalnych, jakie często spotyka się w acne tarda, to ja uważam, że ta osoba po prostu nie myśli. Od bardzo dawna śledzę postępy w biologii i endokrynologii stresu, ale łączenie acne tarda tak mocno ze środowiskiem po prostu nie trzyma się kupy, jest alogiczne i kompletnie sprzeczne z genetyką tej choroby.

Osoby dotknięte adult acne ciągłe słyszą to samo: zażywaj ileś tam gramów kwasu askorbinowego, poczytaj o niacynamidzie, witamina E to podstawa, nie stresuj się, wysypiaj się, unikaj mleka jak ognia, pizzy też, tostów też, napraw jelita, nawet jeśli nie masz objawów alergicznych - zrób testy, węglowodany to twój wróg, nie zapomnij o retinoidzie przed snem, złuszczaj się non stop, unikaj słońca, etc. Alogiczna, paleolityczna mantra.

Zresztą - na jakiej podstawie ktokolwiek przyjmuje arbitralny osąd, że człowiek paleolityczny nie zmagał się z trądzikiem wieku dorosłego? Z tego, co wiem, to ani Loren Cordain, ani żaden inny guru ruchu paleo nie odbył podróży w czasie. 

Cordain zrobił mnóstwo dobrego dla dermatologii i w ogóle nauk o zdrowiu, ale jego podejście do acne bardzo często przyjmuje postać fantazji dermatologicznej. Przejście na dietę low-carb i faszerowanie się suplementami w ogromnych dawkach nie zawsze daje wymarzone efekty.

Idąc tą ścieżką, można by było napisać "unikaj seksu" - bo przecież podnosi poziom prolaktyny, która może modulować produkcję androgenów i wykazuje działanie insulinomimetyczne (naśladuje insulinę). Absurd.

Wiem, że te czynniki są szalenie ważne, sam powtarzam tę mantrę, bo uważam, że to są fundamentalne kwestie dla szeroko pojętego zdrowia, ale nigdy nie zaakceptuję rozmijania się z faktami.

[Jeśli już mówimy o wpływie szeroko pojętych czynników środowiskowych w kontekście acne tarda, to one mają patogenetyczną moc sprawczą w życiu płodowym. Później, w życiu dorosłym, klasyczne czynniki środowiskowe (stres, dieta, etc.) są modulatorami, a nie przyczynami. Dlatego wmawianie pacjentowi, że zmieni swoją skórę w 100% za pomocą zmiany swojego życia jest po prostu głupotą. W lekkich postaciach skłonności do np. przedmiesiączkowych zmian takie strategie sprawdzają się czasami świetnie, o czym wcześniej pisałem, ale w acne tarda z intensywną produkcją sebum to często nie jest magic bullet.]

Wróćmy do potwora Hamiltona.

Tok myślenia fizjologa był zatem prosty: jeśli to androgeny (z naciskiem na testosteron) są hormonalnym fundamentem trądziku i łysienia androgenowego, to iniekcje syntetycznego testosteronu powinny odwrócić protekcyjny efekt kastracji.

Jak pomyślał, tak zrobił - więzienia i zamknięte szpitale psychiatryczne były w tamtych czasach laboratoriami. Podawał kastratom propionian testosteronu rozpuszczony w oleju z orzechów.

Efekt? Łatwy do przewidzenia: "A majority of all patients so treated developed first seborrhea, comedones, and later acne vuigaris, which conditon simulated the same ones seen in sexually normal individuals".

W 1963 roku Hamilton z Mestlerem opublikowali dwie prace, które podsumowały ich badania (warstwę etyczną zostawmy). Pierwsza, dotycząca produkcji sebum u enuchów i kobiet pozbawionych jajników, klarownie pokazała to, co obserwowano wcześniej: bardzo niski poziom testosteronu uniemożliwia normalną lub patologiczną produkcję sebum.

W drugiej pracy badacze zwrócili uwagę na efekty kastracji na już istniejący ciężki trądzik.

Obraz w treści 1
21-letni mężczyzna. 1. przed kastracją, 2. 6 miesięcy po zabiegu, 3. rok po zabiegu

Obraz w treści 1
21-letni mężczyzna. 4. i 5. 7 tygodni przed kastracją, 6. 7 miesięcy po zabiegu, 7. rok po zabiegu

Te badania z etyką nie miały nic wspólnego, natomiast dziś dla wielu dermatologów stanowią dogmat, który jest... błędny.

Jaki wniosek po dekadach znęcania się nad ludźmi wyciągnął Hamilton? Ano taki, że androgeny (znów z naciskiem na testosteron) są JEDYNYM czynnikiem, jaki warto brać pod uwagę przy analizie wpływu środowiska hormonalnego na łojotok, trądzik i łysienie androgenowe.

Miał prawo tak myśleć - eksperymentalna biologia gruczołów łojowych raczkowała wtedy. Obecnie wiemy, że androgeny pełnią rolę permisywną w acne - to znaczy, że bez ich odpowiedniego poziomu nie ma szans na rozwój łojotoku i trądziku. Badania eksperymentalne na izolowanych sebocytach pokazały jednak, że produkcja sebum (i w domyśle trądzik) nie jest prostą pochodną stężeń poszczególnych składowych koktajlu androgenowego. Nie wystarczy umieścić sebocytów w kulturze zawierającej dostateczną ilość androgenów, żeby zaczęły produkować sebum jak szalone. Potrzebne są również inne czynniki hormonalne, o których w następnych częściach cyklu.

Podsumowując: łojotok i trądzik nie są prostymi pochodnymi poziomu androgenów. Owszem, bez androgenów nie ma mowy o sebum i trądziku - i zazwyczaj trądzik i łojotok dobrze korelują z poziomem androgenów (nie tylko wolnego/aktywnego testosteronu!), ale na całość złożonego zjawiska, jakim jest trądzik, składa się też, między innymi, aktywność układu insulina-IGF-1. 

Oczywiście mówię tu tylko o fundamentach hormonalnych, czyli o tym, bez czego takie zjawisko jak acne by nie wystąpiło.

Hormony dają tło, iskrę, a na całość obrazu, tendencje do stanu zapalnego, etc. wpływa mnóstwo czynników środowiskowych, ale nie mówmy, że wykrywane zaburzenia hormonalne wynikają z codziennego życia. 

CDN

PS W swoich pracach Hamilton wyraźnie zaznaczał, że odcięcie skóry objętej procesami trądzikowymi od androgenów pochodzenia gonadalnego (jajnikowego lub jądrowego) nie działa jak czarodziejska różdżka - transformacja skóry odbywa się powoli, a retencja głębokich, penetrujących macierz skórną zmian utrzymuje się czasami wiele miesięcy. 

PS 2 Na bazie prac Hamiltona powstawały różne nadinterpretacje, które funkcjonują w dyskursie dermatologicznym do dziś:

1. Wspomniane już wielokrotnie wyciąganie wniosków na podstawie pomiaru stężenia testosteronu całkowitego;

2. Redukowanie roli androgenów nadnerczowych, przypinanie im etykietki "słabych" androgenów. 

Hamilton zbudował skrajnie nie-fizjologiczny kontekst: przecież to oczywiste, że odcięcie skóry od potężnej ilości jajnikowego/jądrowego testosteronu wywoła hipoandrogenemię, której w żaden sposób nie skompensują androgeny nadnerczowe. Eunuch nie jest fizjologią, to tylko model.

W warunkach fizjologicznych, przy normalnej produkcji testosteronu, dodatkowe peaki androgenów nadnerczowych dają hiperandrogenemię, która MOŻE, ale nie musi objawiać się np. trądzikiem. Nie wolno o tym zapominać - testosteron to nie jedyny androgen.

Zresztą każdy dermatolog powinien mieć w małym palcu endokrynologię NCAH, czyli nieklasycznej postaci wrodzonego przerostu nadnerczy - zaburzenia, które u pewnego odsetka pacjentów z adult acne może być przyczyną.
5 GATTACA: sierpnia 2014 Androgeny (na czele z testosteronem) zajmują największą przestrzeń dyskursu dotyczącego hormonalnego podłoża acne, w tym acne tarda. Prakty...

wtorek, 5 sierpnia 2014

Mainstreamowy dermatolog w krainie acne tarda (3)


Pacjentka zmagająca się z trądzikiem 6 lat (dawno już została przekroczona norma dla teen acne) pyta:

"Dzień dobry, Mam 19 lat, od 6 lat walczę z trądzikiem. Początkowo był niewielki, ale przez ostatnie 2 lata bardzo się nasilił. Chodzę od dermatologa do dermatologa, ale żadne metody nie pomagają. Zmiany obejmują twarz, szyję, dekolt, plecy, ramiona i brzuch. Są to zaskórniki oraz duże zmiany ropne. Chciałabym zrobić badania hormonalne, ale dermatolodzy mówią, że nie ma sensu. Ja jednak chciałabym je zrobić, aby poszukać przyczyny trądziku. Czy dermatolog może odmówić wydania skierowania na badania hormonalne?"

I czego się dowiaduje? Na szczęście niczego na temat pędu życia, ale lepiej nie jest:

"Istnieje możliwość zaburzeń hormonalnych w przypadku uporczywego trądziku, jednakże jest to rzadkie zjawisko i najczęściej skojarzone z innymi objawami nieprawidłowych hormonów. Trądzik wynika z typu skóry".

Że trądzik, obejmujący twarz, szyję, dekolt, ramiona, plecy i brzuch, ciągnący się 6 lat, nasilający się, jest niczym innym jak typem skóry.

Czym jest dla mnie taka opinia? Cynizmem w czystej postaci.

A może łuszczyca i pełnoobjawowe łojotokowe lub atopowe zapalenie skóry też są typami skóry?

Według pani doktor zaburzenia hormonalne w opornym na leczenie trądziku to egzotyka i kazuistyka. Chyba w mikroświecie pani doktor.

Postaram się jak najszybciej to rozwinąć i w 100% obnażyć żenujące braki w wiedzy na temat endokrynologii acne, a na razie przystawka:

Praca opublikowana w Dermatology rok temu: Androgenic hormone profile of adult women with acne.

Grupa doktor Marisy da Cunhy przebadała aż 835 kobiet powyżej 15. roku życia z trądzikiem. Bardzo duża grupa badanych pacjentek sprawia, że badanie z miejsca uzyskuje dla mnie status swoistego paradygmatu, ale minusem jest to, że skoncentrowano się tylko na androgenach, odpuszczając wrażliwość insulinową, prolaktynę oraz IGF-1.

Kolejnym minusem jest to, że grupę pacjentek z acne tarda połączono z pacjentkami w wieku nastoletnim, co nie musi, ale może wpływać na ogólną konkluzję.

A ta, mimo niewątpliwych minusów tego badania, jest miażdżąca dla lekarzy pokroju Marii Noszczyk czy Elżbiety Szymańskiej.

"The evaluation of the hormone profile showed that 54.56% of the patients had hyperandrogenism, and the levels of DHEA were most frequently elevated".

Mimo braku odniesienia się do wrażliwości insulinowej, aż u 54,56% pacjentek zdiagnozowano hiperandrogenizm.

BARDZO RZADKIE ZJAWISKO, naprawdę. 

Do jakich wniosków dochodzą autorzy badania?

"Therefore, in the face of the importance of hyperandrogenism in the pathogenesis of acne, standardizing the research of the hormone profile is paramount for the treatment and control of relapses in case of a surge of acne breakouts during a woman's adult life".

Kapitalne podsumowanie. 

Podejrzewam, że gdyby rozszerzono panel badań o prolaktynę, IGF-1, 17-hydroksyprogesteron i przede wszystkim wskaźnik HOMA-IR, który może nie jest idealnym markerem wrażliwości insulinowej, ale ze swojej skriningowej roli wywiązuje się bardzo dobrze, a do tego skoncentrowano się na pacjentkach powyżej 20. roku życia, otrzymalibyśmy w rezultacie dużo bardziej czułe badanie.

Strzelam, że wskaźnik detekcji zaburzeń hormonalnych u kobiet z adult acne w tak zaprojektowanym badaniu mógłby podskoczyć z 54,56% do 60-70%.

Pani doktor, naprawdę rzadkość.

Nasuwa się prosta refleksja: jak można taśmowo wypisywać recepty na miejscowe retinoidy, antybiotyki, etc. w sytuacji, w której skóra permanentnie bombardowana jest hormonami? Jaki to ma sens?

Jeszcze raz, pani doktor: research of the hormone profile is paramount for the treatment and control of relapses in case of a surge of acne breakouts during a woman's adult life!

Nie zbadano 30 kobiet, zbadano 835 kobiet! Dla mnie jest to jeden z wielu dowodów na to, że dermatologia to kraina zaludniona przez bardzo leniwe jednostki.

Pacjentka napisała: "Dermatolodzy mówią, że nie ma sensu".

Nie wszyscy, tylko ci, którym foldery agencji turystycznych i katalogi firm z sektora "beauty" przysłoniły literaturę dermatologiczną i endokrynologiczną.

PS Wiem, że to być może kiepsko o mnie świadczy, ale marzy mi się publiczna konfrontacja z kimś, kto cały czas dokłada cegiełki do mitu, który mówi, że trądzik wynika z typu skóry i że badania hormonalne to strata czasu. Może niedługo.

PS2 I nie przyjmuję zarzutu arogancji - arogancja jest dla mnie pochodną "arrogare" ubiegania się o prawdę. Skończyła się era medycyny, w której każdy lekarz może mówić to, co mu się podoba.
5 GATTACA: sierpnia 2014 Ekspert radzi: dr Elżbieta Szymańska, z -ca kierownika Kliniki Dermatologii CKS MSW w Warszawie Pacjentka zmagająca się z trądzikiem 6 ...

Mainstreamowy dermatolog w krainie acne tarda (2)

A co na temat biologii acne tarda ma do powiedzenia stały gość TVN, dr Ewa Chlebus, dermatolog specjalizujący się w leczeniu acne?


Zatem, jakie są przyczyny acne tarda, z czego wynika ciągnąca się w nieskończoność dysregulacja sebocytów?

"Na pewno stres i pęd życia, a ponadto pokarmy z wysokim indeksem glikemicznym (tzw. ulepszacze). Coś się zmieniło w przygotowaniu pokarmów. Od 10 lat to samo obserwuje się w Europie Zachodniej. Myślę, że z czasem zostanie to dokładniej opisane".

PĘD ŻYCIA.

Jeśli to nie jest ezoteryka, to nie mam pojęcia, co to jest. Na pewno nie dermatologia, na pewno nie biologia acne i z pewnością nie endokrynologia.

Zastanawiam się, dlaczego dermatolodzy nie mówią o przesiewowych badaniach kobiet z wieloletnim, opornym na leczenie trądzikiem. Aha, pewnie dlatego, że dogmat mówi, że takich badań wykonywać nie warto.

W takich wywiadach brakuje mi zawsze jedno pytania: jakie koszty, finansowe i mentalne, ponoszą pacjenci z adult acne w imię trudnej do ogarnięcia degrengolady środowiska tzw. dermatologów gabinetowych?

Prezentem od losu (a konkretnie od pewnego szwajcarskiego biochemika, któremu Amerykanie zwyczajnie ukradli ideę; może nie tyle ukradli, co po prostu zaczęli drążyć odłożone na bok wątki związane z tą syntetyczną pochodną retinolu) była izotretinoina. Magic bullet, który stracił sporo ze swojej początkowej magii już po kilku latach od wprowadzenia na rynek.

Pamiętam, że na zajęciach z dermatologii najbardziej interesowało mnie to, dlaczego u niektórych pacjentów po leczeniu klasycznym schematem Accutane/Izoteku następuje nawrót, a u niektórych nie. Usłyszałem: pewne geny.

Bo wiecie, w mniej więcej w 30-50% przypadków dzieje się tak, ze pacjent po jakimś czasie (najczęściej od 6 miesięcy do 1,5 roku) wraca do gabinetu dermatologa załamany, mówiąc "doktorze, moje gruczoły łojowe się obudziły", a doktor, śniący o jeszcze lepszych materiałach wolumetrycznych, rozkłada ręce - "nie wiem dlaczego".

Ja nie udaję, że wiem. Ale wiem coś innego: zanim wejdziesz z izotretinoiną w życie pacjenta z wieloletnim trądzikiem, zleć badania hormonalne, zamiast obiecywać cuda, ponieważ jeśli przed leczeniem magicznym retinoidem istniało zaburzenie hormonalne, to nawrót masz gwarantowany.
5 GATTACA: sierpnia 2014 A co na temat biologii acne tarda ma do powiedzenia stały gość TVN, dr Ewa Chlebus, dermatolog specjalizujący się w leczeniu acne? Rozm...

Mainstreamowy dermatolog w krainie acne tarda


Pani doktor zapytana o przyczyny adult acne, błyskawicznie powieliła, to co pacjenci walczący latami z trądzikiem (latami, ponieważ dominującą odmianą adult acne jest forma przewlekająca się z czasów dojrzewania) słyszą nieustannie:

"Najczęściej podejrzewa się zmiany w środowisku - zanieczyszczenia, dietę - bo w jej produkcji stosuje się coraz więcej nawozów i odżywek. Ale też , oraz, tzw. ogólne warunki życiowe, np. stres".

OK, nie da się ukryć, że "modern life is rubbish" (za Blur), chemizacja środowiska, w którym funkcjonuje współczesny człowiek, jest zatrważająca (polecam rozmowę z profesorem Krzysztofem Krzystyniakiem w ostatnim Przeglądzie), poziom stresu (nie tylko psychicznego) wzrasta wprost proporcjonalnie do tempa życia, jakość żywności i nasze nawyki żywieniowe pozostawiają wiele do życzenia, większość z nas ma głębokie niedobory wielu mikroskładników, ale ja wciąż nie widzę przełożenia na przyczyny.

Owszem, wszystkie te czynniki, pochodne wielkomiejskiego stylu życia, są ważne, ale nie jako przyczyny powstawania acne tarda de novo w życiu postnatalnym (o koncepcji powstawania adult acne w czasie okresu prenatalnego napiszę więcej wkrótce), lecz jako modulatory przebiegu choroby. W skrócie: w wielu przypadkach wielopłaszczyznowe interwencje dietetyczne, suplementacyjne i lifestyle'owe nie przynoszą wymarzonej dla wielu pacjentów transformacji skóry objętej adult acne w skórę normalną.

Efekty bywają fantastyczne - liczba zmian zapalnych osiąga bardzo niski poziom, zmiany, jeśli już się pojawiają, są mniejsze, szybciej ustępują, poziom produkcji sebum spada, ale w wielu przypadkach nie osiągamy za pomocą tych interwencji zadowalających efektów.

Wczoraj wieczorem dostałem maila od zrozpaczonej 40-letniej kobiety. Po krótkiej wymianie wiadomości (nie mamy możliwości spotkania się w tej chwili), dowiedziałem się, że próbowała wszystkiego, od interwencji dietetycznych po całe spektrum leków miejscowych, a mimo to tylko chwilami czuła jakąkolwiek kontrolę nad swoją skórą. Produkcji sebum nie kontrolowała nigdy. Napisała również, że ma absolutnie dość, że nawet powieki zalewają się sebum.

I jeszcze coś: NIGDY żaden lekarz, ani dermatolog (na których wydała małą fortunę), ani ginekolog, nie zasugerowali badań hormonalnych. Dlaczego? O tym Maria Noszczyk:


"Środowisko ma wpływ na zmiany hormonalne. Pacjentki z trądzikiem, z którymi się spotykam od razu biegną zbadać hormony i te badania często wychodzą doskonale".

Pani doktor, o ile mi wiadomo, to żadne czynniki środowiskowe nie są w stanie doprowadzić u wielu/większości pacjentów z acne tarda do takich zmian hormonalnych, które przedstawiają badania.

Kolejny aspekt - wiele badań wyraźnie wskazuje na silną składową genetyczną przewlekające się acne.

Jestem ciekawy, jakie to badania zleca pani doktor i jakie są ich rezultaty, ponieważ moje obserwacje są zupełnie inne niż dr Marii Noszczyk.

Z moich obserwacji oraz z badań, które wrzucę na bloga dziś lub jutro, wynika, że w większości przypadków acne tarda z silną składową łojotokową mamy do czynienia z charakterystycznym obrazem hormonalnym.

A jeśli tak, to miejscowe leczenie retinoidami, doustna antybiotykoterapia czy wychwalany pod niebiosa przez prof. Zalewska-Janowską kwas azelainowy są lekami objawowymi, a nie przyczynowymi.

Pani Noszczyk brnie dalej:

"Najlepszym miernikiem tego, czy nasze hormony są w normie, jest to, czy nasze miesiączki są w regularnie. Jeżeli są w normie - to żaden doktor nie będzie podejrzewał zaburzeń hormonalnych".

I to jest absolutny punch line. Jest to absolutnie najgorsza opinia na temat acne tarda, jaką kiedykolwiek czytałem. Nie analizuję, z czego wynika. Być może z tego, że zamiast śledzić Journal of Investigative Dermatology i Dermato-endocrinology, pani doktor i większość jej kolegów wolą wpatrywać się w katalogi firm zaopatrujących gabinety medycyny estetycznej.

Jeśli według Marii Noszczyk regularne miesiączkowanie jest bezwzględnym markerem równowagi hormonalnej, to jedyne, co mi zostaje, to odesłać panią doktor na poprawę końcowego kolokwium z endokrynologii i egzaminu z ginekologii.

Analiza wkrótce.
5 GATTACA: sierpnia 2014 Rozmowa z Marią Noszczyk w Wysokich Obcasach z września 2010 roku Pani doktor zapytana o przyczyny adult acne, błyskawicznie powieliła,...
< >