wtorek, 5 sierpnia 2014

Mainstreamowy dermatolog w krainie acne tarda (3)


Pacjentka zmagająca się z trądzikiem 6 lat (dawno już została przekroczona norma dla teen acne) pyta:

"Dzień dobry, Mam 19 lat, od 6 lat walczę z trądzikiem. Początkowo był niewielki, ale przez ostatnie 2 lata bardzo się nasilił. Chodzę od dermatologa do dermatologa, ale żadne metody nie pomagają. Zmiany obejmują twarz, szyję, dekolt, plecy, ramiona i brzuch. Są to zaskórniki oraz duże zmiany ropne. Chciałabym zrobić badania hormonalne, ale dermatolodzy mówią, że nie ma sensu. Ja jednak chciałabym je zrobić, aby poszukać przyczyny trądziku. Czy dermatolog może odmówić wydania skierowania na badania hormonalne?"

I czego się dowiaduje? Na szczęście niczego na temat pędu życia, ale lepiej nie jest:

"Istnieje możliwość zaburzeń hormonalnych w przypadku uporczywego trądziku, jednakże jest to rzadkie zjawisko i najczęściej skojarzone z innymi objawami nieprawidłowych hormonów. Trądzik wynika z typu skóry".

Że trądzik, obejmujący twarz, szyję, dekolt, ramiona, plecy i brzuch, ciągnący się 6 lat, nasilający się, jest niczym innym jak typem skóry.

Czym jest dla mnie taka opinia? Cynizmem w czystej postaci.

A może łuszczyca i pełnoobjawowe łojotokowe lub atopowe zapalenie skóry też są typami skóry?

Według pani doktor zaburzenia hormonalne w opornym na leczenie trądziku to egzotyka i kazuistyka. Chyba w mikroświecie pani doktor.

Postaram się jak najszybciej to rozwinąć i w 100% obnażyć żenujące braki w wiedzy na temat endokrynologii acne, a na razie przystawka:

Praca opublikowana w Dermatology rok temu: Androgenic hormone profile of adult women with acne.

Grupa doktor Marisy da Cunhy przebadała aż 835 kobiet powyżej 15. roku życia z trądzikiem. Bardzo duża grupa badanych pacjentek sprawia, że badanie z miejsca uzyskuje dla mnie status swoistego paradygmatu, ale minusem jest to, że skoncentrowano się tylko na androgenach, odpuszczając wrażliwość insulinową, prolaktynę oraz IGF-1.

Kolejnym minusem jest to, że grupę pacjentek z acne tarda połączono z pacjentkami w wieku nastoletnim, co nie musi, ale może wpływać na ogólną konkluzję.

A ta, mimo niewątpliwych minusów tego badania, jest miażdżąca dla lekarzy pokroju Marii Noszczyk czy Elżbiety Szymańskiej.

"The evaluation of the hormone profile showed that 54.56% of the patients had hyperandrogenism, and the levels of DHEA were most frequently elevated".

Mimo braku odniesienia się do wrażliwości insulinowej, aż u 54,56% pacjentek zdiagnozowano hiperandrogenizm.

BARDZO RZADKIE ZJAWISKO, naprawdę. 

Do jakich wniosków dochodzą autorzy badania?

"Therefore, in the face of the importance of hyperandrogenism in the pathogenesis of acne, standardizing the research of the hormone profile is paramount for the treatment and control of relapses in case of a surge of acne breakouts during a woman's adult life".

Kapitalne podsumowanie. 

Podejrzewam, że gdyby rozszerzono panel badań o prolaktynę, IGF-1, 17-hydroksyprogesteron i przede wszystkim wskaźnik HOMA-IR, który może nie jest idealnym markerem wrażliwości insulinowej, ale ze swojej skriningowej roli wywiązuje się bardzo dobrze, a do tego skoncentrowano się na pacjentkach powyżej 20. roku życia, otrzymalibyśmy w rezultacie dużo bardziej czułe badanie.

Strzelam, że wskaźnik detekcji zaburzeń hormonalnych u kobiet z adult acne w tak zaprojektowanym badaniu mógłby podskoczyć z 54,56% do 60-70%.

Pani doktor, naprawdę rzadkość.

Nasuwa się prosta refleksja: jak można taśmowo wypisywać recepty na miejscowe retinoidy, antybiotyki, etc. w sytuacji, w której skóra permanentnie bombardowana jest hormonami? Jaki to ma sens?

Jeszcze raz, pani doktor: research of the hormone profile is paramount for the treatment and control of relapses in case of a surge of acne breakouts during a woman's adult life!

Nie zbadano 30 kobiet, zbadano 835 kobiet! Dla mnie jest to jeden z wielu dowodów na to, że dermatologia to kraina zaludniona przez bardzo leniwe jednostki.

Pacjentka napisała: "Dermatolodzy mówią, że nie ma sensu".

Nie wszyscy, tylko ci, którym foldery agencji turystycznych i katalogi firm z sektora "beauty" przysłoniły literaturę dermatologiczną i endokrynologiczną.

PS Wiem, że to być może kiepsko o mnie świadczy, ale marzy mi się publiczna konfrontacja z kimś, kto cały czas dokłada cegiełki do mitu, który mówi, że trądzik wynika z typu skóry i że badania hormonalne to strata czasu. Może niedługo.

PS2 I nie przyjmuję zarzutu arogancji - arogancja jest dla mnie pochodną "arrogare" ubiegania się o prawdę. Skończyła się era medycyny, w której każdy lekarz może mówić to, co mu się podoba.
5 GATTACA: Mainstreamowy dermatolog w krainie acne tarda (3) Ekspert radzi: dr Elżbieta Szymańska, z -ca kierownika Kliniki Dermatologii CKS MSW w Warszawie Pacjentka zmagająca się z trądzikiem 6 ...

21 komentarzy:

  1. Trochę mnie to przeraża. Nie, nie trochę, bardzo. Idąc do lekarza stawia się na szali własne zdrowie, mając przekonanie, że to osoba z odpowiednią wiedzą, której można zaufać. A okazuje się, że nie można. Kiedy ja sygnalizowałam lekarzom swoje problemy (nie są bardzo uciążliwe, ale jednak nie mam cery normalnej) słyszałam, że to wcale nie problemy, wyglądam dobrze, a ludzie borykają się z gorszymi rzeczami. Mogę co najwyżej dostać tabletki antykoncepcyjne. Niestety, brałam je przez rok, co prawda nie ze względu na cerę, ale i tak uważam to za jeden z większych błędów w moim życiu. Chciałabym znaleźć lekarza, który powiedziałby mi, że zaskórniki wcale nie są normalne, za to mogę mieć jeszcze normalną skórę.

    PS Mam 21 lat. Biorąc pod uwagę, że pierwsze drobne problemy zaczęły się w gimnazjum - moje zaskórniki, lekki łojotok i sporadyczne zmiany ropne można już nazwać acne tarda, prawda?
    PS 2 Podobnego cynizmu można doświadczyć w alergologii, gdzie każde dziecko z lekkim kaszelkiem diagnozowane jest jako astmatyk i faszerowane sterydami. Też byłam takim dzieckiem, ofiarą lekarza sponsorowanego przez znaną firmę farmaceutyczną. Na szczęście już się z tego wygrzebałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz, Ewelino.

      Przede wszystkim bardzo bym nie chciał, żeby ten blog, a raczej rodzaj notatnika, był odbierany jako jakaś krucjata i przestrzeń personalnych ataków. Naprawdę wolałbym, i czytelnicy zapewne też, funkcjonować w świecie, w którym o takich rzeczach można było dowiedzieć się u każdego dermatologa czy ginekologa.

      To oszczędziłoby cierpień pacjentom.

      Nie chciałbym dokładać cegiełki do opinii mówiącej, że współczesna medycyna to mieszanka egoizmu, narcyzmu, biznesu i polityki. Wymiar merkantylny medycyny mnie odrzuca. Niestety, w wielu przypadkach ręce po prostu opadają.

      I ja uważam, że lepiej zabrać głos, jeśli ma się coś do powiedzenia, jeśli potrafi wskazać błędy w oparciu o źródła, niż milczeć. Jeśli mój ton jest dla kogoś gorszy, niż to, co potrafią wyprawiać z młodymi kobietami (i mężczyznami również) dermatolodzy, to bardzo mi przykro.

      > Mam 21 lat. Biorąc pod uwagę, że pierwsze drobne problemy zaczęły się w gimnazjum - moje zaskórniki, lekki łojotok i sporadyczne zmiany ropne można już nazwać acne tarda, prawda?

      Ogólnie przyjęta definicja acne tarda jest taka: "Acne tarda (adult acne) is defined as acne that develops (late-onset acne) or continues (persistent acne) after 25 years of age".

      Ale trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że to tylko etykieta. Przykładowo: 20-letnia pacjentka, która walczy z trądzikiem od 14. roku życia - termin acne tarda tu nie pasuje i pasować nie musi - ważne jest tylko to, że jest to trądzik długotrwały i oporny na leczenie.

      Tak naprawdę kluczem jest tu nie tyle wiek pacjentki, ale obraz kliniczny i przebieg.

      Definicja acne tarda i cezura 25. roku życia nie może być w żadnym razie alibi - nie leczymy definicji, nie leczymy wydruku z laboratorium - leczymy żywe istoty.

      Usuń
    2. I ja dziękuję :)

      Twój ton jest dla mnie jak najbardziej odpowiedni, a wręcz niezwykle profesjonalny i rzeczowy. Przytłacza mnie trochę ogrom Twojej wiedzy i mojej niewiedzy, ale pewnie to z czasem będzie się zmieniać na plus :) Jestem ogromnie wdzięczna za wszystkie te wpisy, bo sprowadzają mnie na dobrą drogę w pielęgnacji cery.

      Racja, nie można trzymać się sztywnych definicji. Mój błąd, po prostu człowiek lubi wiedzieć, że mieści się w jakiś ramach, że jego chorobę można zdefiniować, to daje jakieś oparcie ;)

      Absolutnie nie jestem przeciwna całej medycynie i wszystkim lekarzom, nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało. Studiuję kierunek medyczny i spotkałam na swojej drodze wspaniałych fachowców, ludzi oddanych swojej pracy i pacjentom. Ale kiedy spotyka się także osoby, które są kompletnym przeciwieństwem lekarza z powołaniem, nie sposób zwątpić...

      Mam coraz większe przypuszczenia, że również mieszczę się w grupie kobiet z zaburzeniami hormonalnymi. Po zmianie diety nastąpiła u mnie poprawa (nie tylko cery ale także ogólnego stanu zdrowia), ale problemy wciąż się pojawiają. Chyba pora poszukać dobrego specjalisty.

      Usuń
    3. > po prostu człowiek lubi wiedzieć, że mieści się w jakiś ramach, że jego chorobę można zdefiniować, to daje jakieś oparcie

      Jasne, chyba każdy z nas lubi klarowne sytuacje, tym bardziej w kwestiach związanych ze zdrowiem.

      Dla mnie to oczywiste, że nie ma sensu czekać, aż przekroczysz magiczną granicę 25 lat, a zamiast posługiwać się konkretnym terminem, można zastosować krótki opis: przewlekły trądzik, oporny na konwencjonalne metody leczenia. I to już wystarczy.

      Komentarze to może nie miejsce na takie refleksje (napiszę o tym więcej), ale ja absolutnie nie stoję na straży stanowiska, że absolutnie u wszystkich pacjentów z acne tarda lub trądzikiem przewlekłym da się wykryć konkretny problem endokrynologiczny, natomiast wyniki większości znanych mi dobrze zaprojektowanych badań mówią wyraźnie: nawet jeśli nie znajdujemy klasycznych jednostek endokrynologicznych, to i tak poziomy hormonów, np. androgenów, są wyższe niż u osób bez acne.

      A to nam mówi bardzo dużo o tym, co robić w sytuacjach, kiedy klasyczne metody leczenia miejscowego nie prowadzą do oczekiwanych efektów.

      Dlatego absurdem jest mówienie, że u większości kobiet z trądzikiem (czy to acne tarda, czy trądzikiem idącym w tym kierunku) wyniki badań hormonalnych są doskonałe.

      Absolutnie nie wychodzą doskonale. No chyba, że zleci się badanie testosteronu całkowitego (który jest fatalnym markerem hiperandrogenizmu) i DHEAS (który może być w granicach normy) i na tej podstawie wyciąga się wnioski. Takie wnioski można wyrzucić do kosza.

      > Po zmianie diety nastąpiła u mnie poprawa (nie tylko cery ale także ogólnego stanu zdrowia), ale problemy wciąż się pojawiają

      Pamiętam rozmowę z Diane Thiboutot (dzięki niej biologia acne wykonała wielki krok w przyszłość dekadę temu) na ten temat i jej słowa: "Diet alone is not a magic bullet in many cases of adult acne".

      Otóż to. Za pomocą diety manipulujemy poziomami hormonów, ale w wielu przypadkach to po prostu nie wystarcza. I w większości przypadków zaawansowanego adult acne strategie dietetyczne nie są w stanie doprowadzić skóry do stanu idealnego.

      Pacjenci bardzo często słyszą: "Nie jedz ziemniaków, nie pij szejków, za każdy zjedzony ze znajomymi kawałek pizzy spotka cię skórna kara, etc.".

      Biologia nie jest demokratyczna, ale nie może być tak, że dorosła osoba permanentnie myśli o pielęgnacji, restrykcjach dietetycznych, etc. A efekt często jest taki, że nawet przy syzyfowym wysiłku na wielu płaszczyznach (dieta, suplementacja, leki miejscowe, etc.) zmiany, rzadziej bo rzadziej, ale się pojawiają.

      Usuń
    4. W takim razie - jakie badania najlepiej wykonać? Czy w ogóle takie specjalistyczne analizy są dostępne dla przeciętnej Kowalskiej, jak ja, w każdym laboratorium? I co dalej - takie rozregulowane hormony da się przywrócić na właściwe tory odpowiednią kuracją, czy już do końca życia trzeba przyjmować leki? Przepraszam za tyle pytań, jestem trochę zagubiona, poza tym wolę nie szukać informacji na własną rękę, bo różnie się to może skończyć ;)
      I jeszcze raz dziękuję za tak wyczerpujące odpowiedzi.

      PS Jeżeli moje pytania są nie ma miejscu, proszę zignorować, nie chcę się narzucać :)

      Usuń
    5. http://polskietowarzystwoginekologiczne.com.pl/pliki/Kompleksowa_terapia_hormonalna_u_kobiet_z_tradzikiem-rekomendacje_2011.pdf

      To jest dokument wydany w 2011 roku przez zespół ekspertów PTG. Nie jest napisane wprost, że badania to podstawa, ale między wierszami można wyczytać sporo o czymś, co ja nazywam czujnością endokrynologiczną. Brzmi groźnie, ale to nic innego jak przesiewowe badania hormonalne u kobiet po okresie nastoletnim z trądzikiem opornym na leczenie konwencjonalnymi metodami.

      No właśnie - jakie badania? Według zespołu ekspertów: "Badania laboratoryjne przed rozpoczęciem terapii [hormonalnej] winny obejmować oznaczenie we krwi: testosteronu (wolnego i całkowitego), siarczanu dehydroepiandrosteronu (DHEAS), 17-hydroksyprogesteronu oraz stosunku LH/FSH".

      W naszym kraju nie ma obecnie lepszego dokumentu, natomiast według mnie nie jest to optimum - brakuje wątku wrażliwości insulinowej i androstendionu.

      Dlaczego według mnie tego brakuje - o tym wkrótce.

      > Czy w ogóle takie specjalistyczne analizy są dostępne dla przeciętnej Kowalskiej, jak ja, w każdym laboratorium?

      I tu leży problem. Żyjemy w kulturze, w której robienie badań przesiewowych u "na oko" zdrowych dorosłych ludzi (pomijam tu skrining w kierunku niektórych nowotworów) jest czymś przedziwnym.

      Jeśli chodzi o te badania hormonalne, to nie są to żadne wysublimowane analizy. Kobieta z wieloletnim trądzikiem i łojotokiem ma pełne prawo do takich badań. Jeśli nie jest bezdomna, ma prawo żądać takich badań.

      Problemem jest to, że izolowany trądzik (= bez zaburzeń cyklu, bez hirsutyzmu, bez otyłości, etc.) jest postrzegany przez wielu lekarzy jako norma/typ skóry/niewielki defekt estetyczny.

      I dlatego nikt nie chce badać tego zjawiska/problemu, bo dodatkowo medialne/mainstreamowe figury dermatologiczne pokroju Marii Noszczyk cementują mit o braku zasadności takich badań.

      > I co dalej - takie rozregulowane hormony da się przywrócić na właściwe tory odpowiednią kuracją, czy już do końca życia trzeba przyjmować leki?

      Hiperandrogenemia (jeśli istnieje) nie jest wieczna, ale, na Boga, nie można powiedzieć pacjentowi: "Słuchaj Pan/Pani, przetrwaj ten okres od 20. roku życia do nawet 65. rż, potem wszystko się uspokoi".

      Jeśli chodzi o leczenie hormonalne i metaboliczne acne tarda, to naprawdę ciężko rokować. Leki to nie żaden wyrok na całe życie. Może je stosować cyklicznie, a czasami korekcja zaburzeń jest trwała.

      Problem w tym, że nie mamy żadnych sztywnych schematów leczenia, ani żadnych dużych badań z follow-upem choćby 10-15-letnim pacjentów leczonych z powodu acne tarda.

      Także jest tu ogromna przestrzeń dla lekarza - ginekologa, dermatologa czy endokrynologa - to on musi wykazać się czujnością, kreatywnością i dużą wiedzą.

      I tak jak pisałem - fundamentem, idealnym punktem startowym, są po prostu badania.

      Te badania, o których medialne dermatolożki mówią, że są bez sensu. Bez sensu jest to, że wypowiadają się na tematy, o których nie mają pojęcia. Ani jako lekarze, ani jako naukowcy, ani jako pacjenci.

      Usuń
  2. Kiedyś nieśmiało poprosiłam o skierowanie na badania hormonalne, nawet nie tyle o skierowanie co o wypisanie rodzaju badań które mogłabym wykonać, ponieważ był to prywatny gabinet, a ja te badania chciałam wykonać odpłatnie.

    Pani doktor popatrzyła na mnie jak na kosmitkę i zaczęła mnie przekonywać, że takie badania nic nie dadzą i z wielką łaską powiedziała żebym zrobiła poziom testosteronu. Oniemiałam bo tyle to sama wiedziałam.

    Miałam nadzieję, że dostanę chociaż jakąś wskazówkę co warto by sprawdzić. Jako laik w tej kwestii nie chciałam w ciemno robić szeregu niepotrzebnych badań za ciężkie pieniądze.

    Satysfakcjonującej informacji nie otrzymałam, wręcz poczułam się jak natręt, który wymaga od tej pani nie wiadomo czego.

    Po tamtej sytuacji już w żadnym innym gabinecie nie odważyłam się poprosić o badania. Muszę przyznać, że w kontakcie z lekarzami robie się strasznie „malutka”. Brak mi pewności siebie (rezultat wieloletniej walki z trądzikiem) boję się odezwać, cokolwiek zasugerować, żeby nie zostać sprowadzona do parteru, bo przecież to ten po drugiej stronie biurka jest lekarzem.

    Wszechobecne tłumaczenie przyczyn przewlekłego trądziku tylko i wyłącznie stylem życia, dietą, stresem itp. jest dla mnie niezrozumiałe.
    Owszem zgodzę się z tym, że ograniczenie czy odstawienie konkretnych produktów pomaga przy kontrolowaniu stanu skóry ale nie eliminuje problemu.

    Moje życie już i tak jest uzależnione od stanu mojej cery.
    Od tego zależą spotkania towarzyskie, wyjazdy, itp. Ciągle myślę w kategoriach zrobię to czy tamto, ale wszystko zależy od tego jak będę wyglądać w danym dniu i jak się będę z tym czuła.
    Do tego jeszcze to nieszczęsne jedzenie, zjeść czy nie zjeść, będę tego żałować czy może nie. Koszmar jakiś !!!

    Patryku jaka arogancja? Gdyby było więcej takich „aroganckich” osób, może problem nie byłby spychany na margines.
    Osobiście cenię sposób, w jaki wyrażasz swoje zdanie i opinie na dany temat.

    Pozdrawiam!

    P.S. Tak sobie myślę, że kiedy kolejnym razem udam się do specjalisty to skłamię, że mam nieregularne miesiączki. Może to skłoni lekarza do zlecenia badań, bo przecież nadmierny łojotok i przewlekły trądzik to taka "moja uroda" i nie ma co szukać przyczyny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej Kamila,

      Przykro się robi, kiedy się to czyta.

      Zachowanie dermatologów, endokrynologów i ginekologów wynika z niewiedzy, niewiedzy na bardzo podstawowym poziomie - dostęp do literatury przedmiotu nie stanowi żadnego problemu, zresztą ich obowiązkiem jest to wiedzieć, ale przede wszystkim z percepcji trądziku.

      Większość środowiska jest święcie przekonana, że jeśli trądzikowi w wieku dorosłym nie towarzyszą bardziej spektakularne (w ich oczach) objawy, takie jak hirsutyzm, otyłość, zaburzenia miesiączkowania, to pacjent nie ma się czym martwić i a swoje problemy może uznać za typ skóry, z którym musi po prostu żyć. Lub zdecydować się na hormonalną antykoncepcję. Tak to zazwyczaj wygląda.

      Problem w tym, że przystojny pan ginekolog i zbotoksowana pani dermatolog z hialuronowymi ustami nie mają zielonego pojęcia, co przeżywa kobieta, której życie kręci się wokół skóry. To nie jest jałowa krytyka, wisi mi to, jacy lekarze są poza miejscem pracy, ale jeśli ktoś nie rozumie pacjenta, to jest to problem.

      Jeśli szeregowy lekarz nie chce czytać, ok, jego sprawa, ale powinny istnieć jakieś odgórne zalecenia, zgodne z tym, co przedstawiają badania. W naszym przypadku odgórne, czyli stworzone przez Polskie Towarzystwo Dermatologiczne, ale ten organ jest żałosny.

      Natomiast ten linkowany przeze mnie dokument PTG z 2011 r. to obecnie podstawowa broń kobiet, które chcą badań.

      > Moje życie już i tak jest uzależnione od stanu mojej cery.
      Od tego zależą spotkania towarzyskie, wyjazdy, itp. Ciągle myślę w kategoriach zrobię to czy tamto, ale wszystko zależy od tego jak będę wyglądać w danym dniu i jak się będę z tym czuła.
      Do tego jeszcze to nieszczęsne jedzenie, zjeść czy nie zjeść, będę tego żałować czy może nie. Koszmar jakiś

      Fantastycznie to ujęłaś. To jest właśnie fenomen tej choroby - doprowadza do obłędu w postrzeganiu wszystkiego - suplementów, diety, stresu, pielęgnacji, snu, relacji towarzyskich, etc.

      A wystarczy tak niewiele, by zracjonalizować sytuację: oznaczyć kilka prostych parametrów hormonalnych (+ wykonać USG jajników) i na spokojnie przeanalizować te dane, by pomóc kobiecie lub mężczyźnie. Nic więcej.

      Dla mnie lekarz, który w takich przypadkach na oko wypisuje setną tego dnia receptę na Jeanine czy Teenię, jest znachorem.

      Doustna antykoncepcja nie leczy zaburzeń hormonalnych, tylko je maskuje.

      Usuń
  3. Cześć Patryku, jeśli to niezbyt osobiste pytanie, to na jakim etapie studiów obecnie jesteś?
    Czy już odbywasz specjalizację? Pytam o to, ponieważ Twoja wiedza bardzo mi imponuje i teraz zgaduje, ale jesteś lekarzem Dermatologiem?
    Gdzie przyjmujesz indywidualnie swoich pacjentów?

    Nina

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj Patryku :) Mój trądzik pojawił się ok. 30 roku życia, więc młodzieńczy z pewnością nie jest. Obecnie mam 34 lata. Cera uspokoiła się całkowicie na jakieś 1,5 roku - był to czas, gdy byłam w ciąży i intensywnie karmiłam piersią. Wraz z powrotem miesiączki, powrócił trądzik, silniejszy niż kiedykolwiek w życiu. Nie jest on tak straszny, jak u niektórych, ale i tak mam go dość ;) Ale do rzeczy: to, co opisałam powyżej utwierdza mnie w przekonaniu, że za trądzik lub jego brak odpowiedzialne są u mnie hormony. Bo niby czemu pojawia się i znika w trakcie największej rewolucji hormonalnej (i po jej wygaśnięciu), jak może zajść w organizmie kobiety? Ale oczywiście żaden z trzech dermatologów, których odwiedziłam, nie chciał ciągnąć tematu hormonów. Wypisano mi: differin, zineryt, a potem triacneal. I tyle. Oczywiście zmiany się ładnie uspokoiły, po czym po 2-3 miesiącach wróciły z dawną siłą. Poszłam do lekarza ponownie i usłyszałam, że kuracja już się skończyła, tych leków nie mogę stosować stale, więc tylko żebym sobie smarowała raz na jakiś czas buzię triacnealem i unikała komodogennych kosmetyków. Nie powiem, zła jestem i rozżalona, że idę do SPECJALISTY, płacę 200 zł za wizytę i wychodzę po 4 minutach z zapisanym ogólnodostępnym kremem, bez przeprowadzenia wywiadu, bez nawet przyjrzenia się moim wypryskom!
    Czy myślisz, że (dla zaspokojenia własnej ciekawości) warto zbadać sobie poziom tych hormonów, które wymieniłeś? Można po prostu iść do laboratorium i poprosić o to? Tak na własną rękę, odpłatnie? Jest sens?
    Pozdrawiam, Kasia

    P.S. Mam też prośbę - czy mógłbyś kiedyś napisać o zjawisku aknegenności kosmetyków? Nie o słynnym "zapychaniu" i zwalaniu wszystkiego na komodogenność, ale właśnie o tym drugim problemie. Bardzo mało w polskim internecie jest informacji na ten temat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć,

      > Mój trądzik pojawił się ok. 30 roku życia, więc młodzieńczy z pewnością nie jest

      Klasyczny late-onset.

      > Ale do rzeczy: to, co opisałam powyżej utwierdza mnie w przekonaniu, że za trądzik lub jego brak odpowiedzialne są u mnie hormony

      Inaczej: na całość obrazu acne składa się wiele czynników, ale racja - iskrą są ZAWSZE hormony.

      Czy zawsze, mimo rzetelnych badań diagnostycznych, udaje się jednoznacznie wskazać przyczynę? Nie zawsze. Nie chciałbym przeskakiwać z jednego mitu na drugi.

      Ja po prostu uważam, że każda kobieta z opornym na leczenie konwencjonalnymi metodami adult acne zasługuje na prosty zestaw badań. Tylko tyle, ale dla wielu lekarzy aż tyle.

      > Nie powiem, zła jestem i rozżalona, że idę do SPECJALISTY, płacę 200 zł za wizytę i wychodzę po 4 minutach z zapisanym ogólnodostępnym kremem, bez przeprowadzenia wywiadu, bez nawet przyjrzenia się moim wypryskom!

      Niestety, tak to generalnie wygląda.

      Głowa przeciętnego dermatologa jest pełna takich myśli: "Ok, to tylko trądzik, make-up i tak zakryje drobne zmiany, daj hajs, ja machnę receptę na jakiś retinoid".

      Kiedy pacjentka zaczyna drążyć, pojawiają takie myśli: "Cholera, co ona gada, jakie hormony? Przecież miesiączkuje, nie ma wąsów. Nie zawracaj mi głowy jakimiś androgenami, a jak chcesz pogadać o insulinie czy nadnerczach, to leć do endokrynologa, ale koniecznie prywatnie. Ten biznes musi trwać. Kobieto, nie wariuj, to nie łuszczyca".

      > Czy myślisz, że (dla zaspokojenia własnej ciekawości) warto zbadać sobie poziom tych hormonów, które wymieniłeś? Można po prostu iść do laboratorium i poprosić o to? Tak na własną rękę, odpłatnie? Jest sens?

      Tu nie chodzi nawet o zaspokajanie ciekawości. Każda kobieta zmagająca się z trądzikiem w wieku dorosłym, które ma gdzieś leczenie miejscowe, zasługuje na diagnostykę.

      Jasne, każde laboratorium wykonuje te badania.

      > Mam też prośbę - czy mógłbyś kiedyś napisać o zjawisku aknegenności kosmetyków? Nie o słynnym "zapychaniu" i zwalaniu wszystkiego na komodogenność, ale właśnie o tym drugim problemie

      Najpierw muszę się uporać z tematem podłożem hormonalnego acne tarda, ale myślę, że prędzej czy później poruszę i ten wątek.

      Trzymaj się, Kasiu. Wielkie dzięki za komentarz.

      Usuń
  5. Witaj Patryku!
    Na wstępie wielkie podziękowanie za reaktywację bloga, to dla mnie wciąż niewyczerpana kopalnia wiedzy, która oprócz fachowych informacji daje mi wiarę, że jeszcze kiedyś może być lepiej.

    Dziękuję, że napisałeś to, co już dawno powinno być ogłoszone na wszystkich ogólnopolskich konferencjach i sympozjach dermatologicznych i nie tylko. To, że to nie my, osoby z trądzikiem jesteśmy sobie sami winni, bo żyjemy w stresie, w cywilizacji XXI wieku, jemy byle co i w ogóle nie dbamy o siebie. Przekazy jakimi jesteśmy (moim zdaniem wręcz podprogowo) bombardowani przez statystycznego dermatologa, m.in. że jeśli już wszystko zawiodło, to można zwalić winę tylko na człowieka i jego "urodę" bądź "skłonności" albo na "sorry, takie mamy czasy". Mniemam, że my trądzikowcy mamy już na tyle wiadomości na temat swojego problemu, że niejeden lekarz mógłby się zdziwić. Tylko co z tego, kiedy po wizycie w gabinecie człowiek wychodzi z myślą pt." A może on ma jednak rację? W końcu jest specjalistą" I błędne koło się zamyka.

    Mam podobne doświadczenia do Twoich Kamilo, te same refleksje dotyczące trądziku jako problemu nie tyle estetycznego, co raczej psychologicznego, do którego to my, istoty myślące, czujące, współistniejące z innymi ludźmi, musimy przywyknąć, nauczyć się żyć, nieustannie kontrolować. Nieustanne poczucie winy i kompleksy z którymi trzeba co dzień walczyć, nieustanne, momentami nieświadome porównywanie się do innych (zwłaszcza w przypadku kobiet) zdrowych ludzi, których życie wydaje nam się bajką, bo przecież nie mają "tego czegoś na twarzy". Kombinowanie z kremami, dermokosmetykami,wieczne testowanie leków miejscowych i ich współpraca z filtrami, faszerowanie się ziołami, suplementami, pilnowanie diety, poziomu cukru, indeksów glikemicznych, a potem szacowanie, co lepiej zjeść by sobie i tak zaszkodzić, ale mniej niż więcej (bo przecież i tak spektakularnych efektów brak). Już nie wspomnę o technicznych aspektach życia, pielęgnacji cery i związanych z tym "ceregieli". Tak, to wszystko jest naszą domeną. Ale co z tego, kiedy i tak niejeden specjalista stwierdzi, że to za mało, wciąż za mało, bo właściwie to nie wiadomo, co jest przyczyną.

    Patryku, można by takie przykłady lekarskiej ignorancji mnożyć. Ja na razie się poddałam, bo żaden endokrynolog nie zlecił mi badań, które uważasz za stosowne. Może przyjdzie taki dzień, kiedy będzie mnie stać, by wydać na nie te 500zł. Tylko co z tego, jeśli nikt nie będzie w stanie ich przeanalizować i wysnuć jakichś konkretnych wniosków.

    Mimo to, trwam w nadziei...

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepraszam zapomniałam o podpisie. Lilka

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja mam 30kilka lat i z trądzikiem zmagam się od czasów nastoletnich- ostatnio wszyscy lekarze, których odwiedziłam twierdzą, że to rosacea- może i tak, ale na pewno nie zaczęło się od naczynek, a od zmian zapalnych właśnie i to wile lat temu (ponad 15). Często słyszałam, że 'taka już moja uroda' i dostawałam zalecenia mega drogich zabiegów na niewiadomoco. Na szczęście jakiś czas temu znalazłam lekarza, który potraktował sprawę poważnie i zapisał w miarę działający pakiet zewnętrznych smarowideł- oczywiście nie zlikwidowało to problemu, ale trochę go złagodziło. Ostatnio wybrałam się też do endokrynologa, który zlecił badanie hormonów z wrażliwością insulinową i wit.D (oczywiście niestety wszystko prywatnie) zobaczymy...

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam,
    moje pytanie niekoniecznie odnośnie głównego tematu, ale pośrednio. czy byłby Pan uprzejmy rozwinąć na blogu temat hirsutyzmu?
    Nie mam problemów z cerą, praktycznie mam cerę idealną, ale bycie kobietą z wąsami, brodą i włosami wokół sutków naprawdę nie jest fajne.
    Pozdrawiam
    Marta

    OdpowiedzUsuń
  9. Witajcie,
    stwierdziłam, że opiszę tu swoją historię 20 letniej walki z chorobą, ale wyszło mi tego 2 strony A4, więc odpuściłam.Może kiedyś- jak Patryk zrobi taki dział na blogu "Opowiem Wam moją historię":D

    W skrócie. Mam blisko 40 lat, trądzik od 19 roku życia (bardzo późne dojrzewanie). Męczy mnie z większymi bądź mniejszymi przerwami w ciągu tych dwóch dekad (ciąże, karmienie piersią, okresy antykoncepcji). Przeszłam kurację Izotekiem (oczywiście wróciło, a jakże), miałam epizody dietowe (że niby śmieciowe jedzenie i ostre przyprawy pogarszają stan - bullshit), roczne branie Atywii omal nie doprowadziło mnie do zakrzepicy (bo po co zlecić badania krwi w trakcie brania pigułek). Dziś wewnętrznie biorę tylko wierzbownicę, oraz zewnętrznie ciężki kaliber retinoidów i kwasów stosuję na twarz(oczywiście nie wszystko na raz). Plecy niestety to jeszcze wulkany i blizny. Obserwuję też wychodzenie małych krostek na brzuchu (nie wygląda jak typowy trądzik, ale niestety jestem tam mocno owłosiona a tak gdzie włosy, tam łojotok i trądzik). Może jestem pierwszym na świecie przypadkiem z rynną łojotokową na brzuchu?:P

    Z trądzikiem nauczyłam się żyć, zwłaszcza że na twarzy od kilku lat męczę się tylko z postacią zaskórnikową (mam nadzieję, że wulkany już na nią nie wrócą). Dziś bardziej śmieszne jest to, że jestem kobietą ze zmarszczkami i trądzikiem:). Ja mam trądzik hormonalny i jestem o tym przekonana w 200% ( w badaniach wyszedł wysoki androstendion, a mój przerost owłosienia też wskazuje na to, że hormony są pożywką dla tej choroby).

    Patryku, czy są w ogóle jakieś statystyki, badania na to ile kobiet po menopauzie ma jeszcze trądzik? Jest jakiś odnotowany przypadek najstarszej osoby z trądzikiem? Myślałam, że jeszcze jakieś 10 lat i mam z górki;), ale ostatnio Pani dermatolog stwierdziła, żebym się nie cieszyła na zapas.

    Pozdrawiam i nie poddawajcie się w walce:)
    Bromba

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brombo,
      nie jestem Patrykiem i nie znam statystyk, mogę tylko powiedzieć, że moja mama ma 59 lat i w dalszym ciągu trądzik, a także dosyć mocno przetłuszczającą się skórę :)
      Pozdrawiam,
      Sylwia

      Usuń
  10. Witam wszystkich :-) Jestem kosmetologiem sama przezywalam rozne zmiany skorne i choroby ,teraz przezywam problemy moich klientow a szczegolnie to ze nie ma wspolpracy pomiedzy dermatoligiem' ginekologiem 'endokrynologiem, kosmetologiem. Duzo klientow ma po uszy dermatologow. Czesto rade zbadac homrony nawet jak nie ma widocznych zmian podwyzszenia androgenow. Ale niestety, sama bylam przypadkiem problemow z okresem, nadmiernym owlosieniem , tradzikiem i cysta na jajniku- a hormny byly w normie. Czasem nawet jak jest to norma ksiazkowa to nie jest to norma dla naszego organizmu -dla mojego nie byla. Tabletki antykoncepcyjne ? Dawniej bylam na tak, teraz daje pierwszenstwo regulacji pracy danego narzadu a nie chemicznej i tak naprawde sztucznej regulacji. Watroba jako 'laboratorium' organizmu musi tu tez byc wziete pod uwage. Pilnowanie sie tego co jemy to jedno ale pozbycie sie tego co przez lata bylo gromadzone w organizmie, szczegolnie przez leczenie antybiotykami- to jesze wazniejsza sprawa.obecnie testuje na sobie :-) i kilku klientkach regulacje hormonow za pomoca ziol zwiekszajacych estrogeny. Wszystkie mamy bolesne okresy i po 2 miesiacach czuc roznice:-) w bolesnosci, a cera ? Kazda reaguje inaczej, wiec jeszcze nic pewnego. Do tego dieta o niskim indeksie glikemicznym i oczyszanie watroby. O antybiotykach i izotretinoinie juz nie chce slyszec. Mysle ze kazda z osob z dlugotrwalym tradzikiem powinna byc otoczona opieka psychologa, ktory by rozumial wplyw tej choroby na aspekty zycia, bo stres rowiez podnosi hormony androgenowe i kolo sie zamyka.

    Moze cos wlasnie dokladniej Patryku na temat przemian hormonalnych pod wplywem stresu wiesz? Stresem tez dla organizmu jest brak samoakceptacji, zle relacje rodzinne, samotnosc itp uczucia nie koniecznie tylko zly szef.

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam serdecznie, Czy mogłabym prosić o Pana opinię na temat witaminy B3 w żelu Glacid w działaniu na trądzik , u mnie żel ten dał spektakularne rezultaty w połączeniu z witaminą B3 i B5 doustnie, wcześniej leczyłam się wszystkim bez rezultatu, czy gdyby zrobić żęl o wyższym stężęniu witaminy B3 czy nie byłby to dobry a nieszkodliwy i tani lek na trądzik? Moim zdaniem cena Glacidu to są wolne żarty i nie rozumiem dlaczego nikt nie wyprodukuje żelu z wyższym stężeniem witaminy B3 skoro jest ona tania i działa, Chciałabym się dowiedzieć czy są dowody na to ze ta witamina faktycznie działa na trądzik. Pozdrawiam Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Glacid?

      Chodzi zapewne o Glamid.

      > nie rozumiem dlaczego nikt nie wyprodukuje żelu z wyższym stężeniem witaminy B3 skoro jest ona tania i działa

      Stężenie B3 w Glamidzie wynosi 4% i nie sądzę, żeby jakikolwiek koncern wypuścił na rynek preparat z wyższym stężeniem, ponieważ 4-5% (w świetle większości badań, jakie znam) wydaje się odpowiednim kompromisem między działaniem przeciwzapalnym (pożądanym w leczeniu acne) a działaniem drażniącym.

      > Chciałabym się dowiedzieć czy są dowody na to ze ta witamina faktycznie działa na trądzik

      Są:

      http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/7657446
      http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/23914212
      http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/23786503
      http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/22399861

      Pozdrawiam

      Usuń
  12. Hej Patryk,
    Po wizycie u dermatologa zostal mi przepisany lek, ktory nazywa sie SPIRONOLACTONE. Oczywiscie mam tradzik, mysle, ze klasyk, zuchwa, szyja, plecy ropne dlugo gojace sie wykwity (na szcescie najbardziej rzucilo mi sie na plecy wiec jestem to w stanie ukryc). Lek podobno blokuje dzialanie testosteronu i podobno w Stanach to standard przy leczeniu tradziku. Czy wiesz moze cos o tym leku, martwi mnie to, ze on jest podawany na obnizenie cisnienia a ja jestem naturalnie 90/60 i wolalabym nizej nie schodzic:D. Nie rozumiem czemu lekarz nie wyslal mnie na badania hormonalne, czy fakt, ze biore tabletki anty (pop ze wzgledu na migreny) znieksztalcil by wyniki badan? Mialam jedynie badany hormon tarczycy i tu wszystko bylo w normie.

    OdpowiedzUsuń

< >