*Jad, agresja i ogólna (nieprzyjemna) tonacja bloga: to jest zarzut bardzo poważny, nad którym trochę się zastanawiałem. Uważam, że nie jest to zarzut z Marsa, ale początki, ze względu na tematykę, musiały tak wyglądać. Można zapytać: czy nie mogłem omówić kwestii związanych z diagnostyką hormonalną acne tarda z dystansem, z większym zogniskowaniem uwagi na konkretach i pójść łagodną ścieżką tzw. konstruktywnej krytyki (opartej o konkretną literaturę)?
Oczywiście, że mogłem, ale nie chciałem. Z pełną świadomością wybrałem retorykę gniewu i tonację quasi-arogancji. Z prostego powodu - uważam, że rasowa, klasyczna polemika ma szansę zaistnieć tylko wtedy, kiedy obie strony jakiegoś sporu etycznego czy intelektualnego mają wspólny cel, jakim jest np. dobro pacjenta czy analiza teorii naukowej.
W tym przypadku droga kompromisów zwyczajnie nie ma sensu, ponieważ tzw. środowisko dermatologiczne (z wieloma, ale jednak wyjątkami) to twór skostniały, a ja nie mam czasu na zgrywanie naiwniaka. Pacjenci zmagający się z acne tarda (niektóre historie ciągną się ponad dwie dekady!) najwyraźniej również stracili cierpliwość.
Naprawdę nie sądzę, żebym komukolwiek wlewał cykutę do ucha i serwował koktajle z dodatkiem strychniny.
*Przypominanie mi, że jest nade mną pewna struktura, która może posłać mnie (kiedyś) do zawodowego piekła - uważam za ogromny strzał w stopę i wykładnik nie tylko braku logicznego myślenia, braku podstawowej wiedzy na temat tego, jak powinna wyglądać interakcja pacjent-lekarz, ale i totalnego oderwania od rzeczywistości.
Mógłbym bardzo dużo napisać na temat tego, co myślę o Naczelnej Izbie Lekarskiej, ale to nie jest blog z ambicjami politycznymi i generalnie uciekam od jakichś złożonych refleksji deontologicznych.
Poza tym wyręczył mnie, w znakomitym stylu, profesor Jan Hartman. Jeśli chodzi o jego percepcję i analizę "izby pychy", to ja podpisuję się pod tym w 100%.
Polecam zapoznać się z tymi tekstami:
*Abstrahując od tego, że NIL to relikt i żywa skamieniałość, która nie powinna istnieć w epoce paradygmatu bioetycznego, ta organizacja posiada konkretne funkcje, z których każdy obywatel ma prawo ją rozliczać.
Przyjrzyjmy się jednej z nich, która polega na "sprawowaniu pieczy nad sumiennym i ZGODNYM Z AKTUALNĄ WIEDZĄ MEDYCZNĄ wykonywaniem zawodów lekarza i lekarza dentysty".
Zajrzyjmy również do Kodeksu Etyki Lekarskiej.
Art. 2.: "Najwyższym nakazem etycznym lekarza jest dobro chorego - salus aegroti suprema lex esto. Mechanizmy rynkowe, naciski społeczne i wymagania administracyjne nie zwalniają lekarza z przestrzegania tej zasady".
Art. 6.: "Lekarz ma swobodę wyboru w zakresie metod postępowania, które uzna za najskuteczniejsze. Powinien jednak ograniczyć czynności medyczne do rzeczywiście potrzebnych choremu zgodnie z aktualnym stanem wiedzy".
Art. 8.: "Lekarz powinien przeprowadzać wszelkie postępowanie diagnostyczne, lecznicze i zapobiegawcze z należytą starannością, poświęcając im niezbędny czas".
To oczywiście tylko wycinek, ale co nam to mówi w kontekście diagnostyki przewlekłych postaci acne/acne tarda?
O tym za chwilę.
*Weźmy dwa artykuły mówiące o roli badań hormonalnych w diagnostyce acne tarda.
Pierwszy dokument to coś, do czego odwołuję się bardzo często. Są to rekomendacje zespołu ekspertów Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego dotyczące terapii (oraz diagnostyki) hormonalnej acne. Dokument został wydany w roku 2011 i jest to w tym momencie artykuł klasyczny w naszych realiach.
Tekst nie jest idealny, wytyczne diagnostyczne z niego płynące również nie są idealne, ale jest to coś, co stanowi narzędzie, dzięki któremu można rozmawiać z lekarzem NFZ o tym, jak ważne są badania.
Co takiego zaznaczają eksperci?
"Leczenie hormonalne trądziku jest wskazane u pacjentek z łojotokiem, łysieniem androgenowym, zespołem SAHA (łojotok + trądzik + hirsutyzm + łysienie) oraz w wypadkach późno pojawiającego się trądziku".
I są to fundamenty - ile można leczyć miejscowo (lub doustnie antybiotykami) dojrzałe kobiety w sytuacjach, kiedy powinno przyjrzeć się hormonom?
Jasne, istnieją takie postaci acne tarda, które dają się kontrolować przy pomocy regularnych działań miejscowych i dietetycznych - nikt temu nie zaprzecza. Istnieje wiele form acne - z tym polemizować się nie da.
Idziemy dalej.
"Inne cechy wskazujące na istotną rolę zaburzeń hormonalnych w patogenezie trądziku u kobiet - i co za tym idzie na celowość włączenia leczenia hormonalnego to: oporność na standardowe metody leczenia, trądzik związany z hirsutyzmem i nieregularnymi miesiączkami (np. w PCOS), nawrót choroby po leczeniu izotretinoiną".
A teraz cios obuchem w głowę przeciętnego dermatologa.
"Badania laboratoryjne PRZED rozpoczęciem terapii winny obejmować oznaczenie we krwi: testosterony (wolnego i całkowitego), siarczanu dehydroepiandrosteronu (DHEAS), 17-hydroksyprogesteronu, oraz stosunku LH/FSH. Oznaczenie te należy wykonywać poza okresem owulacyjnym (najlepiej w trakcie miesiączki)".
Kiedy należy zlecić panel badań hormonalnych? PRZED wprowadzeniem danego schematu leczenia.
PRZED, PRZED, PRZED.
*O ile nasz rodzimy dokument nie jest perfekcyjny, o tyle kolejny artykuł ociera się o ideał.
Ta diagnostyczna epifania pochodzi z Indii. Już sobie wyobrażam reakcję przeciętnego rodzimego dermatologicznego znachora: "Haha, Indie, przecież to jakaś egzotyka".
Strzał w kolano, dermatologu - Indie już dawno połknęły Polskę, jeśli chodzi o podejście do kobiet z przewlekłym trądzikiem.
Jakim parametrom należy się przyjrzeć w sytuacji, kiedy mamy prawo podejrzewać podłoże hormonalne wieloletnich problemów ze skórą?
a) wolny i całkowity testosteron
b) androstendion
c) DHEAS lub DHEA
d) SHBG
e) 17-OHP
f) LH/FSH
g) prolaktyna
h) kortyzol [wg mnie ten parametr praktycznie nigdy nie odgrywa roli w diagnostyce acne tarda - z tego powodu, że stany cushingoidalne wyłapuje się wcześniej, na podstawie większej ilości objawów, niż tylko izolowany trądzik]
i) insulina - poziom na czczo oraz po obciążeniu glukozą
Wnioski są chyba oczywiste: wielu lekarzy po prostu łamie Kodeks Etyki Lekarskiej, udając, że w literaturze brak jest konkretnych zapisów.
Zapisów jest mnóstwo, te dwa teksty to tylko wisienka na torcie wielu badań z przeszłości (o których wkrótce - cykl "Endokrynologia acne tarda" będzie stale poszerzany).
I teraz tak: ja mam się bać tego, że kierunkuję myślenie bezradnych kobiet w oparciu o konkretną literaturę? Nie rozśmieszaj mnie, anonimowy trollu z komentarzy.
Ja tu nie stawiam diagnoz, nie chcę być robotem, który interpretuje i wydaje wyroki, nie ustalam leczenia, ponieważ jestem jeszcze nikim w tej profesji.
Natomiast bałbym się na miejscu lekarzy, którzy dosłownie doją pacjentki z pieniędzy bez żadnych wymiernych rezultatów.
Bałbym się miejscu Marii Noszczyk, która uważa, że jeśli miesiączki są regularne, to zapewne nic złego hormonalnie się nie dzieje.
Sorry, ale to przypomina mi bezradność intelektualną małej dziewczynki: "Jeśli miesiąćki sią regularne, tio ziaden pan doktorek nie będzie podejziewał zabuzień hormonalnych". Dziecku moglibyśmy wybaczyć.
*Podsumowanie: postulat jest krystaliczny - niech ci wszyscy lekarze tak koślawo wypowiadający się na temat acne tarda w mediach wsadzą sobie w cztery litery fantasmagorie dotyczące pędu życia, mleka i innych modulatorów (ważnych czynników, ale których nie da się nazwać przyczynami per se acne tarda) i zaczną spoglądać w stronę czegoś, co Kodeks Etyki Lekarskiej nazywa AKTUALNĄ WIEDZĄ.
Ok, ja spróbuję skończyć pierwsze teksty o mleku i rosacea, a Wy nie obrażajcie się z powodu olbrzymich objętości cyfrowego jadu :)