sobota, 18 października 2014

Robert Lustig Superstar


Błyskawiczna notatka, ale myślę, że warto.

Jeśli ktoś interesuje się problemem szeroko pojętych chorób cywilizacyjnych, to z pewnością wie, kim jest Robert Lustig. W pigułce: Lustig jest wybitnym endokrynologiem dziecięcym, który od lat wściekle atakuje koncerny zalewające świat śmieciowym jedzeniem. Można mu wiele zarzucić - choćby elementarne błędy w przedstawianiu tak podstawowego zagadnienia jak biochemia fruktozy i nieco nachalne demonizowanie tego związku - ale nie można odmówić mu charyzmy, energii i, prawidłowo pojmowanej, arogancji.

Dlaczego Lustig jest ważną postacią? Przede wszystkim dlatego, że każdemu publicznemu wystąpieniu towarzyszy potężny feedback. Słowa Lustiga nigdy nie rozpływają się w próżni. Zatem - taki ktoś jest wybornym nośnikiem idei.

W rozmowie z Billem Maherem Lustig wywiązuje się z tej roli perfekcyjnie. 

Do tej pory koncentrowałem się na bardzo prostej endokrynologii (magiczne trio: androgeny, insulina i IGF-1) przewlekłych postaci trądziku, skąd zatem przeskok na Lustiga? Nie ma w tym przypadku.

Bardzo często, kiedy młoda i bardzo często szczupła kobieta pojawia się u lekarza (dermatologa, endokrynologa, ginekologa) z powodu przewlekłego acne i sugeruje, że być może warto przyjrzeć się także insulinie, słyszy:

"Ale pani jest szczupła! Insulinooporność jest związana z otyłością".

I komentarz odnośnie takiej opinii może być tylko jeden: znachor.

Stereotypy zabijają medycynę. Stereotypy i krótkowzroczne myślenie zabijają jakość życia pacjentów.

Dla takiego znachora, pozbawionego elementarnej, ale aktualnej wiedzy, charyzmy, empatii i odpowiedniego IQ, młoda, szczupła dziewczyna walcząca z trądzikiem nie ma prawa mieć problemu z insulinoopornością.

Dla kogoś takiego ciężko generalnie mówić o zaburzeniach hormonalnych, ponieważ izolowany trądzik (bez innych objawów, które można by podpiąć pod hiperandrogenizm) to nic takiego. Skoro nie ma otyłości, nie łysieje, nie ma cukrzycy, etc., to można ją spławić.

Lustig mówi o tym w kontekście metabolicznych problemów związanych z wzorami odżywiania charakterystycznymi dla zachodniej cywilizacji, ale sens jest identyczny.

Posłuchajcie uważnie tyrady Lustiga, która zaczyna się na wysokości 5:20.

Szczupli ludzie zapadają dokładnie na te same choroby co ludzie otyli. Masa ciała nie jest obecnie żadnym wykładnikiem ogólnego stanu zdrowia.

Szczupła osoba może być insulinooporna, może dryfować w stronę cukrzycy typu 2, może mieć stłuszczoną wątrobę i dryfować w stronę przewlekłego zapalenia tego narządu.

I na tej samej zasadzie - szczupła kobieta może mieć problemy z wrażliwością insulinową.

W patogenezie acne tarda insulina jest tak samo ważnym ogniwem jak androgeny.

Problem z insuliną jest bardziej skomplikowany, ponieważ coraz częściej pojawiają się opinie mówiące o tym, że nawet przy względnie dobrej wrażliwości insulinowej każdy skok insuliny pcha gruczoły w stronę zapalenia.

To prowadzi do pozornych paradoksów: w tym kontekście nie ma czegoś takiego jak "healthy carb" - każda dieta oparta o węglowodany doprowadzi, bez względu na wrażliwość insulinową, do tego, że insulina będzie dolewać oliwy do ognia rozpalanego przez androgeny.

Gumisiowym sokiem dającym przewlekły trądzik staje się zatem kombinacja nawet lekkiego/subtelnego hiperandrogenizmu i diety opartej o węglowodany.

I to w prosty sposób tłumaczy porażki strategii opartych tylko o antyandrogeny.

Czy lubię mango? Uwielbiam. Czy w świetle tego, co naszkicowałem wyżej, zjedzenie 5 mango w ciągu dnia jest złe w kontekście endokrynologii acne?

Złe. Nie tak złe jak 2 duże porcje frytek i 2 paczki chipsów popite Pepsi, ale wciąż złe.

W następnych wpisach postaram się skupić w 100% na insulinie i jej roli w trądziku.
5 GATTACA: Robert Lustig Superstar Lustig u Billa Mahera Błyskawiczna notatka, ale myślę, że warto. Jeśli ktoś interesuje się problemem szeroko pojętych chorób cywili...

128 komentarzy:

  1. Nie mogę doczekać się kolejnych wpisów. Z trądzikiem walczę od sześciu lat. Kuracja izo dała pozytywne efekty ale po 2 latach trądzik wrócił i teraz zmiany są umiejscowione głębiej i utrzymują się dłużej. Od miesiąca stosuje dietę bez glutenu i widzę poprawę stanu cery. Codziennie jednak jem tabliczkę czekolady, przed miesiączką nawet 2, 3 dziennie. Dzień bez czekolady jest dniem straconym. Jeśli mam ochotę na coś słodkiego to potrafię biec wieczorem do osiedlowego, żeby się owpychać. Mam 21 lat, potrafię nie jeść mięsa, pszenicy, mleka, ale jeśli chodzi o czekoladę to zachowuje się jak dziecko. Zależy mi na pięknej cerze i zrobiłabym wszystko, dziwne jest więc to że czekolady nie potrafię sobie odmówić. Czuje wewnętrzne ssanie w całym przewodzie pokarmowym. Mózg prosi o czekoladę.
    Jednak Twój wpis daje mi do myślenia. I dziś kupiłam gorzką.
    Moja historia brzmi słabo. Wygląda jakbym nie miała silnej woli. Ale nawet jeśli nie zjem dzień czy dwa to potem nadrabiam niedobory. Zaczynam myśleć o badaniach, bo jestem szczupła, i ciągle chce coś słodkiego.
    Nina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Nina,

      W komentarzu poruszasz mnóstwo ważnych kwestii.

      Postaram się szybciutko:

      *Gluten: klasyczny kozioł ofiarny - biologicznie jest to niemożliwe, żeby ten jeden składnik odpowiadał za całe metaboliczne zło współczesnego świata.

      Problem w większości przypadków nie polega na tym, że gluten sieje spustoszenie; problem polega na tym, że gluten jest podpięty pod węglowodany.

      Dla osoby zmagającej się z trądzikiem czy PCOS nie ma znaczenie to, skąd pochodzą stymulatory insuliny - z koktajlu, z chleba czy z ryżu, z protein serwatkowych, etc.

      *Izo - fantastyczny lek, ale stał się zabawką w rękach głupich dermatologów, którzy stworzyli absurdalne pojęcie "dawki przypominającej". Przypominającej o czym?

      Chyba o tym, że nie mają zielonego pojęcia, jak w racjonalny sposób wytłumaczyć pacjentowi, skąd wziął się nawrót.

      *Sugar/sweet cravings - znam to z autopsji; pamiętam chwile z przeszłości, kiedy budziłem się w nocy i jedyne, o czym marzyłem, to Snickers i łyk Pepsi.

      Nie zawsze da się w prosty sposób wyjaśnić to węglowe/cukrowe ssanie - czasami chodzi po prostu o deficyt kaloryczny, czasami o hipoglikemię reaktywną (która jest znanym fenomenem w PCOS np.).

      Dodatkowo - Lustig czasami zachowuje się jak jeździec bez głowy, ale uwielbiam go. Jako jedyny autentyczny przedstawiciel establishmentu ma jaja, żeby iść na wojnę z koncernami. Nie oszczędza nikogo - ginekologów, pediatrów, Obamy.

      Jeśli ktoś ma możliwość, to koniecznie powinien obejrzeć Fed Up. Cukier nie zły per se; złe jest przesycenie cukrem aprobowany przez rządy największych państw.

      Zły jest dogmat, że węglowodany powinny stanowić podstawę diety KAŻDEGO człowieka. To absurd.

      Twoja historia nie brzmi słabo. To tak, jakby powiedzieć ekstremalnie otyłemu dziecku, że to jego wina, iż jest otyły.

      Od wczesnego dzieciństwa dzieci są programowane na pożądanie cukru.

      Przy tysięcznym batoniku i 10000 puszce Fanty w końcu wątroba wymięka i mamy tłuszcz zamiast wątroby. I insulinooporność wątrobową - to akurat inny mechanizm niż np. w PCOS, ale ogólne reguły są podobne. Zawsze chodzi o proste biologiczne mechanizmy, a to jak jemy, jak śpimy, jak żyjemy, etc. - leży w sprzeczności z naszą biologią.

      Usuń
    2. Prosty przykład:

      Wyobraźmy sobie młodą kobietę z PCOS (insulinooporność + hiperandrogenizm). Miesiączkuje, od czasu do czasu nie owuluje. Trądzik wlecze się dekadę.

      Co mówi ginekolog?

      "Insulinę mamy gdzieś, bo przecież to hormon ważny u cukrzyków, a pani cukrzycy nie ma. Poleczymy archetypem, czyli Diane-35, a później się zobaczy. Jak będzie pani chciał mieć dzieci, to odstawimy Diane-35".

      I co się dzieje?

      Diane-35 odcina sebocyty od androgenów. Problem ulega wyciszeniu. Ale, ale - Diane-35, po cichutko, na paluszkach, u jakiegoś odsetka pacjentek obniża wrażliwość insulinową.

      Odstawiamy Diane-35. Pacjentka zachodzi w upragnioną ciążę.

      W jakim stanie?

      Na pewno nie błogosławionym endokrynologicznie: płód kąpie się w androgenach (wróciły do patologicznej normy) i insulinie (hiperinsulinemia).

      Dieta matki? Wiadomo: "Musi pani jeść dużo węglowodanów".

      I tak to idzie pokoleniami.

      Usuń
    3. Dziękuję za odpowiedź :-) dzieje się tu na blogu. Każdy komentarz, każda Twoja odpowiedz jest bardzo wartościowa :-) życzę sukcesów nam wszystkim.
      Nina

      Usuń
    4. Witaj Patryku, mam podobny problem jak Nina. Dodatkowo,moja ginekolog i endokrynolog są super fajne i z badaniami u mnie wszystko dobrze. Zrobilam juz chyba wszystko,co sie da - norma. Ale, trądzik jest, a mam prawie 30 lat. Nie bardzo nachalny, ale podskórnej gule - w ilości kilka na twarzy + mnóstwo zaskórników,mimo oczyszczania... brałam syndi 35, szczerze, to wymusilam ja, bez przyczyn endo,bo z buzia jest lepiej. Ale jak inaczej rozwiązać ten problem? Tez jem duuuuzo słodyczy... no i stresujacy tryb życia prowadzę... kurcze, czy da się ten tradzik wyelimionowac? Może moglbys stworzyc oddzielny post na ten temat? Bo ja już nie wiem co mam robic...justyna

      Usuń
  2. W mojej rodzinie nie ma problemów z cukrzycą, natomiast jest problem z nowotworem kobiecych narządów płciowych. Rok temu zmarła moja Mama.
    Mam 21 lat. Problemy z cerą, włosami i miesiączkami. Od młodego pana ginekologa usłyszałam również podobne słowa na temat tego, iż jestem bardzo szczupła, młoda, nie współżyję, to nie ma problemu z rakiem czy infekcjami, a jak coś dziać się będzie, to będziemy kombinować. Żałuję, że go nie nagrałam.
    Obecnie czekam na wizytę u innego ginekologa (z polecenia). Mam nadzieję, że okaże mi więcej szacunku i na 100% poproszę o badania.

    Julia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi z powodu Twojej Mamy, Julio.

      I bardzo wszystkim dziękuję za osobisty ton komentarzy.

      Lekarze nie rozumieją, że można być fat and fit i że można być skinny and sick.

      To są oczywistości.

      Ja nie znoszę siać paniki, nie lubię rozedrgania i szukania winnych za wszelką cenę, ale z drugiej to strony wiemy obecnie doskonale, że obniżona wrażliwość insulinowa w połączeniu z dietą high-carb = chroniczna hiperinsulinemia.

      I tu wystarczy rozeznać się w temacie zależności insulina - nowotwory, np. wpisując w wyszukiwarkę "insulin resistance hyperinsulinemia cancer reproductive".

      Medycyna jest obecnie w wielkim kryzysie przez to, że prawdziwa prewencja nie istnieje. Nie istnieje edukacja.

      Lekarza zachowują się tak, jakby mieli monopol na wiedzę. Nie mają go. Nie są Bogami.

      Ale to nie potrwa długo - ta bańka musi pęknąć. Biologia w takim kształcie jak obecnie musi zniknąć ze szkół, bo nikt nie potrzebuje wiedzy na temat budowy lancetnika. Ludzie muszą w pewnym zakresie przejąć dowodzenie nad swoimi ciałami.

      Mam nadzieję, że coś z tej wizyty wyniknie. Trzymam kciuki.

      Usuń
    2. Już się z tym pogodziłam, że Jej nigdy więcej nie zobaczę. Choć wciąż chce mi się płakać. W trudnych momentach mi Jej brakuje. Strasznie tęsknie.
      A jeśli chodzi o wyniki badań, to co ma być to będzie. Ja już się niczego nie boję, ale muszę wiedzieć na czym stoję. Ale jedyne co mnie przeraża, to totalna olewka, brak profesjonalizmu i brak wiedzy tego lekarza.
      Dziękuję za trzymane kciuki :))

      Julia

      Usuń
    3. I bardzo dobrze - nie powinnyście się obawiać tego, co wykażą badania. Badania są po to, żeby racjonalizować sytuację - nie dają prostych odpowiedzi, ale dają punkt zaczepienia.

      Ja absolutnie nie chcę udawać Cordaina i krzyczeć, że dieta w każdym przypadku wymaże trądzik, ale chciałbym, żeby kobiety zmagające się z acne latami miały świadomość, że systemem hormonalnym leżącym u podstaw tych przewlekłych problemów da się manipulować - dietetycznie i farmakologicznie. I da się systematycznie poprawiać stan skóry. Zmieniać ją, remodelować.

      Ale fundamentem jest zrozumienie podstawowych mechanizmów leżących u podstaw powstawania zmian (i łojotoku).

      Głowa do góry :)

      Usuń
    4. U mnie podobnie wyglądała sytuacja - moja babcia od strony ojca zmarła właśnie też z podobnych przyczyn, a babcia od strony matki miała problemy z cystami na jajnikach.

      Gdy poszłam do ginekologa z bólem jajnika - nie jakimś ostrym, ale dość uciążliwym (podejrzewam cysty), to babeczka spytała mnie jedynie "skąd wiesz, że boli cię jajnik, a nie jelito?" i na tym wizyta się zakończyła. Teraz mnie się to wydaje śmieszne, ale wtedy jednak nie było. Niedługo idę na wizytę do lekarza z polecenia mojej siostry, który prowadzi jej ciążę, mam nadzieję, że będzie chociaż bardziej rozgarnięty i chociaż mnie skieruje na USG. :) Do tej pory żaden z ginekologów, u których byłam, się na to nie zdobył.

      (taka ciekawostka: gdy moja siostra niedługo po zajściu w ciążę poprosiła jednego ginekologa o skierowanie na badania na toksoplazmozę (ma kota w domu), to powiedział jej, że nie da jej skierowania, bo to nie jest choroba odzwierzęca, tylko choroba brudnych rąk; po stwierdzeniu mojej siostry, że kot nie myje rąk, lekarz ją wyprosił z gabinetu)

      W sumie przykra sprawa, ale dobrego i empatycznego ginekologa (i nie tylko ginekologa...) to ze świecą szukać, i na NFZ, i prywatnie. Julia, trzymam kciuki :)

      Patryku, co do biologii w szkole, definitywnie przyznam Ci rację. Ja miałam to szczęście w nieszczęściu (nieszczęście - zdawałam rozszerzoną biologię na maturze, ale nie byłam na profilu biologicznym w liceum, więc mimo wszystko - biologia do tej pory jest moją piętą Achillesową, a jestem obecnie na kierunku medycznym heh), że moja biolożka nie realizowała praktycznie w ogóle programu, ale mówiła rzeczy naprawdę interesujące, w dużej mierze o chorobach dotykających obecnie coraz więcej ludzi (cukrzyca, nadciśnienie, nadczynność tarczycy etc.). Bez większych szczegółów, ale jednak zwracała większą uwagę na to. Chociaż mam do niej uraz, że nie zainteresowała się tym, że chcę zdawać rozszerzenie, to z drugiej strony się cieszę, że potrafiła wzbudzić zainteresowanie u większości ludzi z mojej klasy, gdzie praktycznie nikt nie wiązał za bardzo swojej przyszłości z biologią.
      Obserwując matury rozszerzone z biologii myślę, że stopniowo to zmierza w dobrym kierunku, bo pytań "z człowieka" pojawia się coraz więcej.

      Pozdrawiam :)

      Usuń
    5. Kasiu,

      Odniosę się to tego ważnego cytatu:

      "Niedługo idę na wizytę do lekarza z polecenia mojej siostry, który prowadzi jej ciążę, mam nadzieję, że będzie chociaż bardziej rozgarnięty i chociaż mnie skieruje na USG. :) Do tej pory żaden z ginekologów, u których byłam, się na to nie zdobył."

      Czy nawet w prywatnych gabinetach nie wykonano Ci USG?

      Czy ktoś mi wytłumaczy dlaczego w tym kraju gabinety lekarskie nie są wyposażone w podstawowe sprzęty i dlaczego tak się trzeba prosić o podstawowe badania??
      Dlaczego wciąż lekarze czytają nam choroby "z oczu" zamiast wykonywać badania??

      Sama kiedyś byłam w podobnej sytuacji. Będąc na rutynowej, corocznej wizycie poprosiłam lekarkę o wykonanie usg, a ona do mnie: "ale po co? przecież panią nic nie boli"

      Litości! To, że nic nie boli to nie znaczy, że się nic nie dzieje!! Gdzie ta profilaktyka, o której wszyscy tak trąbią w tym kraju??!!

      Moim zdaniem usg powinno być wykonywane standardowo przy każdej wizycie, a już tym bardziej kiedy pacjentka zgłasza ból!!

      Po tamtej wizycie, jak również po innych podobnych straciłam zaufanie do kobiet-ginekologów. Mężczyźni mają lepsze podejście do pacjentek.

      Fajnie, że w komentarzach możemy sobie pogadać na ważne tematy, bo jakoś w codziennym biegu życia nie ma z kim :-)

      Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie,

      Beja

      Usuń
    6. Beja,

      Tak, byłam na jednej prywatnej wizycie, babeczka powiedziała, że w sumie skoro jestem młoda i z miesiączką wszystko ok, to takie badanie to tylko strata pieniędzy, a ból w tych okolicach to był taki wybryk.
      Fajnie, pomijając ten "wybryk", to stratą pieniędzy była wizyta u tej kobiety. Co ciekawe - do niej poszłam z polecenia mojej znajomej, specjalnie dla niej przejechałam pół miasta, żeby w ładnych słowach kazała mi spadać na drzewo, bo na bank jestem hipochondrykiem.
      W mojej rodzinie były tak rozmaite perypetie z lekarzami, że ta kobietka w sumie nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Pozostaje mi tylko szukać dalej. :)

      I tutaj się z Tobą zgodzę co do ginekolożek, chociaż dalej nie mieści mi się w głowie, że kobieta kobiecie może takie rzeczy robić ;)

      Pozdrawiam!

      Usuń
    7. Też mnie dziwi takie podejście lekarza. U mojego ginekologa standardem jest, że na każdej wizycie oprócz zwykłego badania na fotelu mam robione usg, pobieraną cytologię oraz badane piersi. Wszystko w podstawowej cenie, niezależnie od tego czy zgłaszam jakiekolwiek dolegliwości czy przychodzę po prostu na kontrolę. A w razie problemów kieruje na dodatkowe badania na NFZ (mimo, że na wizyty chodzę prywatnie). Na takiej zasadzie miałam też zrobione w szpitalu badania hormonalne pod kątem trądziku, które - o dziwo - sam mi zaproponował.

      Usuń
    8. Dziewczyny, w środę mam pierwszą wizytę u ginekologa- faceta i strasznie się stresuję tym badaniem na fotelu ginekologicznym. Czy faktycznie to jest takie krępujące? Jestem ogólnie nieśmiałą i nerwową osobą, więc mam nadzieję, że tam nie zemdleję. :-P

      zuza

      Usuń
    9. Kasiu,

      "babeczka powiedziała, że w sumie skoro jestem młoda i z miesiączką wszystko ok, to takie badanie to tylko strata pieniędzy"

      Klasyczne myślenie przeciętnego ginekologa. Coś takiego jak profilaktyka w tym kraju nie istnieje!

      Ja kiedyś poszłam do ginekolożki z powodu dziwnych skurczów macicy jakie odczuwałam poza miesiączką. Oprócz oczywiście braku wykonania usg i jakiegokolwiek myślenia że faktycznie coś poważnego może się dziać (a działo się!!), usłyszałam od niej...uwaga..."pewnie pani dźwignęła coś ciężkiego". Pomyślałam wtedy: "no tak, wg niej każda pacjentka jest tak głupia, że nie rozróżnia zwykłego bólu mięśni brzucha od skurczów macicy". Powiedziałam jej, że nie przerzucam codziennie dwóch ton węgla, żeby od tego dostać skurczów macicy. To była pierwsza i ostatnia wizyta u niej.

      "dalej nie mieści mi się w głowie, że kobieta kobiecie może takie rzeczy robić ;)"

      I tu jest właśnie powód, dla którego przestałam chodzić do ginekolożek. Kobiecie wydaje się, że zrozumie najlepiej pacjentkę. Nic bardziej mylnego! Często lekceważą objawy, które zgłaszamy. Wydaje im się, że przez wszystko już przeszły i że większość kobiet jest przewrażliwiona.

      Prosty przykład: idzie młoda dziewczyna do kobiety-ginekologa z powodu bardzo bolesnych miesiączek. Co prawdopodobnie usłyszy? "tak już pani ma", "mnie też brzuch bolał", "jak pani urodzi dzieci to wszystko przejdzie" itp. itd. Facet podejdzie do sprawy zadaniowo. Zacznie dopytywać, przeprowadzi dokładniejszy wywiad z pacjentką, wykona usg, cytologię. Dla niego nie będzie oczywiste, że dziewczyna zwija się z bólu co miesiąc.

      Ja po latach chodzenia do różnych ginekologów (kobiet i mężczyzn) mam takie wnioski: nikt tak dobrze nie zrozumie kobiety jak facet :-). Im młodszy, tym lepszy, bo ma bieżącą wiedzę. Nie przeraża mnie to, że ma mniejsze "doświadczenie". Bardziej by mnie przerażało pójście do (za przeproszeniem) starego dziada, którego gubi rutyna, a na hasło np. "endometrioza" ma twarz szukającą rozumu.

      Patryku, mam nadzieję, że wybaczysz nam małą wycieczkę w temacie ginekologów. W sumie to trochę z trądzikiem powiązane :-)

      Pozdrawiam,

      Beja

      Usuń
    10. Zuza,

      Bardzo dobrze, że wybrałaś faceta :-). Rozumiem z Twojej wypowiedzi, że jest to Twoja pierwsza w życiu wizyta u ginekologa?? Jeżeli tak to koniecznie lekarzowi o tym powiedz. To dla niego bardzo ważne. Będzie bardziej delikatny i wyrozumiały dla Ciebie.

      Na pewno zapyta Cię o datę ostatniej miesiączki.
      Czy badanie jest krępujące? Przy pierwszej wizycie trochę tak - to jest naturalne uczucie (i nieśmiałość nie ma tu nic do tego), ale pomyśl sobie że dla niego jesteś tysięczną pacjentką. Lekarz już się naoglądał, więc nic na nim nie zrobi wrażenia :-).
      Większość ginekologów ma też świetne poczucie humoru, bo wiedzą że my się głupio czujemy, a humor zawsze rozładuje napięcie. Najlepsze hasło jakie można od ginekologa usłyszeć to: "proszę się rozluźnić" :-). Mój mi zawsze tak mówi, bo wie że pękam ze śmiechu wtedy. Bo to brzmi tak jakbym chodziła do niego dla relaksu ;-)
      Samo badanie z reguły przebiega bezboleśnie (jeżeli będziesz zrelaksowana ;-)). Dobrze by było gdyby lekarz zrobił też usg i zbadał piersi.

      Trzymam kciuki i mam nadzieję, że pierwszą wizytę będziesz miło wspominać.

      Beja

      Usuń
    11. Kasiu,

      > Obserwując matury rozszerzone z biologii myślę, że stopniowo to zmierza w dobrym kierunku, bo pytań "z człowieka" pojawia się coraz więcej

      Trend jak najbardziej pozytywny, ale ja, mimo wszystko, nie widzę światełka w tunelu. Żeby nastąpiła wyraźna zmiana w głowach zwykłych ludzi i w jakości ochrony zdrowia, musi nastąpić mała rewolucja na wielu płaszczyznach.

      Ja spotykam kilkuletnie dzieci z profilami lipidowymi charakterystycznymi dla dorosłych z rozregulowanym (w dużej mierze lifestyle'owo) metabolizmem, a matki szukają magicznych suplementów i "złych genów".

      Na sugestię (oczywiście po dokładnym wywiadzie), że problem (w dużym stopniu) leży w kuchni, lodówce, komputerze, małym pszennym brzuszku często reagują oburzeniem. Kubuś jest przecież zdrowy.

      Każdy, kto uważa, że rewolucja w podejściu lekarzy rozwiąże problemu stanu zdrowia społeczeństwa, bardzo się myli. Oczywiście, to jest szalenie ważne i na pewno bardzo pomoże, ale bez odpowiedniej świadomości zwykłych ludzi nie da się wiele zrobić.

      Usuń
    12. Beja,

      > Patryku, mam nadzieję, że wybaczysz nam małą wycieczkę w temacie ginekologów. W sumie to trochę z trądzikiem powiązane

      Podpisuję się pod wszystkim. Racja, tu się wszystko przenika i wiąże ze sobą.

      Przeczytałem dokładnie te małe relacje z wizyt ginekologicznych i, mimo że jestem już trochę znieczulony - w tym sensie, że nie zaskakuje mnie już brak profesjonalizmu, empatii, etc., to jednak nie ogarniam, jak można tak traktować kobietę, która zgłasza problem.

      Jedyna wskazówka, jaka przychodzi mi do głowy, to przed prywatną wizytą pytać, czy USG i badania piersi to standard.

      Tak samo jak każda wizyta u dermatologa - bez względu na to, czy dotyczy acne, AZS czy pokrzywki - powinna zawierać dokładną analizę znamion.

      To jest ta enigmatyczna prewencja - tu nie potrzeba żadnych programów, lekarzowi w tak prostych kwestiach jak analiza znamion czy badanie piersi musi po prostu zależeć, choć doskonale wiem, że podstawą są zmiany i wytyczne systemowe.

      > Nie przeraża mnie to, że ma mniejsze "doświadczenie". Bardziej by mnie przerażało pójście do (za przeproszeniem) starego dziada, którego gubi rutyna, a na hasło np. "endometrioza" ma twarz szukającą rozumu.

      Kapitalny komentarz.

      "Doświadczenie" to narzędzie, którym mami się pacjentów. "Doświadczony", ceniący się doktor ma być gwarantem jakości świadczonych usług.

      I w teorii tak powinno być, ale rzeczywistość bywa inna. Samo doświadczenie to nic, jeśli nie idzie za tym energia, świeża wiedza i szczera chęć pomocy drugiemu człowiekowi.

      Czasami piszę jak totalny suchar, ale chyba każdy pacjent ma wizję tego, jak chciałby być traktowany.

      Pozdrawiam i dzięki za komentarze.

      Usuń
    13. Zuza, to też zależy od tego czy jesteś dziewicą czy nie, bo jeśli nie, to nie będziesz badana ginekologicznie na fotelu, tylko zostanie u Ciebie wykonanie USG przez powłoki brzuszne :)

      Usuń
    14. Przepraszam pomyliłam- jeśli tak ;)

      Usuń
    15. To akurat nieprawda. Wszystko zależy od kształtu i stanu błony dziewiczej, u bardzo wielu dziewic można bez problemu wykonać pełne badania. Ja na swojej pierwszej wizycie u ginekologa byłam jako dziewica i miałam wykonane zarówno badanie ginekologiczne na fotelu, jak i USG dopochwowe - wszystko całkowicie bezboleśnie i bezproblemowo. Przed wizytą też nasłuchałam się takich mądrości, że lekarz albo zrobi mi jedynie USG przez brzuch, albo będzie badał per rectum i byłam mocno zdziwiona, kiedy okazało się, że to powielane powszechnie mity ;-)

      Usuń
    16. A ja ostatnio byłam właśnie u ginekologa faceta, pierwsza wizyta, nie powiem ginekolog młody, sympatyczny, z poczuciem humoru, ale nawet nie dotknął mnie palcem, żadnego badania. Wypisał mi tylko receptę na leki.

      edyta

      Usuń
    17. No cóż, na Twoim miejscu zmieniłabym ginekologa. Na takiego, który przynajmniej sprawdzi czy jest w stanie Cię zbadać. I który nie wypisuje recept w ciemno.

      Usuń
    18. Dla mnie Patryku, Lekarze- Kardiochirurdzy to Bogowie. Przeszczepiając Pacjentowi serce- dają mu życie! :-)

      Laura

      Usuń
    19. Patryku,

      Nie wiem czemu, ale ja mam coś takiego w głowie, że im więcej lekarz ma tytułów przed nazwiskiem to mniej wzbudza moje zaufanie.
      Wolę iść do młodego lekarza świeżo po studiach, zamiast do "doświadczonego" profesora. Właściwie można by zapytać: doświadczonego w czym? W siedzeniu za biurkiem i pisaniu artykułów do czasopism medycznych, w udzielaniu wywiadów w tv, w prowadzeniu wykładów na uczelniach?
      Oni oczywiście zapracowali na te tytuły i szacunek - ja tego nie kwestionuję. Ale często nie idzie za tym czynna praktyka,bo kariera na uczelni głównie. Pomijam już to, że często też są (przepraszam!!) najbardziej skorumpowani.

      Tak, czy siak ja nie oceniam ludzi wg ilości literek przed nazwiskiem :-) i bycie profesorem niekoniecznie oznacza od razu "lepszym lekarzem".

      Polecam Ci książkę "Skutek uboczny - śmierć" John Virapen. Facet był dyrektorem generalnym Eli Lilly w Szwecji i był odpowiedzialny m.in. za wprowadzenie Prozacu na rynek. W szczegółach opowiada jak przekupywano profesorów, by zwiększyć szansę rejestracji leku pomimo ogromnych działań ubocznych (ukrywano nawet wyniki badań klinicznych!!).
      Brutalnie opisuje działania przemysłu farmaceutycznego.

      Zresztą takie działania to nic nowego, bo chyba tak jest w każdej firmie farmaceutycznej. Niestety.

      Pozdrawiam,

      Beja

      Usuń
    20. Edyta,

      "A ja ostatnio byłam właśnie u ginekologa faceta, pierwsza wizyta, nie powiem ginekolog młody, sympatyczny, z poczuciem humoru, ale nawet nie dotknął mnie palcem, żadnego badania. Wypisał mi tylko receptę na leki."

      Że tak zapytam z ciekawości - jakie leki? Skoro nie było żadnego badania. Wit. C?
      Rozumiem, że spojrzał Ci głęboko w oczy i postawił diagnozę?
      Powiedziałaś mu, że jesteś pierwszy raz?

      Nie tłumaczy go nawet to, że widział u Ciebie być może strach i skrępowanie (no bo pierwsza wizyta). Nie tak się powinien zachować.

      Beja

      Usuń
    21. Beja,

      Twoje refleksje są bardzo celne, jesteś ekstremalnie świadoma wielu spraw.

      Myślę, że z mojej strony konieczne jest małe sprostowanie: absolutnie nie dissuję doświadczenia a priori. Więcej - jestem przekonany, że za n (np.10-20) lat będę o niebo lepszy niż teraz - na każdej płaszczyźnie, która może pomóc człowiekowi, który ma kłopoty.

      Problem w tym, jeśli ktoś definiuje "doświadczenie" za pomocą czystej chronologii. Można być 30(+)-letnim fenomenalnym lekarzem, można być 65-letnim profesorem, który snuje się jak duch po swoim wypasionym gabinecie.

      I na odwrót: można być 30-letnim pozerem, który traktuje medycynę merkantylnie i w dupie ma coś tak przereklamowanego jak rozwój. Przecież ważniejszy jest zegarek i Lexus. Można być 80-letnim napędzanym pasją i niesamowitym wyczuciem lekarzem.

      Dla mnie dobrym przykładem na naszym podwórku jest Piotr Wiland - to przyjemność obserwować jego parcie na rozwój. To jest właśnie doświadczenie w czystej postaci.

      > Polecam Ci książkę "Skutek uboczny - śmierć" John Virapen. Facet był dyrektorem generalnym Eli Lilly w Szwecji i był odpowiedzialny m.in. za wprowadzenie Prozacu na rynek

      Dzięki. Znam, znam. Nie mam obsesji na punkcie koncernów farmaceutycznych w tym momencie, bo wszyscy zorientowany doskonale wiedzą, że za jakiś czas ich potęga się wyczerpie. Może nie wyczerpie, ale skończy się to rujnowanie medycyny za pomocą tzw. leków blockbusterów.

      Nie będzie nowych Prozaków i Lipitorów.

      BTW, Prozac to bez wątpienia jedna z największych porażek medycyny. Zabawne, i jednocześnie przerażające, jest to, z jaką łatwością ten lek obnażył wszystkie wady nowoczesnej psychiatrii.

      Jeszcze raz dzięki za świetne komentarze.

      Usuń
    22. Spokojnie, żadnych tabletek nie dostałam, a tylko maść. Po prostu tak niefortunnie uderzyłam się w to miejsce intymne, pojawił się obrzęk, zaczerwienienie i ból, a lekarz nie sprawdził czy to coś poważniejszego, ale już jest wszystko ok. :)

      Edyta

      Usuń
    23. Patryk,

      jak najbardziej się z Tobą zgadzam. Właściwie delikatne napominanie o tym w mediach, że jest źle i społeczeństwo odżywia się fatalnie, wciąż daje marne rezultaty, skoro w szkołach wciąż stoją automaty z batonami i coca-colą, a w sklepiku są jedynie kanapki, ciastka i zapiekanki.

      O tym, że jadałam niezbyt zdrowo (kuchnia mojej mamy - tłuste, smażone na głębokim tłuszczu, dieta uboga w warzywa, do tego słodycze etc etc) wiedziałam od dawna, ale nie robiło to na mnie żadnego wrażenia. Zastanowiłam się nad tym dopiero po ćwiczeniach z fizjologii, na których niektóre badania nie wyszły do końca tak, jak powinny (a wiadomo, badania na ćwiczeniach to są te najbardziej podstawowe z podstawowych, przynajmniej na moim kierunku).

      Sęk w tym, że mało ludzi miało/ma takie zajęcia i nie są do końca świadomi, że dieta jest istotna, nie wspominając o ruchu.

      Usuń
    24. Patryku,

      Ja również dziękuję za komentarze. Ten blog jest kopalnią wiedzy. Brakowało w sieci takiego merytorycznego miejsca jak to. Fajnie, że znajdujesz czas, żeby z nami pogadać w komentarzach.

      Pozdrawiam serdecznie

      Beja

      Usuń
  3. Patryku, mam 28 lat. Jak powinna wygladac moja profilaktyka przeciwzmarszczkowa? Bardzo prosze o odpowiedz oraz przyklady kosmetykow (moze cos z polproduktow wiodacych na rynku firm typu BU czy ZSK?). Dziekuje serdecznie ☺

    OdpowiedzUsuń
  4. Kontynuując dyskusję o ginekologach - ja od jednego pana doktora usłyszałam, że mam się nie martwić nadmiernym owłosieniem bo latem sobie na słońcu wszystko rozjaśnię (wtf?), a mój wąsik sugeruje mężczyznom, że mam gorący temperament (!!!) i nie będę mogła się opędzić od facetów. No i standardowo: taka już pani uroda. I tak mnie dziad zgasił na kilka lat, owłosienia mi przybyło, a ja żyłam w przekonaniu, że taka już moja uroda i tylko czasem sobie popłakiwałam w poduszkę, zwłaszcza gdy spotykałam za dużo gładkich kobiet ;) Ale teraz do tych włosów, które oczywiście zwiększyły swoją aktywność, doszły długie cykle (50-60 dni), wypadanie włosów (mama łysieje androgenowo, więc płaczę nad każdym zgubionym włosem), zwiększony łojotok skóry głowy i twarzy i parę kwiatków jeszcze by się znalazło. Chociaż w sumie od zawsze miałam coś nie tak z okresem - długie cykle, ale nie tak jak teraz, miesiączki niezbyt regularne, bardzo obfite i bolesne. Od zawsze miałam też nieciekawą cerę, tłustą, zanieczyszczoną, plecy pełne niespodzianek, ale wg pana doktora jajniki książkowe, więc po co badać hormony i się przejmować. Więc nie zbadałam, a może uniknęłabym takiej brody jaką hoduję teraz ;) Aha, no jestem też szczupła, więc tak jak piszesz Patryku, na pewno nie mam insulinooporności i w ogóle wszystko ze mną cacy. A ja pewnie mam hormonalny armagedon... Niedawno skończyłam 25 lat i chciałabym wreszcie przestać przepraszać lekarzy że żyję i wziąć się za siebie. Zmienić dietę, zbadać hormony, pozbyć się brody :) marzenia...

    Wierna czytelniczka - K. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. K.,

      "ja od jednego pana doktora usłyszałam, że mam się nie martwić nadmiernym owłosieniem bo latem sobie na słońcu wszystko rozjaśnię (wtf?), a mój wąsik sugeruje mężczyznom, że mam gorący temperament (!!!) i nie będę mogła się opędzić od facetów."

      Hahaha czegoś takiego jeszcze nie słyszałam!! To jest hit! :-). I co? Faceci zapisują się do Ciebie w kolejce? Bo jak tak, to sobie wszystkie wyhodujemy wąsik!To był chyba jakiś zboczeniec, a nie lekarz ;-).
      Fajnie, że sama podchodzisz do tego z poczuciem humoru. Chociaż rozumiem, że czasem to śmiech przez łzy.
      Objawy które opisujesz faktycznie by wyglądały na jakieś zaburzenia hormonalne, zwłaszcza te miesiączki. Nie chce się wierzyć że lekarz słysząc takie rzeczy nie kieruje na badania.
      Koniecznie zmień lekarza!! Tak nie może być!

      Beja

      Usuń
    2. K.,

      Podpisuję się pod tym, co napisała Beja. Generalnie nie ma sensu analizować, jakie kobiety podobają się facetom (bo to jak tańczenie o architekturze), ale nie sądzę, żeby hirsutyzm o lekkim nasileniu był dla jakiegokolwiek przedstawiciela świata zachodniego magnesem/fetyszem/afrodyzjakiem.

      Więcej - jego absurdalna argumentacja jest naprawdę hardkorowa, ponieważ podstawą jest to, jak Ty się czujesz.

      > Niedawno skończyłam 25 lat i chciałabym wreszcie przestać przepraszać lekarzy że żyję i wziąć się za siebie. Zmienić dietę, zbadać hormony, pozbyć się brody :) marzenia...

      Marzenia jak najbardziej realne.

      Ale musimy wiedzieć, w jakim punkcie jesteśmy (badania).

      Wskazania do badań wydają się chyba oczywiste każdemu, kto ma choć odrobinę wiedzy i empatii. Tu nie ma przestrzeni do gdybania i lajtowego podejścia - każdy rozsądny ginekolog/endokrynolog skieruje na badania.

      I tu znowu jak bumerang wraca wątek insuliny.

      Wszędzie tam, gdzie mamy problemy androgenowe, nie można pomijać płaszczyzny insulinowej, ponieważ oba te hormony anaboliczne działają równolegle, wspierają się, ale o tym na dniach.

      Usuń
  5. Czyli idealny jadłospis trądzikowca to: ryby, mięso, warzywa, czasem jajko?

    W ogóle z ludzi cierpiących na przewlekły acne których znam duuuuuża część to osoby niezwykle szczupłe, mogące jeść bardzo duże ilości jedzenia bez ryzyka utycia.

    Ja też taka jestem. Zawsze się zastanawiałam czy mój nieposkromiony, wilczy apetyt (jem jak drwal, szczególnie zimą) przy byciu dosyc skinny mógłby być jakąś poszlaką w diagnozie przyczyny acne.
    Aleksandra

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. + i czy picie herbatek dla cukrzyków coś by dało? :-/
      i czy można je pić mając zasadniczo dość niski cukier (nie chcę zapaść w śpiączkę albo nie mieć siły do życia)

      Usuń
    2. Czyli idealny jadłospis trądzikowca to... / Chyba dla jaskiniowca. A tak serio to skąd Ci takie zestawienie przyszło do głowy?

      Usuń
    3. No...zastanówmy się. Owoców nie. Produktów mlecznych nie. Produktów mącznych nie. Słodyczy i fastfoodów i innych słonych paluszków i tych pierdół nie.

      Zostało mięso, ryby, warzywa, jajka.
      A nie, zapomniałam- jeszcze woda mineralna do picia.

      Usuń
    4. zupy rosołowe, czasem owoc , ziółka :) w wędlinach też jest cukier ;)

      Usuń
    5. Nie jestem ekspertem, ale wydaje mi się, że taka mała różnorodność to też nie sposób (choć oczywiście warzywa mogą dostarczać szerokiego pola do popisu). Po prostu trochę sceptycznie odnoszę się do gloryfikowania schematów w stylu "teraz będę jadła tylko to i to" - można, ale nie cały czas bo to nie jest życie tylko kosz(m)ary.

      Gdzieś mi na półce zalega książka "Rzucam cukier" - trochę infantylna, ale jak na początek przygody może być pomocna, więc polecam zaglądnąć jak szukasz pomysłów "co tutaj teraz jeść" ;-)

      Usuń
    6. "to nie jest życie tylko kosz(m)ary" ale jak najbardziej zgadzam się, życie z trądzikiem to po prostu koszmar. I z restrykcyjną dietą i bez :P

      Do "rzucam cukier" sobie zajrzę.

      Usuń
    7. > Chyba dla jaskiniowca

      Problem w tym, że gdybyś przeprowadziła rozmowy z pojedynczymi komórkami - wątroby, trzustki, mięśnia szkieletowego, tkanki tłuszczowej, etc. - to one prawdopodobnie powiedziałyby coś takiego:

      "Ale my jesteśmy jaskiniowcami! To WY zamknęliście nas w miastach, nie dajecie spać, odcięliście od kluczowych mikroskładników. Karmicie kukurydzą i pszenicą. Kąpiecie w hormonach *adaptacyjnych*.

      Przy całej naszej elastyczności metabolicznej nie dajemy sobie rady z posiłkami cywilizacyjnymi".

      Rozumiem, do czego zmierzasz, Ania. Dieta LC/VLC na pewno nie daje olbrzymiego pola do popisu, ale z pewnością nie musi być monotonna.

      Tu trzeba też zaznaczyć, że wiele zależy od indywidualnych cech człowieka - od tego, co mu zwyczajnie smakuje, etc.

      Tysiąc razy pisałem, że węglowodany nie są złe a priori. Jeśli ktoś ma świetną wrażliwość insulinową, żadnych problemów z androgenami, etc. - może spokojnie kopiować tropikalne odżywianie Kitawian.

      Tylko oni tam nie jedzą chleba, Snickersów i frytek.

      ======================================
      ŚPIĄCZKA i brak energii do życia na diecie LC.

      "Low-carb coma" to science-fiction.

      Brak napędu to już normalne zjawisko, ale w sytuacji, kiedy razem z węglowodanami tnie się kcal. Depresja i kiepskie samopoczucie/chronic fatigue syndrome/low T3 syndrome przy restrykcyjnych dietach to klasyka (Ancel Keys to pokazał).

      Mówienie, że brak energii do życia na diecie VLC jest argumentem przeciw takiemu odżywianiu to nonsens. Brak energii wynika z braku ENERGII/kcal, a nie węglowodanów.

      Tysiące dzieci z epilepsją funkcjonuje na takiej diecie. Ten argument powinien zamykać usta hejterom diet typu VLC.

      Usuń
  6. Ło, jak fajnie, że odpisaliście :)

    Beja,
    "Hahaha czegoś takiego jeszcze nie słyszałam!! To jest hit! :-). I co? Faceci zapisują się do Ciebie w kolejce? Bo jak tak, to sobie wszystkie wyhodujemy wąsik!To był chyba jakiś zboczeniec, a nie lekarz ;-).
    Fajnie, że sama podchodzisz do tego z poczuciem humoru. Chociaż rozumiem, że czasem to śmiech przez łzy."

    Wiesz, ten gin puścił plotę na mieście, że mam libido jak stąd do kosmosu, więc kolejka jest spora.. lol żartuję ;) śmiech przez łzy, ale ile ja tych łez wylałam to nikt nie wie..poczucie własnej wartości i atrakcyjności zerowe, także lamenty dość częste. Ale to nie czas i miejsce na tego typu zwierzenia ;)

    Patryku,
    "Wskazania do badań wydają się chyba oczywiste każdemu, kto ma choć odrobinę wiedzy i empatii. Tu nie ma przestrzeni do gdybania i lajtowego podejścia - każdy rozsądny ginekolog/endokrynolog skieruje na badania."

    No i to jest ten ból - rozsądny gin./endo... Chyba szybciej, łatwiej i przyjemniej (?) będzie mi zrobić badania na własną rękę. Niemniej poszukiwania sensownego lekarza muszę zacząć.

    Co do insuliny - moja dieta jest daleka od poprawnej. Dużo słodyczy, dużo węglowodanów, raz jem dużo, innym razem w ciągu dnia potrafię zjeść niewiele..Nigdy nie przekroczyłam wagi 54 kg (przy 174 cm wzrostu). Poprzednio pisałam, że jestem szczupła - powinnam raczej napisać chuda.

    Czekam zatem na post o insulinie i androgenach :)

    Pozdrawiam :)
    K.


    OdpowiedzUsuń
  7. K.,
    Wiesz, jak to mówią: dobrze, gdy nie za dobrze! :-). Pomyśl sobie, że inne dziewczyny zazdroszczą Ci tego że jesteś szczupła. Zawsze coś się znajdzie.
    Musisz zrobić sobie plan:
    - nie wylewasz już więcej łez
    - idziesz do fryzjera na poprawę humoru (musisz wyglądać na bóstwo, w razie gdyby ta kolejka facetów wzrosła ;-))
    - zaczynasz poszukiwania lekarza i domagasz się zrobienia badań (aż do skutku). Nawet jak sobie zrobisz badania sama, to i tak ktoś musi te wyniki zinterpretować
    - postaraj się faktycznie zmienić sposób odżywiania. Całej sprawy to nie załatwi, ale na pewno wspomoże
    - nie odpuszczaj, bądź uparta

    Głowa do góry, będzie dobrze!! :-)

    Beja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Beja, dzięki za te słowa :) czas się wziąć za siebie, bo życie ucieka :)

      pozdrawiam
      K.

      Usuń
  8. szanowny pan kardiolog - diabetolog (cóż za idealne połączenie specjalizacji), z którym miałam spotkanie, tak właśnie mnie potraktował jak opisał Patryk - szczupła to nie ma problemu. Patryku, zostawię mu sprawę mojego high kortyzolu, lipdów i wątroby na kolejne spotkanie. Powiem mu, co myślę o jego sposobie leczenia i prewencji w 21 wieku.
    Mojego spotkania z ginekologami:
    Uważam, że kobiety są ignorantkami (oczywiście są wyjątki). Mało logiczne w rozmowie jak i małomówne - ogółem nie lubię kobiet lekarzy na wizytach.
    Pierwsza wmawiała, że nadżerkę da wyleczyć się farmakologicznie.
    Kolejna po kilku latach starała się wmówić mi stan odnawiającej się nadżerki (ba pokazywała mi na monitorze, robiąc ze mnie kogo-znawcę, lekarza, kretyna ?) przy czym proponując zabieg zamrażania NA RATY a do tego jeszcze szczepienie. Znając jej poczynania z pacjentami od różnych osób, powiedziałam grzecznie pani, że pójdę to sprawdzić do innego ginekologa. Owszem sprawdziłam -ani zapalenia ani odnawiającej się nadżerki.
    Jak mnie spotkała w szpitalu po kilku latach od razu mnie poznała, zmieszane spojrzenie pani doktor bezcenne. No trzeba spłacić apartament pieniędzmi (z) kretynek.

    Kolejna pani widząc rozmiar endometrium w połowie cyklu, trądzik, od razu zaproponowała Mirenę za jedyne 1200-1300 (mówiąc jeszcze, że ona nie bierze DUŻO, bo u nas w Kołobrzegu biorą 1800) lub tabletki. Oczywiście odmówiłam jak i ostatni raz byłam u tej kobiety. Gdybym wzięła wtedy tabletki, trądzik prawdopodobnie cofnął by się - ale nie wiedziałabym jak chora jestem.
    Kolejny i mój ostatni ginekolog powiedził - a kto pani bez badania z takim endometrium przepisze tabletki, albo założy Mirenę. Mirenę to nawet sam odradzał - "trądzikotwórcza". Skierował na badania do szpitala. Za jedyne 200 zł.
    Sprawdza mnie pod kątem PCOS. Usg tarczycy w wizycie. Raz zwrócił mi uwagę, że nie przyniosłam badań z glukozy, analizuje morfologię. To jest myślący lekarz, i takich wam życzę na wizytach.

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam koleżankę w pracy 25 kg nadwagi,woreczek żółciowy wycięty, zero ruchu, węglowodany w każdym posiłku, wafelki, bułeczki słodkie, cukierki,czekoladki, miesiączki co 35-38 dni od kiedy pamięta, raz na czas coś jej tam wyskoczy jednodniowego na twarzy a skóra sucha jak wiór. Dziwne to i niesprawiedliwe Patryku ;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. choć włosy się jej tłuszczą okropnie. I na szyi i plecach krosty wychodzą takie wrzodowe, ale twarz wolna od paskudztwa

      Usuń
    2. > Mam koleżankę w pracy 25 kg nadwagi,woreczek żółciowy wycięty, zero ruchu, węglowodany w każdym posiłku, wafelki, bułeczki słodkie, cukierki,czekoladki, miesiączki co 35-38 dni od kiedy pamięta, raz na czas coś jej tam wyskoczy jednodniowego na twarzy a skóra sucha jak wiór

      Na to nigdy nie można patrzeć w ten sposób.

      Trądzik w wersji acne tarda nie jest prostą pochodną podwyższonego poziomu określonego androgenu i diety high-carb (z IR lub bez).

      Potrzebne jest też odpowiednie genetyczne lub epigenetyczne wyposażenie komórek skóry - np. odpowiednie polimorfizmy receptora androgenowego lub odpowiednia lokalna aktywność enzymów odpowiedzialnych za konwersję "słabszych" androgenów nadnerczowych do testosteronu.

      Nie każdy paker jadący na enantanie testosteronu, masie protein serwatkowych i Carbonoxie ma trądzik.

      Dobry przykład: wiele kobiet z klasycznym hormonalnym obrazem PCOS nie ma acne, ale ma np. hirsutyzm:

      http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/11453273 - kobiety z wielu wysp Pacyfiku nie rozwijają acne mimo PCOS.

      Dany fenotyp w endokrynologii jest zawsze nałożeniem się określonych parametrów hormonalnych na geny odpowiadające za to, jak np. skóra reaguje na hormony.

      No i to, że ma czystą skórą o niczym nie świadczy - tak naprawdę może być bardzo, bardzo chora.

      Usuń
  10. Witajcie,

    Czytam, dokształcam się, oprócz tego jestem szczęśliwa, bo trafiłam na naprawdę kompetentnych lekarzy, gdzie zanim cokolwiek doradzą od strony farmakologii, pytają o styl życia --> dietę i ruch.
    Wielkie WOW!

    Mam stwierdzone PCOS na obu jajnikach, do tego klasyczną niedoczynność tarczycy, którą leczę już kilka lat. Dostałam skierowanie na badanie pod kątem insulinooporności, choć moja pani endo i gin pokusiły się o stwierdzenie, że prawdopodobnie, jako że są to naczynia połączone, wyniki będą pozytywne.

    Mam nadwagę, trądzik ( choć naprawdę w lekkim wydaniu), problem z szorstką skórą, nieregularne cykle, wypadają mi włosy i ogólnie o co chciałam zapytać.

    Szukałam wiele na temat diety przy PCOS i tarczycy.
    Wykluczenie nabiału dało ogromnie pozytywne rezultaty. Jednak nikt mi nie wskazał i nie podpowiedział póki co, o co warto "zahaczyć", mianowicie w kwestii regulowania zdrowia zarówno zdrową dietą i ruchem jak i farmakologią.

    Pani endo chce włączyć do mojego leczenia metforminę.
    Jednak zapytana o dietę, powiedziała mi tylko, ze wykluczyć nabiał, ograniczyć węgle, codziennie ćwiczyć.

    Trochę skromny opis...

    I stąd moja prośba o jakąś podpowiedź czy nakierowanie w kierunku jakiejś strony, bądź artykułu, w którym znalazłabym pomocne wskazówki a nawet propozycje posiłków?

    Znalazłam sama kilka przykładów, jednak potrafią się mocno między sobą różnić i pozostaję zdezorientowana....

    Marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marto, wydaje mi się, że wskazówki Twojej pani doktor odnośnie diety są dość jednoznaczne. Jeśli masz problem z rozpisaniem jadłospisu, to może warto byłoby udać się do dietetyka?

      Usuń
    2. Cześć Marta,

      PCOS i jednoczesne problemy z tarczycą (np. Hashimoto) nas nie dziwią - z jakiegoś powodu u kobiet z PCOS częściej dochodzi do dysregulacji układu immunologicznego i przełamania tolerancji na własne antygeny.

      http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3832324/
      http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/20578591
      http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/15012623

      Jeszcze jedno tak na wstępie: PCOS nie jest schorzeniem jajników - zmiany w jajnikach, jeśli już występują (wiemy, że do rozpoznania PCOS nie potrzeba zmian w jajnikach), mają charakter wtórny.

      PCOS jest schorzeniem endokrynologicznym i metabolicznym. I na tych płaszczyznach trzeba działać.

      Do tej pory nie istnieją żadne sztywne i klarowne wytyczne postępowania terapeutycznego w PCOS.

      W związku z tym nie ma też dokładnie opisanej diety.

      Znamy natomiast zasady ogólne:

      1. Insulinę trzymamy tak nisko jak to tylko możliwe:

      a) dietą
      b) lekami
      c) dietą i lekami
      d) ruchem
      e) odpowiednim timingiem posiłków (ciężar przesunięty na rano, restrykcje wieczorne)
      f) suplementami

      2. Obniżamy poziom androgenów, jeśli działania na płaszczyźnie insulinowej nie przynoszą pożądanych rezultatów.

      Jeśli jakiś lekarz "leczy" pacjentkę z PCOS monoterapią z użyciem np. Diane-35 czy OC, to znaczy tyle, że jest zwyczajnym przygłupem, który nie miał nigdy nowoczesnego podręcznika endokrynologii ginekologicznej w ręku.

      To coś w stylu:

      "Może pani jeść normalne ilości węglowodanów, a ja przepiszę Diane-35".
      ================================================
      http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC1334192/

      To jest jedno z moich ulubionych badań, które omówię szczegółowo w osobnym wpisie.

      Mała próba (n = 5), ale to nic.

      5 kobiet z rozpoznanym PCOS: BMI >= 27, przewlekły brak owulacji/problemy z zajściem w ciążę, hiperandrogenizm.

      Kobiety te przechodzą na dietę LC (opisaną w sekcji Intervention). Nie stosują żadnych leków (antyandrogenów, metforminy, etc.), nie dostają żadnych innych wytycznych.

      I co się dzieje po 24 tygodniach?

      Dzieją się rzeczy spektakularne. 2 kobiety (z pięciu!) zachodzą w ciążę.

      I ma to swoje odbicie w wynikach badań: obniżenie stosunku LH/FSH, obniżenie wolnego testosteronu, obniżenie poziomu insuliny na czczo + wyraźna redukcja masy ciała (- 12%).

      Tak działa redukcja węglowodanów.

      Każdy niech wyciągnie wnioski sam.

      > Pani endo chce włączyć do mojego leczenia metforminę.
      Jednak zapytana o dietę, powiedziała mi tylko, ze wykluczyć nabiał, ograniczyć węgle, codziennie ćwiczyć

      Ok, ale to jest mało klarowne.

      Co to technicznie znaczy "ograniczyć węgle"? Być może chodziło po prostu o zwykłe ścięcie i nie miała na myśli diety ketogenicznej + połączenie tego z metforminą.

      Nie wiem, musiałabyś jej zadać te pytania.
      =================================================
      Miałem jakiś czas temu okazję wymienić kilka maili z Erikiem Westmanem (jednym z autorów badania, o którym napisałem trochę wyżej) i szczerze prześledzić jego poglądy.

      https://www.youtube.com/watch?v=n-jBRmQVOuk

      Usuń
    3. Marta,

      Przede wszystkim zazdroszczę lekarzy, na których trafiłaś! My tu sobie biadolimy, a tu proszę! Dobry przykład na to, że nie wszyscy lekarze są źli. Niekompetencje zdarzają się w każdym zawodzie i nie można wszystkich wsadzać do jednego wora. Miło się czyta, że ktoś jest pod dobrą opieką!

      Jeżeli chodzi o przykłady odżywiania to możesz sobie zerknąć na bloga pewnej dietetyczki:
      http://qchenne-inspiracje.blogspot.com/. Wiem, że są tam poruszane tematy odżywiania przy różnych chorobach i na pewno była tarczyca:
      http://qchenne-inspiracje.blogspot.com/2014/09/nadczynnosci-i-niedoczynnosci-tarczycy.html.

      Autorka tego bloga opowiada też swoją historię jak schudła 13 kg zmieniając tylko (albo i aż!) sposób
      odżywiania. Bardzo inspirujące i motywujące :-).

      Moim zdaniem jej przykład pokazuje, że cudów nie ma. Żadna "znana" dieta ani suplement nie pomogą, jeżeli będziemy traktowali nasz żołądek jak śmietnik i wrzucali do niego co popadnie. Trzeba się zastanawiać nad tym co jemy, bo wpływa to na cały organizm.

      Ja na jej bloga trafiłam przez przypadek, szukając informacji o zdrowym odżywianiu (tak swoją drogą dziwne to trochę, że trzeba o tym szukać - taki przedmiot powinien być w szkole podstawowej!). Ostatnio stwierdziłam, że trzeba się wziąć za siebie :-), chcę zapanować nad tym żebym to ja wybierała żywność a nie ona mnie! W sklepach czuję się atakowana przez chemię, a wszystkie słodycze krzyczą do mnie: "zjedz mnie!".

      Problem polega na tym, że po odrzuceniu "śmieciowego" (Boże jak to brzmi!) jedzenia i czytaniu etykiet stwierdzam, że nie ma co jeść bo wszystko jest złe :-). Trzeba się nauczyć jeść z prostych składników, jak najmniej przetworzonych.

      W zasadzie jaskiniowcy mieli lepiej, bo nie musieli się zastanawiać nad jedzeniem tyle co my teraz. A my musimy szukać mięsa w parówkach i sera w serze! Ja mam w ogóle w planie ograniczyć produkty odzwierzęce.

      Ale wracając do tematu - sam blog wydaje mi się dość merytoryczny. Widać, że dziewczyna solidnie przygotowuje się do tego, co pisze. Może Patryk będzie miał chwilę, żeby tam zajrzeć to nam fachowym okiem oceni ;-)

      Pozdrawiam,

      Beja

      Usuń
  11. Jakiś pomysł o jakie badanie poprosić lekarza endokrynologa w przypadku trądziku w wieku 28 lat, mimo przebytej kuracji izotekiem? Obecnie dermatolog zalecił zażywanie dawki 20mg raz dziennie, a po miesiącu 20mg raz na dwa dni. Jednak już racji wieku sądzę że nasilony łojotok na czole plus zmiany ropne na policzkach (kiedyś myślałem że to od golenia, jednak obecnie już się długo nie goliłem, a te dalej wychodzą) mają jakiś związek z hormonami.
    Jakie byś polecił skierowanie badania popytać się u lekarza?
    w badaniach tarczycy (słyszałem że może mieć wpływ na trądzik) wyniki wyszły mi że wszystkie w normie, jedynie FT3 miałem nieznacznie podwyższony, dokładnie:
    FT3 (ICD-9: 055) - wynik 6,83 pmol/l - norma 3,10 - 6,80 (podwyższony)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. > słyszałem że może mieć wpływ na trądzik

      Jeśli już to lekko modulujący, np. w Hashimoto może dojść do wyraźnego spadku poziomu SHBG [czyli białka, które stanowi naturalny bufor antyandrogenowy] + TSH wykazuje (przynajmniej w badaniach eksperymentalnych) dodatnie działanie sebotropowe (stymuluje gruczoły łojowe).

      Nadczynność tarczycy nie ma większego wpływu na produkcję sebum/trądzik:

      http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/1252776

      W izolowanej niedoczynności mamy najczęściej suchą skórę/obniżoną produkcję sebum.

      Jakie badania?

      17-OHP, doustny test obciążenia glukozą i badania poziomów insuliny, prolaktyna (w tym test w kierunku hiperprolaktynemii czynnościowej).

      Usuń
  12. Przepraszam za mój brak wiedzy medycznej, nie jestem lekarzem. Przez 15 lat żyłam z przekonaniem ze mam PCOS i oczywiście faszerowałam się środkami anty, bo to podobno jedyna terapia....Ostatnio zmieniłam ginekologa, bo źle się czułam i prosiłam o kolejną zmianę tabletek, a usłyszałam "że to najwyższy czas zajść w ciążę". Od nowego gin. usłyszałam, że przecież ja nie mam PCOS, bo nie wskazuje na to obraz USG jajników.Już w końcu nie wiem co mam, a na pewno wielki mętlik w głowie. Kolejny dowód na gruntowną wiedzę lekarzy. Dodam tylko, że walczę z trądzikiem od prawie 18 lat, a mam 33, teraz to już różowaty.....Pozdrawiam wszystkich i dziękuję za ten blog. Trafiłam od Ziemoliny. Dina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dina,

      Ja Ci powiem co masz! Talent do pisania! :-)

      "Już w końcu nie wiem co mam" - padłam jak to przeczytałam :-). Kolejny hit! Obawiam się, że nie jesteś jedyna z takimi wątpliwościami.

      A tak na poważnie.

      "Przepraszam za mój brak wiedzy medycznej"

      Nie masz za co przepraszać. Od tej wiedzy jest lekarz. Ale z tym jak widzisz bywa czasem problem.
      Jesteś klasycznym przykładem turystyki lekarskiej. Od jednego lekarza do następnego i właściwie dalej nie wiesz na czym stoisz! Przykre to bardzo i bardzo Ci współczuję.

      Czy chociaż jeden ginekolog zlecił badania hormonalne?

      "Ostatnio zmieniłam ginekologa, bo źle się czułam i prosiłam o kolejną zmianę tabletek, a usłyszałam "że to najwyższy czas zajść w ciążę"."

      Uwielbiam kiedy ktoś nam mówi, kiedy powinnyśmy zajść w ciążę! To niech lekarz pomoże w tym. Szkoda, że Cię w gabinecie od razu nie zapłodnił ;-). Brak słów.

      Ten trądzik różowaty to masz na 100% zdiagnozowany? Bo podobno Helicobacter daje też podobne zmiany na twarzy i ludzie smarują się maściami, a problem leży gdzie indziej. Moja znajoma tak miała.

      Zrób jakieś rozeznanie w necie, poczytaj opinie o lekarzach i idź do jakiegoś młodego, który zajmie się problemem od początku.

      Wiem, że człowiek już czasem traci siły, ale nie poddawaj się! To jest Twoje zdrowie!

      Beja

      Usuń
    2. "turystyka lekarska" ha ha dobre. Skorzystam z pomysłu będąc u diabetologa mówiąc o turystyce gabinetowej u niego :) Wyprowadzę tego szanownego pana z równowagi po raz kolejny :) Niech poczuje, że żyje w tym jego gabinetowym świecie. Najlepszy był moment, kiedy wstawiał czajnik el. podczas wstępnej rozmowy-badania- oj woda się zagotowała razem z nim :) Kawy się biedak nie napił - już nie potrzebował :)

      Usuń
    3. Dzięki, "talent" to wynik wejścia w fazę głupawej bezradności.Już śmiać mi się chce z tego wszystkiego, a potem się dziwią, że pacjent korzysta z "dr Google".
      Różowaty na 100%, test na Helico zrobiony oczywiście prywatnie, badania hormonalne też, chociaż co do ich wyników to mam wątpliwości bo chyba konował mnie naciągnął, bo "10 dni od odstawienia anty to wystarczy". ..

      Kończąc obalę stereotyp jaki zaczyna funkcjonować "w ciążę kazał mi zajść" młody ginekolog, bo "nie miał pomysłu" dlaczego czuję się źle pomimo kolejnej zmiany anty, a czułam się jakbym miała zaawansowaną menopauzę ze wszystkimi objawami.

      Ręce opadają...
      Dina

      Usuń
    4. Dina,

      > .Ostatnio zmieniłam ginekologa, bo źle się czułam i prosiłam o kolejną zmianę tabletek, a usłyszałam "że to najwyższy czas zajść w ciążę"

      Kurczę, ginekolodzy potrafią być naprawdę perwersyjni. Ta refleksja o konieczności zajścia w ciążę jest tak cholernie komunistyczna, szowinistyczna, w pewnym sensie seksistowska i agresywna.

      I przede wszystkim jest idealnym wykładnikiem, który mówi o tym, że lekarz nie ma zielonego pojęcia, co się dzieje z układem hormonalnym pacjentki.

      Ja bym mu odpowiedział: "Może najwyższy czas, żeby u pana partnerki rozwinął się PCOS lub zespół objawów naśladujący PCOS? Może wtedy skusiłbym się pan na odpowiednią literaturę przedmiotu?".

      > Od nowego gin. usłyszałam, że przecież ja nie mam PCOS, bo nie wskazuje na to obraz USG jajników

      Nie umiem tego komentować. Policystyczna morfologia jajników nie jest kluczowym kryterium rozpoznania PCOS. Wie/powinien to wiedzieć każdy student IV/V roku medycyny.

      > Przez 15 lat żyłam z przekonaniem ze mam PCOS i oczywiście faszerowałam się środkami anty, bo to podobno jedyna terapia....

      Tak, jedyna, ale tylko we własnym świecie wielu ginekologów.

      Poza ich światem jest jeszcze świat, w którym wydawane są takie periodyki jak Fertility and Sterility.

      Można jest dostać w dobrych czytelniach, można je nawet zaprenumerować i magazyn będzie przychodził do skrzynki, drogi ginekologu.

      Tabletki anty są stosowane w leczeniu PCOS i często są potrzebne, ale trzeba być naprawdę ograniczonym, żeby nie badać i nie rozmawiać z pacjentką problemu insulinooporności, która występuje u zdecydowanej większości kobiet z PCOS.

      Leczenie PCOS nie polega na zbijaniu androgenów, tylko na subtelnym farmakologicznym/dietetycznym wejściu między androgeny a insulinę.

      Identyczną strategię stosuje się we wszystkich problemach androgenowych: hirsutyzmie, SAHA, acne tarda, etc.

      Usuń
    5. Witam,serdecznie dziękuję za wszystkie odpowiedzi.
      Na razie nie wiem czy będę nadal drążyć temat bo wydalam już kupę kasy, a więcej dowiedziałam się z tego bloga niż od lekarzy.
      Przy okazji wychodziłam sobie chorą tarczycę, o czym też nie miałam pojęcia, może za kolejne 15 lat okaże się,że problemów z tarczycą też nie mam tak jak PCOS......
      Smutne to wszystko, a tylko chciałam wiedzieć dlaczego biorąc anty mam pełne objawy menopauzy, które jak ręką odjął mijają gdy odstawiam tabletki.

      Może pójdę do wróżki....(chyba na jedno wyjdzie)
      Życzę wszystkim wizyt tylko u kompetentnych lekarzy i powodzenia w diagnozowaniu.
      Dina

      Usuń
    6. Dina,

      Nie wiem, na ile będzie to dla Ciebie jakieś pocieszenie, ale ja przez ostatnie pół roku uprawiania bezskutecznej "turystyki lekarskiej" wydałam na lekarzy i badania ok 1000 zł i (uwaga weź głęboki oddech) diagnozę postawiłam sobie sama!!! Więc doskonale Cię rozumiem.

      Czy mogłabyś jakoś bardziej sprecyzować objawy, które masz biorąc anty? (jeżeli zechcesz oczywiście). Nie masz też przypadkiem nadżerki?

      "Przy okazji wychodziłam sobie chorą tarczycę, o czym też nie miałam pojęcia, "

      Od kiedy pojawiły się problemy z tarczycą? Jak to nie wiedziałaś? Rodzinny lekarz nigdy nie zlecił badania hormonów tarczycy?

      Jakie rodzaje tabletek anty brałaś? Jednoskładnikowe, dwuskładnikowe? I po jakich się najgorzej czułaś?
      Czy miałaś przez te 15 lat brania hormonów jakieś kontrolne badania wątroby, czynników krzepnięcia?

      Musisz wziąć pod uwagę to, że jest grupa kobiet które po prostu nie tolerują tabletek hormonalnych!!

      Dziwna jest jeszcze sprawa tego czy masz, czy nie masz PCOS :-). Bo nawet jeżeli jeden lekarz stwierdził, że usg nic nie wykazuje to przecież miałaś robione badania hormonalne. Nie wykazały żadnych nieprawidłowości? Bo nie rozumiem nad czym Ci lekarze się zastanawiają jak mają przed nosem wyniki badań? No chyba, że nad tym, ile skasować za wizytę.

      Beja

      Usuń
    7. Beja,
      USG z przed 5 lat jajniki z licznymi pęcherzykami, PCOS. Teraz czysto. Nie wiem czy jajniki mi ozdrowiały w jakiś magiczny sposób czy ten gin. tak robił to USG.
      Przez 15 lat badań hormonalnych nie miałam, co chyba nikogo nie zdziwi. W lipcu te wspomniane prywatne, ale wszystko w normie(te 10- dni po odstawieniu tabletek).
      Nadżerki nie mam, cytologia ok, morfologia,crp i próby wątrobowe też.
      Ostatnio brałam Yasminelle, ale gin. ten od ciąży -na receptę, zmienił mi na nuva ring i przy 3 opakowaniu się zaczęło:uderzenia gorąca z zimnym potem na twarzy, kołatania serca, tętno w spoczynku ponad 100,w nocy kilkukrotne pobudki, bo byłam cała mokra, w dzień jak zombi. Odstawienie nuva ring, powrót na Yas, to samo, wizyta, zmiana na sylvie 20 i od nowa Polska Ludowa,zmiana ginekologa, diagnoza brak PCOS, co do objawów sugestia wizyty u psychologa.
      Z mojej strony najpierw wkurzenie totalne, a potem załamka, nie jestem hipochondryczką, nie mam hobby pt. wymyślam sobie objawy, jestem anty-medyczna, nie znoszę lekarzy (bez obrazy dla Patryka), nawet z grypą nie chodzę do lekarza i już nie pamiętam kiedy byłam na zwolnieniu.

      Tarczycę odkryłam przypadkiem, bo poszłam do rodzinnej po receptę na Rozex i usłyszałam, że mam grubą szyję! Skierowań na badania nie dostałam.
      Poszłam do endo oczywiście prywatnie: powiększona tarczyca liczne guzki, biopsja- na szczęście wynik ok.Tsh, t3 i t4 aktualnie wszystko w normie.Kontrole co 3 m-ce na receptę euthyrox 50 i wit. d 2000 j.
      Na wszystkie wizyty i badania w ciągu 1,5 miesiąca wydałam ponad 1000 zł, nawet nie chcę dokładnie liczyć.
      Po każdym odstawianiu anty objawów brak, nie wiem czy można przestać tolerować te środki z dnia na dzień.
      Strasznie się rozpisałam, to tak w skrócie...
      Dina

      Usuń
    8. Dina,

      Trochę się też rozpiszę :-). Podkreślam, że są to moje luźne przemyślenia.

      Postaram się może w punktach, żeby się lepiej czytało.

      1. "Nie wiem czy jajniki mi ozdrowiały w jakiś magiczny sposób "

      Hmm, w zasadzie dobrze to określiłaś, ale w sumie dlaczego nie? Kto powiedział, że będziesz się z tym bujać do końca życia? Takie rzeczy się zdarzają że na coś chorujemy, ale po jakimś czasie następuje poprawa. Skoro teraz jajniki są czyste to ja bym się tam na siłę niczego nie doszukiwała.
      Moje proste myślenie jest takie: to, że na usg były torbiele, to nie znaczy że od razu pcos. Tym bardziej, że nie szły za tym wyniki badań hormonalnych (o ile dobrze zrozumiałam). Torbiele zniknęły, bo brałaś hormony, które na jajniki działają, można by powiedzieć "uspokajająco". A to że się po nich źle czułaś to osobna historia.
      Czy aktualnie bierzesz dalej hormony? Bo jeżeli nie to ja bym koniecznie powtórzyła badania hormonalne i jeżeli tam nie będzie żadnych nieprawidłowości to po co tam szukać pcos? Przy prawidłowych wynikach?Będziesz wiedzieć na czym stoisz ginekologicznie przynajmniej. Zwłaszcza, że biorąc hormony źle się czujesz. A usg kontrolnie co roku razem z cytologią.

      2. "Nadżerki nie mam, cytologia ok"

      Tutaj miałabym sprawę na ostrzu noża. Teoretycznie nadżerki nie masz, bo tak mówi lekarz. Ale czy faktycznie tak jest? Lubi się ona rozwijać przy zaburzeniach hormonalnych.
      Wyobraź sobie, że ja musiałam trzykrotnie zmieniać ginekologa żeby się dowiedzieć że mam nadżerkę jak Berlin!! (przy poprawnej cytologii). Jakoś niewytłumaczalnie źle się czułam i dopiero u trzeciego lekarza dowiedziałam się na czym stoję bo dwóch wcześniejszych nawet mi o niej nie powiedziało.
      Miałam ogromną, krwawiącą wewnętrznie nadżerkę od której się potwornie źle czułam. A lekarze często nie informują o tym pacjentek bo uważają to za "normalne". Nadżerki występują tak często, że lekarze przestali na nie zwracać uwagę. Błąd, duży błąd! Miej to na uwadze.

      3."Tarczycę odkryłam przypadkiem [..] Skierowań na badania nie dostałam."

      Nie mam siły tego komentować! W sytuacji, gdzie my 30-latkowie (sama mam 31 lat) jesteśmy napromieniowani Czarnobylem, w jedzeniu sama chemia i jeszcze trzeba się prosić o badania tarczycy?
      Ja co roku idę do swojej rodzinnej i mówię, że chcę skierowania na hormony tarczycy i usg. Mam to w d... czy ona to uważa za słuszne! Moje zdrowie i wolę sama zadbać o profilaktykę, bo na wyrozumiałość lekarzy przestałam już dawno liczyć.

      Czy nie zauważyłaś, że czujesz się lepiej biorąc euthyrox?

      4. "uderzenia gorąca z zimnym potem na twarzy, kołatania serca, tętno w spoczynku ponad 100,w nocy kilkukrotne pobudki, bo byłam cała mokra, w dzień jak zombi."

      Boże skąd ja to znam!!! Klasyczne objawy zaburzeń hormonalnych. Ale tutaj jest kilka opcji:
      * mogło to mieć związek jak najbardziej ze złą tolerancją hormonów
      * mogło to być od nieleczonej wtedy tarczycy, która też daje podobne objawy
      *dla własnego spokoju poszłabym na konsultację kardiologiczną. Tachykardia > 100 to nie jest normalne. Ale trzymałabym się tej tarczycy i obserwowała czy nie następuje poprawa, zakładając że anty już nie bierzesz.

      cdn
      Beja

      Usuń
    9. Dina,

      5. "Po każdym odstawianiu anty objawów brak"

      Tylko że u Ciebie może to być ściśle związane z tą tarczycą. Trudno tu gdybać. Musiałabyś odstawić anty i brać tylko euthyrox, żeby obserwować czy nie będzie poprawy. Takie eksperymenty tylko za zgodą lekarza :-)

      I ostatni punkt

      6. "co do objawów sugestia wizyty u psychologa"

      Do psychologa, albo psychiatry niech idzie lekarz, który to zasugerował! Też to przerabiałam. Jak się nie ma pomysłu na leczenie i diagnostykę, to najprościej wmówić pacjentce że z psychiką coś nie gra.
      Owszem, wszystko jest dla ludzi. Z pomocy takich specjalistów też czasem trzeba skorzystać. Różnie w życiu bywa. Ale bardzo wiele chorób daje objawy od strony psychiki i najpierw trzeba posprawdzać wszystkie inne opcje zanim się komuś coś takiego powie.

      Na nuva ring to Cię lekarz też nieźle wydoił!

      Mam nadzieję, że nie usnęłaś przy czytaniu ;-)
      Beja

      Usuń
    10. Beja,
      dziękuję za zainteresowanie moim przypadkiem,objawy tylko przy braniu anty. Tarczyca nigdy nie dawała żadnych objawów. Biorąc euthyrox czuję się tak samo jak wcześniej.
      Od czasu ostatniej wizyty, u ginekologa, który wysłał mnie do psychologa czyli w lipcu nie biorę żadnych anty, chociaż co miesiąc zwijam się z bólu i "ćpam" ibuprom garściami.
      Nie szukam na siłę PCOS, nawet się ucieszyłam,że go nie mam( oby tak było).
      Pytałam o te objawy mojego endo, chyba jedyny lekarz do którego mam zaufanie mówi prawdę prosto z mostu co by to nie było, ale stwierdził, że jego zdaniem z tarczycą to nie ma nic wspólnego.
      Kardiologa z tachykardią też po drodze zaliczyłam,niczego nie znalazł, przepisał doraźnie tabletki, których nie biorę, bo jak nie jestem na anty to nie mam tachykardii i całej reszty.

      Też myślałam nad tym,żeby jeszcze zrobić eksperyment i spróbować wziąć tabletki, ale boję się, że te objawy wrócą i nie wytrzymam żeby skończyć opakowanie.
      Nie chcę żebyś mnie źle zrozumiała, nie szukam na siłę jakiejś choroby, to co przeszłam czekając na wynik biopsji w zupełności mi wystarczy.

      Podobno niewiedza jest błogosławieństwem, ale mnie to dręczy. Chciałabym zrozumieć co się popsuło w moim ciele i dlaczego. Tak po prostu.

      Dina

      Usuń
    11. Dina,

      * "Tarczyca nigdy nie dawała żadnych objawów"

      To akurat nie usprawiedliwia lekarza, że nie dawał skierowania. No chyba, że nie robiłaś badań krwi przez 15 lat ;-)

      * "Biorąc euthyrox czuję się tak samo jak wcześniej"

      Czyli teraz dobrze, skoro od lipca nie bierzesz anty?

      * "co miesiąc zwijam się z bólu i "ćpam" ibuprom garściami."

      Ale czy te bóle to są normalne bóle menstruacyjne które zawsze masz? czy one się jakoś ostatnio nasiliły?
      Mocny ból nasilający się kilka dni przed miesiączką i trwający w jej trakcie sugeruje czasem endometriozę. Ale jak byłaś u gina w lipcu, to by to zauważył. A przynajmniej powinien ;-). No i podkreślę jeszcze raz sprawę nadżerki.
      Mój sposób na comiesięczną masakrę: na kilka dni przed miesiączką popijam rumianek (wiem, że brzmi to banalnie, ale u mnie działa), w trakcie miesiączki też. Ale jak mam mocny atak bólu (a mam często!) to też ibuprom + no-spa (ale gdzieś po dwóch godzinach od ibupromu). Wydłuża mi to efekt p/bólowy i rozkurczowy.
      Najgorzej jak taki ból wybudzi w nocy. Wtedy jest ciężki do opanowania.

      * "Nie szukam na siłę PCOS"
      Tu akurat miałam na myśli lekarzy, którzy tego szukają, a nie mają tego potwierdzenia w badaniach hormonalnych. Torbiele na jajnikach nie od razu oznaczają pcos.

      * "Pytałam o te objawy mojego endo[...]ale stwierdził, że jego zdaniem z tarczycą to nie ma nic wspólnego."

      Jak to nie?! Jeżeli mówiłaś o tych objawach: "uderzenia gorąca z zimnym potem na twarzy, kołatania serca, tętno w spoczynku ponad 100,w nocy kilkukrotne pobudki, bo byłam cała mokra, w dzień jak zombi" to jak najbardziej!
      Przy czym jeżeli mu to zgłosiłaś już w trakcie brania euthyroxu, to faktycznie przyczyna może być gdzie indziej.

      * "Nie chcę żebyś mnie źle zrozumiała, nie szukam na siłę jakiejś choroby,"

      Absolutnie tak nawet nie pomyślałam. Też od swojej lekarki rodzinnej usłyszałam, że mam sobie nie szukać na siłę choroby i oczywiście sugestię psychologa/psychiatry! Jej mina była bezcenna jak jej później powiedziałam co się działo.

      * "Podobno niewiedza jest błogosławieństwem, ale mnie to dręczy"
      I bardzo dobrze! Bo to powoduje, że drążysz temat. Najgorsze jest siedzenie i czekanie aż wszystko samo przejdzie.

      Jak już się jakoś finansowo ogarniesz (bo widzę że wydajemy podobne kwoty) to powtórzyłabym na pewno badania hormonalne, które pokażą ewentualne nieprawidłowości.
      I jeszcze jedno: jeżeli test na Helicobacter miałaś robiony z krwi, to jest to wynik mało wiarygodny. Lepsza będzie gastroskopia.

      Trzymam kciuki! Trzeba ustalić plan działania i walczyć dalej.
      Pozdrawiam
      Beja

      Usuń
  13. Patryku miałbyś propozycję co stosować u 15-16 latka na twarz - jest to chłopak, trądzik dość spore zmiany zapalne w centralnych częściach polików o przebarwieniu bordowo- fioletowym.Chłopak oprócz kamuflażu nic z tym nie robi - płacze czasem z powodu wyglądu. Ogromnie mi go szkoda, jego mamy nie stać na wiele rzeczy, chciałabym mu pomóc. Chętnie wysłałabym zdjęcie z jego zmianami, może uda mi się go przekonać :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Angeliko,

      Co ja mogę proponować? Preparatów miejscowych jest tysiąc. Nie widzę tych zmian, nie wiem nic o historii acne w rodzinie, nie wiem nic o nawykach żywieniowych, nie wiem, ile trądzik trwa.

      Piszesz, że nic z tym nie robi, więc na pewno warto zacząć od 2 spraw.

      1. Niech, przynajmniej na jakiś czas, odpuści mleko, serki wiejskie, chleb, słodycze, pizzę, napoje, słodzone soki, etc. Węgle złożone (ryż brązowy, kasze, etc.) nie są optimum, ale na pewno warto spróbować. Więcej warzyw do każdego posiłku, żeby maksymalnie (w tych warunkach) uśpić insulinę. Najprostsze suplementy z witaminą C i E (600 mg/d) i 200-300 mg/d). Zamiast Mirindy czy innego badziewia - woda z cytryną.

      2. Konieczne jest jakiekolwiek leczenie miejscowe. Cokolwiek.

      Choćby taki lekki żel: http://www.doz.pl/apteka/p5883-Oczar_zel_przeciwtradzikowy_50_ml

      Założyłem, że skoro nic nie robi obecnie, to jest szansa, że najbardziej podstawowe metody mogą przynieść jakieś rezultaty.

      Usuń
  14. Patryku, a czy Ty, będąc na stażu, w ogóle miałeś do czynienia z pacjentkami, które mają PCOS? Badałeś je ginekologicznie? Leczyłeś tylko dietą plus lekami obniżającymi glukozę, bez wypisywania hormonów? Jeszcze nie zostałeś lekarzem, a na ten temat dość obszernie się wypowiadasz, a ciekawa jestem czy w rzeczywistości też tak było.

    Oliwia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wystarczy, że Patryk uświadamia. Reszta wychodzi sama poprzez badania/wizyty w realnym życiu u konowałów zdzierających z Nas pieniądze lub z Nfz'u ze skutkiem MARNYM lub ŻADNYM - a życie trwa dalej. Żaden lekarz ba "doktory" nauk medycznych, ale to żaden nie wspomniał mi o insulinie, a ew.glukozę to można sobie w du..wsadzić.

      Usuń
  15. Myślisz, że jestem głupi i nie wyczuję pasywno-agresywnego tonu?

    Jeśli interesuje Cię struktura stażu i przebieg studiów medycznych, to poczytaj o tym. Każdy wie, na jakim etapie jestem. Na etapie zero. Doskonale wiesz, że stażyści nie leczą samodzielnie, ale podejmują decyzje terapeutyczne pod nadzorem.

    Tak, w ramach stażu badałem, proponowałem badania dodatkowe i rozpisywałem leczenie, które było potem zatwierdzane przez jednego z najlepszych endokrynologów w tym kraju. Na tym polega staż.

    Nie rozwijaj wątku tzw. doświadczenia, bo to doświadczenie to fetysz, który nie ma żadnego znaczenia. Więcej - "doświadczeni" lekarze wykańczają pacjentki - finansowo i na płaszczyźnie zdrowia. I powinni się z tego tłumaczyć.

    Zainteresuj się tym i nigdy więcej nie pytaj mnie o doświadczenie, bo ma to zerowe znaczenie.

    Tego nie prowadzi lekarz, tego bloga prowadzi zwykły koleś, który każdą opinię jest w stanie obronić nie tyle doświadczeniem co literaturą.

    Wypowiadam się obszernie LOL. No, myślę, że bardziej obszernie niż lekarze, którzy doją > 100 złotych/3 minuty, wyduszając z siebie teksty w stylu "Niech pani zajdzie w ciążę".

    I bardzo Cię proszę - dla swojej higieny psychicznej, dla mojej higieny psychicznej, dla fajnej atmosfery, jaka tu panuje - nie komentuj więcej, plz.

    Zapisz sobie, że mam zerowe doświadczenie i że zbyt obszernie się wypowiadam i po prostu odpuść sobie podchody.

    A jeśli nie zmagasz się z jakimś chronicznym problemem hormonalnym, to tym bardziej nie jest to miejsce dla Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, chyba mnie do końca nie zrozumiałeś i zbyt agresywnie odczytałeś mój komentarz. Podoba mi się w jaki sposób pomagasz tym dziewczynom, zdecydowanie bardziej niż nie jeden ''wykształcony'' ginekolog, ale byłam po prostu ciekawa, czy będąc na stażu i nie będąc jeszcze lekarzem, masz do czynienia z takimi pacjentkami i czy w taki sam sposób jak tu na blogu im pomagasz, czy tak faktycznie jest. Nieźle mnie zjechałeś. To tyle.

      Oliwia

      Usuń
    2. Oliwio, nie wiem czy masz problem ze zrozumieniem odbioru własnego komentarza, jest w nim zarzut. P.s. nie ma sensu ciągnąć dalej tej zbędnej tu dyskusji - po prostemu : nie zaśmiecajmy tego wspaniałego bloga :)

      Usuń
    3. Patryku,

      "Wypowiadam się obszernie LOL. No, myślę, że bardziej obszernie niż lekarze, którzy doją > 100 złotych/3 minuty, wyduszając z siebie teksty w stylu "Niech pani zajdzie w ciążę"."

      Nic dodać, nic ująć! :-)

      Beja

      Usuń
    4. Oliwia,

      Zrób sobie najpierw kawę, bo trochę się tu rozpiszę :-)

      Temat "doświadczenia" lekarzy poruszaliśmy z Patrykiem kilka komentarzy wyżej, więc przeczytaj to proszę.

      Ja mam "doświadczonych" lekarzy powyżej uszu. Banda konowałów, którzy uważają że pozjadali wszystkie rozumy, a z bieżącą medycyną mają tyle wspólnego co ja z naprawą telewizorów!

      Na tym blogu u Patryka znajduję konkrety i podejście do medycyny takie, jakie życzyłabym wszystkim innym lekarzom. Więc proszę, nie rób dochodzenia ile On ma doświadczenia i czy w ogóle je ma, bo ja to mam w nosie! Liczą się tu dla mnie inne rzeczy, niż wyliczanie lat pracy za którymi często u lekarzy nie idzie żadna chęć pomocy pacjentom!!
      "Doświadczenie" to jest jedno, a aktualna wiedza medyczna, chęć pomocy pacjentom, predyspozycje i pasja do zawodu - to drugie. Tego nie uczy żadna uczelnia i nie pomogą nawet lata doświadczeń!

      Patryk nam tu nie stawia diagnoz. A Twój komentarz zabrzmiał tak, jakby nas wszystkie badał ginekologicznie :-).

      Nie wiem, jaki jest Twój stan zdrowia i czy kiedykolwiek bujałaś się od gabinetu do gabinetu. My szukamy tu merytorycznej wiedzy, bo lekarze nas traktują czasem jak idiotów nie udzielając żadnych informacji o stanie zdrowia i zapomnieli co to jest etyka zawodu.

      Pacjenci potrafią wyjść z gabinetu lekarskiego i nie wiedzą jaka jest diagnoza, jak mają zażywać leki, jakie badania porobić, bo lekarz po przyjęciu 10532347689128734 pacjenta w ciągu dnia nie ma już czasu im o tym powiedzieć! Dlatego ludzie szukają pomocy w internecie i wcale mnie to nie dziwi.

      Mój komentarz nie jest atakiem na Ciebie i nie chcę żebyś tak to odebrała. Poczytaj wcześniejsze posty i komentarze pod nimi, a zrozumiesz atmosferę tego bloga i zapewniam Cię że porobisz jeszcze notatki z tego.

      Tyle ode mnie.

      Beja

      Usuń
  16. Witaj Patryku :)
    Mam do Ciebie pytanie, jaka jest Twoja opinia na temat parabenów i chemicznych filtrów przenikających? Unikać ich w kosmetykach, stosować raczej filtry mineralne (stanowiące mniejszą ochronę)?

    OdpowiedzUsuń
  17. Witaj drogi Patryku (pisze drugi raz komentarz, ale poprzedni chyba się nie dodał), w każdym razie.. moja historia z trądzikiem rozpoczęła się około 6 lat temu, obecnie mam 24 lata. Przewinęłam się przez masę lekarzy oczywiscie bezskutecznie, aż natrafiłam na Twój blog który otworzył mi oczy na wiele spraw. Ogólnie mówiąc nie jestem otyłą osobą, choć mam tendencję do nabierania wagi, sprawną fizycznie. Przerobiłam masę maści od dermatologów, w tym sławny effaclar duo. Moja ostatnia dermatolog oczywiscie upierała się na izotek bez poprzednio zrobionych badań, na szczęście ochłonęłam i postanowiłam poczekać, i za Twoja radą w następnym miesiacu zrobić odpowiednie badania hormonalne. e spraw ginekologicznych bylam oczywiscie badana, usg nic groźnego nie wskazało. Na pytanie skierowane do pani ginekolog czy powinnam zrobić jakieś badania hormonalne w zwiazku z moją twarzą, odpowiedziała standardowe ze nie widzi zwiazku między trądzikiem i hormonami że to strata czasu i przecież mam regularne miesiaczki, więc jestem okazem zdrowia ehh.. Jedynie jedna dermatolog zleciła mi jakieś podstawowe badania typu krew, tsh i badania czy nie mam bakterii w żołądku - nie mam. Postanowiłam działac dalej na własną rękę i zrobiłam wymaz w kierunku gronkowca. Wynik wykazał że mam gronkowca skórnego, dostałam wraz z wynikiem antybiogram. Pani dermatolog widząc ten wynik machneła tylko ręką i powiedziała że kazdy to ma, no nic pomyśałam ONA WIE LEPIEJ. Szukając dalej przyczyny odwiedziłam endokrynologa, który 2 latat temu zlecił mi kompleksowe badania tarczycy, ogólnie mówiąc wszytsko w porządku z tsh ft4 oraz ft3, hashimoto wykluczone. Natomiast znaleziono w prawym płacie guzek ale lekarz ogólnie nie kazał się przejmować tylko skontrolować go w następnych latach. Tak też zrobiłam, okazało sie ze troche urósł, zrobiono mi biopsje ktora wykazała że jest to niegroźna zmiana z nielicznymi różnymi rzeczami.. Pani endokrynolog obecna kazała mi znowu za rok przyjść obejrzeć guzka, korzystajac z okazji zapytałam ją czy może to wszytsko ma jakis wpływ na mój tradzik, odpowiedziała jedynie tyle że endokrynologia NIE MIESZA SIE W TE SPRAWY DOPÓKI MIESIACZKI SA REGULARNE... ponowne ehhh.. czy regularna miesiączka jest naprawdę okazem zdrowia? na koniec dopiszę że mój trądzik to masa zaskórników na twarzy, plus mniej więcej w połowie miesiąca podskórne bolesne pryszcze głównie na policzkach, skroniach i szyi. Dziekuję za wszelkie uwagi w zwiazku z tym co napisałam, bardzo cenię Twoje słowa i wiedzę, pozdrawiam. Paulina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Paulina,

      > Na pytanie skierowane do pani ginekolog czy powinnam zrobić jakieś badania hormonalne w zwiazku z moją twarzą, odpowiedziała standardowe ze nie widzi zwiazku między trądzikiem i hormonami że to strata czasu i przecież mam regularne miesiaczki, więc jestem okazem zdrowia

      Dobrze wiedziałem, na jaki grunt wchodzę zakładając bloga, na którym będę znęcał się nad intelektem dermatologów, ale powoli zaczyna mnie to męczyć.

      Czytam Wasze historie i zwyczajnie rozkładam ręce. Przerasta mnie ignorancja i ślepota dermatologicznych znachorów i jednocześnie bardzo Wam współczuję. Z utęsknieniem czekam na komentarze, w których będziecie pisać o tym, że traktuje się Was dobrze - z szacunkiem i zgodnie z aktualną wiedzą.

      Jeśli jakiś dermatolog mówi pacjentowi wprost, że nie ma żadnego związku między hormonami a trądzikiem, to taki ktoś powinien, na jakiś czas, stracić prawo wykonywania zawodu.

      http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/23689531

      http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/2137846

      http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/8854583

      http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/22447309

      http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/11334899

      Korelacje są oczywiste dla każdego, kto wychyli nos zza biurka.

      Nie omówię teraz każdego z tych badań, ale pracuję nad zbiorczym postem i być może PDF-em, który powinien trafić na biurko dermatologa opornego na wiedzę.

      > czy regularna miesiączka jest naprawdę okazem zdrowia?

      Oczywiście, że nie jest.

      To tak, jakby powiedzieć, że prawidłowe BMI jest wykładnikiem idealnego stanu zdrowia.

      http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/16772152 - można normalnie miesiączkować, więcej - kobieta może prawidłowo owulować, i jednocześnie mieć wykrywalny biochemicznie problem androgenowy.

      > endokrynologia NIE MIESZA SIE W TE SPRAWY DOPÓKI MIESIACZKI SA REGULARNE...

      Niestety, tak to wygląda.

      Dermatolog "leczy" miejscowo lub decyduje się na Izotek.

      Endokrynolog zaczyna działać w momencie, kiedy do gabinetu wchodzi kobieta z wieloma problemami, a nie tylko z izolowanym acne, bo przecież to "typ skóry".

      A wystarczy prosty panel badań, który oczywiście nie jest zbawieniem dla pacjentki, choćby z tego względu, że hiperandrogenizm ma charakter czynnościowy, czyli raz można go wyłapać, innym razem nie, ale rasowy endokrynolog patrząc na wyniki w górnych granicach powinien wiedzieć, o co chodzi.

      Niestety, Paulino, nie mam magicznych rad dla Ciebie i innych dziewczyn.

      Uważam, że jeśli tylko macie siłę, powinnyście walczyć o badania. Gdyby to zawiodło, to pamiętajcie o roli diety (i suplementacji) w acne, bo to jest coś, co w 100% zależy od Was, a nie od przedstawiciela durnego establishmentu, który całe studia przespał i śpi dalej.

      Pozdrawiam i trzymam kciuki

      Usuń
  18. Część Partyku.
    Wlasnie wracam od setnego dermatologa w życiu, tego poleconego przez Basię od bloga o trądziku, pana Sam-Wiesz-Kto.

    Lekarz a) zjechał mnie za skrytykowanie moich poprzednich lekarzy że są niekompetentni ( kto kompetentny przepisuje antybiotyk doustny na 3 miesiące BEZ NICZEGO DODATKOWEGO?)
    b) wcisnął mi tą samą gadkę, co wszystkim ze znanylekarz.pl "mamy dwie metody leczenia:złuszczanie aż do skóry właściwej oraz Izo (mam 3 pryszcze na krzyż) Przy czym nie wspomniał o żadnych skutkach ubocznych Izo! Na szczęście już dawno poinformował mnie o nich mój lekarz Dr. Google. O hormony nie zapytał. W ogóle powiedział tylko tyle.
    c) Włosy. Powiedział że to może być raczej łysienie łojtokowe, niż angrogenowe (wow, zawsze coś nowego :P), że mam otłuszczone cebulki i nie dochodzą do nich składniki odżywcze.
    Poza tym "Loxon nie działa na kobiety" i zlecił zrobić trichogram.

    Ja już 4lata temu miałam trichogram i tam były SAME PROCENCIKI i dopisek "łysienie telogenowe". Robiła je typowa zidiociała dermatolożka więc BYĆ MOŻE da się tam wpisać coś jeszcze- nie wiem.
    Ale jeśli jednak tylko procenty, to po kiego grzyba to robić? Koleżanka miała łysienie tarczycowe ale włosy najbardziej leciały jej ze skroni, więc w trichogramie wyszłoby angrogenowe.

    Generalnie mam obawy, czy to nie kolejny konował. Tak do kolekcji. Ale tyle razy go zachwalaliście u Ziemoliny, że taki z polotem itp itd... Sama nie wiem. Jestem mega zmieszana.

    Aleksandra

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jeszcze jednym mnie zastanowił. Że Izo nie pomoże mi na ten rodzaj łysienia. Ja tam się nie znam ale na logikę: problem polega na otłuszczeniu cebulek. Tłuszcz produkują gruczoły łojowe. Izo powoduje zmniejszenie gruczołów łojowych, czy tam dezaktywację.

      Usuń
    2. Wy w końcu wykończycie psychicznie Patryka. Szacun dla Niego!

      M.

      Usuń
    3. Lol, Patryk jest dorosłym mężczyzną, jeśli uzna że nie chce mu się odpisywać na komentarze to po prostu nie odpisze :P obrońców nie potrzebuje chyba

      Usuń
    4. Do Aleksandry:
      1/ lekarz zjechał Ciebie za krytykowanie lekarzy, ponieważ jego też możesz kiedyś skrytykować gdzie indziej. Liczy się z tym - proste zagranie z jego strony.
      2/ Mojej koleżance przestały wypadać włosy, kiedy brała Izo, a kiedy wystąpił nawrót otłuszczenia - włosy zaczęły znów wypadać.
      Polecam Tobie Kerium DS z La roche + dermenę + nizoral zamiennie i jakiś szampon nawilżajacy.

      Usuń
    5. Wow, czar prysł, kolejny mit obalony - nawet najbardziej chwalonym dermatologom zdarzają się takie wpadki.

      Poza tym to nie wiem czy może opisywałaś swój problem w innym poście tutaj? Ciężko mi jakoś z tego co napisałaś teraz wyobrazić sobie na czym polega Twój problem Aleksandro.

      Usuń
    6. Nie wiem na ile trafię w Wasze problemy z włosami, ale jeżeli włosy wypadają z powodu przetłuszczającej się skóry głowy to polecam zastosować oliwkę Salicylol (do kupienia w aptece). W składzie olej rycynowy i kwas salicylowy. Tę oliwkę stosuje się m.in. w łojotokowym zapaleniu skóry głowy. Czasem prosty sposób okazuje się najlepszy. U mnie ona działa.
      Beja

      Usuń
  19. Patryku, czytam o tym cukrze, że dieta wysokowęglowodanowa może być przyczyną zmian hormonarlnych, trądziku i chciałabym Cię poprosić o odniesienie się do przykładu osób stosujących surowe roślinne diety wysokowęglowodanowe. Jakiś czas temu zainteresowałam się doświadczeniem osób stosujących takie odżywianie przez wiele już lat z bardzo pozytywnym skutkiem. Niektóre z tych osób (kobiet) miały problem z cerą, który po zmianie diety ustąpił. Sama sobie trochę główkuję, że przecież jeśli ktoś nie miał nigdy problemu z insuliną to i na diecie wysokowęglowodanowej nie musi go doświadczyć. Chciałabym tylko poznać Twoje zdanie na temat fenomenu związanego z tym sposobem odżywiania.

    Z góry dziękuję za odpowiedź i pozdrawiam.

    p.s. mam 28 lat, z trądzikiem walczę od 15 lat. Obecnie przygotowuję się do terapii izo. wcześniej dobre efekty dawały u mnie stosowanie Poldanenu w dawkach prof Różańskiego, picie wierzbownicy i stosowanie atredermu. Wszystko jednak na krótką metę, stąd decyzja o Izo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. > czytam o tym cukrze, że dieta wysokowęglowodanowa może być przyczyną zmian hormonarlnych, trądziku

      To jest zredukowany model. Przewlekły trądzik nie jest zjawiskiem jednowymiarowym.

      Każdy z nas zna setki osób, które jedzą wysokowęglowodanowo, nie stronią od śmieciowego jedzenia, a mimo to nie wiedzą, czym jest trądzik.

      Dieta high-carb jest najczęściej jednym z kilku elementów składających się na efekt końcowy. Podstawowy wzór na chroniczny trądzik wygląda mniej więcej tak:

      podwyższone stężenie androgenów (w skórze, w osoczu, lub i tu, i tu) + obniżona wrażliwość insulinowa, która przy diecie opartej o węgle daje po prostu kompensacyjną hiperinsulinemię, a w rezultacie większe stężenie wolnego IGF-1.

      > surowe roślinne diety wysokowęglowodanowe
      > Chciałabym tylko poznać Twoje zdanie na temat fenomenu związanego z tym sposobem odżywiania

      Generalnie, patrząc na witarianizm przez pryzmat antropologii i etnologii, to żadnego fenomenu nie dostrzegam. Wręcz przeciwnie.

      Jeśli fenomenem nazywasz poprawę stanu skóry trądzikowej na takiej diecie, to można to tłumaczyć w prosty sposób: taka dieta, mimo tego że jest niewątpliwie bogata w węglowodany, to przy takiej ilości błonnika dochodzi do redukcji peaków insuliny.

      Do tego dochodzi spontaniczna redukcja kcal na takiej diecie - to normalne, kiedy prawie cały ma się pełny żołądek i nie ma się ochoty jeść więcej.

      W skrócie: witarianizm, jeśli już działa, to właśnie poprzez olbrzymią redukcję indeksu glikemicznego i spontaniczną redukcję kcal (a wiadomo, że restrykcja kaloryczna to też niższy dobowy profil insulinemii).

      I można wpisać witarianizm w ten klasyczny schemat badań nad rolą diety w acne:

      http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/18178063

      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Dzięki za odpowiedź i za link. Poeksperymentuję! :)

      Usuń
  20. Patryku, może mam zbyt osobiste pytanie, ale Twoja Dziewczyna również jest lekarzem? Prowadzi może blog w taki sam sposób jak Ty?

    Monika

    OdpowiedzUsuń
  21. Cześć Patryk,
    moja rosacea się pogarsza, 7 miesięcy po porodzie małymi krokami wszystko zaczyna powracać.

    Od miesiąca co wieczór używam skinorenu, rano effaclar duo.
    Czy mógłbyś podpowiedzieć co robić, co powinnam używać na skórę?

    Czym i w jakich dawkach się suplementować uwzględniając laktację.

    Nie doszłam jeszcze co ją u mnie wywołuje więc jestem w czarnym lesie...
    Bardzo proszę o pomoc.
    Sylwia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Sylwia,

      Pod poprzednim postem sporo napisałem o ogólnym podejściu do tego problemu. Ania zadała sporo pytań, także polecam dokopać się do moich komentarzy.

      I pamiętaj: rosacea rosacei nierówna.

      Jak wygląda Twój problem? Co jest osiowym objawem: rumień napadowy? Stały rumień?

      Nie domyślasz się, co może być mechanizmem spustowym? Stres? Brak snu? Ciepło? Jakiś nowy produkt kosmetyczny? Tych "triggers" może być mnóstwo.

      Nie masz problemów żołądkowo-jelitowych?

      Usuń
    2. Dokopałam się do komentarzy w poprzednim poście, dzięki.

      Moim problemem jest rumień stały, aczkolwiek przy najmniejszym stresie skóra rozpala się w kilka sekund. Obecnie nie żyję w chronicznym stresie- jestem na urlopie wychowawczym więc siedzę w domu z dzieckiem.

      Ze spaniem- jak to przy dziecku troche brakuje.

      Skóra ogólnie zrobiła sie bardziej czerwona i mimo łojotoku jakby ściągnięta i swędzi/szczypie od czasu do czasu- zupełnie jak na początku przygody z rosacea, chociaz w mniejszym stopniu.

      Na skinoren reakcja była w porządku- po dwóch, trzech pierwszych dniach stosowania pojawił sie zaostrzony rumień po czym stopniowo zaczął gasnąć- było naprawdę dobrze-aż do teraz.

      Jeśli chodzi o jelita- być może tu jest problem- od x lat problemy z wypróżnianiem.
      Natomiast z żołądkiem jest ok- od czasu do czasu jedynie pojwiają sie jakby dziwne bóle?? Nie wiem jak to nazwać- ostatnio podczas silnego stresu oraz po smazonym jakby rwący bół aż do przełyku i między łopatkami- ale trzeba zaznaczyć, ze zdarza się to rzadko.

      Usuń
    3. Patryku, jeśli to jelita bądź nie to jak medycyna leczy rosacea przy tym problemie? Oczyszczenie jelit? Leki? Badania?

      Usuń
    4. Sylwia,

      > jeśli to jelita bądź nie to jak medycyna leczy rosacea przy tym problemie? Oczyszczenie jelit? Leki? Badania?

      Wszystko zależy od rezultatów diagnostyki.

      http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/12224687 - jeśli zdiagnozuje się infekcję Hp, to często pomaga eradykacja.

      https://www.metsol.com/wp-content/uploads/2011/02/Rosacea-SIBO.pdf - jeśli rozpoznamy SIBO, działamy na tej płaszczyźnie.

      Oczywiście w żadnym wypadku nie można podpiąć wszystkich przypadków rosacea pod problemy jelitowe. Rosacea jest zbyt złożonym zjawiskiem.

      Natomiast bardzo często diagnostyka w kierunku Hp jest bardzo pomocna. Wielu lekarzy tłumaczy też skuteczność antybiotyków stosowanych w rosacea nie tylko ich wpływem na procesy zapalne w skórze, ale też ich działaniem na florę bakteryjną jelit.

      Być może dlatego rosacea reaguje tak dobrze na diety low-carb: http://activenocarber.myfreeforum.org/archive/rosacea-is-healing-on-a-zero-carbohydrate-diet__o_t__t_959.html

      i wszelkie strategie, które mają na celu trzymanie flory w ryzach - ocet jabłkowy jest tu świetny.

      Jeśli miałbym pokusić się o wyznaczenie 3 kluczowych płaszczyzn w kontroli rosacea, to wyglądałby tak:

      1) zewnętrzne działania p/zapalne i wygaszające naczynia;
      2) wyregulowany rytm dobowy, unikanie gapienia się na monitor, redukcja stresu;
      3) odżywianie trzymające w ryzach mikrobiom - low-carb, apple vinegar.

      Usuń
    5. Patryk,
      Bardzo Ci dziękuję za odpowiedź- jesteś zawsze światelkiem w tunelu gdy nadchodzi gorszy okres dla skóry:-)

      Artykuły przestudiowałam- ciekawe są szczególnie badania SIBO- wyniki są świetne dzieki leczeniu - pod warunkiem, że pacjent z rosacea się z tym zmaga. Jak wiadomo najciężej chyba znaleźć przyczynę szczegónie w tak ''zakręconym'' schorzeniu jak rosacea.

      Przyznam się szczerze, że myślałam, że z rosacea jest jak ze zgagą- wrzucisz tabletkę i po sprawie. Nie dociera do mnie jeszcze czasami, że to tak złożony problem wielopłaszczyznowy.
      Nie pozostaje mi nic innego jak obserwować dokładnie ciało i twarz oraz to co sie z nim dzieje.
      Zastanawiałam się jeszcze nad tym co pisałeś- czy pogorszenie nie nastąpiło po zmanie kosmetyku- całkiem zapomniałam, że użyłam kilka dni pod rząd podkład który znalazłam na dnie kosmetyczki- nieużywany kilka miesięcy- i z racji tego, że jest(był) bio można było go używać tylko do 6miesięcy po otwarciu. No więc niemądra ja trochę się spóźniłam a zorientowałam po kilku dniach stosowania. Jeszcze nie wiem czy to ten produkt wywołał pogorszenie- zobaczę za kilka dni.

      Druga opcja- uważam, że mniej prawdopodobna- to zaprzestanie picia tranu czyli brak wit D i A. Nie wiem nie znam się.

      Mam do Ciebie jeszcze pytanie - co uważasz o braniu antybiotyku Summamed i Tolexine (doksycyklina) przy leczeniu rosacea??

      Usuń
  22. Patryk,

    * "Czytam Wasze historie i zwyczajnie rozkładam ręce. Przerasta mnie ignorancja i ślepota dermatologicznych znachorów"

    Ja mam wrażenie, że w Polsce wynika to z tego, że pacjent jest poważnie traktowany dopiero wtedy, jak ma ciężką chorobę. Może w dużych miastach wygląda to inaczej. Ja mieszkam w małej miejscowości i w mojej przychodni osiedlowej do dermatologa idą pacjenci z grzybicą, łuszczycą, otwartymi żylakami. Jeżeli jakaś dziewczyna pójdzie do takiego lekarza, bo ma "niewielkie zmiany trądzikowe na brodzie" to ją wyśle na inną planetę. Bo sobie pomyśli: co mi tu głowę zawraca, jak ludzie mają poważniejsze choroby. Trądzik jest wciąż traktowany jak defekt kosmetyczny.

    Zresztą w innych specjalizacjach jest podobnie.
    Nie traktuje się poważnie młodych pacjentów. Podchodzi się często do nich lekceważąco, bo ważniejszy jest emeryt leczący nadciśnienie. Oczywiście jest ważny, ale nie można zakładać że młoda osoba idzie do lekarza tylko np. z przeziębieniem! Młodzi chorują na coraz poważniejsze choroby, ale jak się upominamy o badania to słyszymy: "po co,jak nic nie boli", "u pani jeszcze nie trzeba" itd.

    Nie chcę, żebyś mnie źle zrozumiał. Ja nie twierdzę, że wszyscy lekarze są źli. Wierzę, że mamy w kraju dobrych lekarzy, ale jakoś na nich nie trafiamy.
    Medycyna wymaga umiejętności bardzo analitycznego myślenia i łączenia wielu faktów (objawów) w jedną całość. Niektórzy tego nie potrafią.
    Mam nadzieję, że niedługo zmieni się podejście do pacjentów. Z jednej strony sami są sobie winni bo często do lekarza zgłaszają się za późno i potem oczekują cudu. Ale z drugiej strony, jak pójdziemy z "błahostką" lub w celach profilaktycznych to zostajemy wyśmiani lub zlekceważeni. I wcale nie wynika to z braku kompetencji, tylko z jakiejś potwornej niechęci zrozumienia drugiego człowieka. Ktoś tu zresztą pisał w komentarzach, że chciałby wreszcie przestać "przepraszać lekarzy, że żyje".
    Jestem w stanie zrozumieć lekarzy, że muszą się bujać z papierkową robotą i NFZ-tem. Ale nie usprawiedliwia to takiego postępowania.

    Pozdrawiam,
    Beja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Beja,

      Jak zwykle dzięki za komentarz.

      Nie postawimy tu prostej diagnozy. Problem jest wieloczynnikowy, wielopłaszczyznowy + cały czas działają czynniki pchające szeroko pojętą ochronę zdrowia w złym/odhumanizowanym kierunku.

      Jednym z problemów są elity medyczne, ludzie z katedr i klinik. Jeśli chcemy kształcić dobrych lekarzy, to trzeba próbować zaszczepić pasję i odpowiedni typ spojrzenia w czasie studiów, a nie wyżywać się na ludziach, bo oni opuszczając mury uczelni będą tacy sami dla pacjentów. Wiadomo, że mnóstwo ludzi nie nadaje się na medycynę, ale przynajmniej jakiś odsetek dałoby się uratować.

      Medycyna nie może być narzędziem do budowy domu, pompowania konta i ego i zdobywania kobiet/mężczyzn. A ja odnoszę wrażenie, że mnóstwo studentów to jakieś niedorobione sieroty pozbawione charyzmy. Takiemu komuś łatwo wyprać mózg kolokwiami i rywalizacją o stypendium. Taki ktoś kończy studia umęczony i chce się odkuć finansowo. Rozwój jest wtedy jakąś abstrakcją.

      Kolejna płaszczyzna: wiedza społeczeństwa. Jest coraz lepiej.

      Niech taki endokrynolog spróbuje powiedzieć pakerowi obcykanemu w hormonach anabolicznych i homeostazie glukozy, że nie da skierowania na OGTT z pomiarami insuliny, to go wyrzuci przez okno.

      Mnóstwo ludzi interesuję się żywieniem, tzw. zdrowym stylem życia - idzie to w dobrym kierunku, ale to za mało.

      Ale zostawmy to już, żyjemy w tym systemie i musimy sobie radzić. Jestem zmęczony swoją agresją i tyradami. Mam nadzieję, że moja dalsza pisanina będzie już czysto merytoryczna, wydaje mi się, że moja opinia na temat lekarzy jest już znana i nie ma sensu jej powielać, bo to nie służy ani mnie, ani ogólnej atmosferze.

      Ja, tak naprawdę, nie chcę wojen (no chyba że jakiś dermatolog będzie miał ochotę zmierzyć się w merytorycznej dyskusji, wtedy z przyjemnością) - chciałbym tylko, żeby przynajmniej dla kilku osób oczywiste stało się, skąd bierze się trądzik. I tyle. Nigdy nie miałem ambitnych planów związanych z blogiem.

      Ja jestem bardzo zadowolony z tego, co tutaj piszę, podoba mi się feedback i rosnąca świadomość kobiet. I tyle mogę - działać w mikroskali.

      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Patryk,

      Bardzo Ci dziękuję, że odniosłeś się do mojej wypowiedzi.

      * "Medycyna nie może być narzędziem do budowy domu, pompowania konta i ego i zdobywania kobiet/mężczyzn. A ja odnoszę wrażenie, że mnóstwo studentów to jakieś niedorobione sieroty pozbawione charyzmy."

      Otóż to! Nie można wybierać medycyny na zasadzie "pomęczę się kilka lat na studiach, ale potem będę zbijać kasę". Bycie lekarzem to jest oczywiście prestiż, zawód ogromnego zaufania publicznego. Zawsze robi to na ludziach wrażenie, bo studia jakby nie było do łatwych nie należą. Wiedza to jedno, predyspozycje do zawodu - drugie.

      * "Kolejna płaszczyzna: wiedza społeczeństwa. Jest coraz lepiej. "

      I tu może właśnie jest ból dupy (przepraszam!) niektórych lekarzy, bo zmieniły się czasy. Dla pacjenta lekarz nie jest już Bogiem posiadającym jakąś tajemną wiedzę, jak to było za starych czasów. W necie jest już wszystko, jest powszechny dostęp do fachowej literatury. Zmieniła się po prostu świadomość pacjentów i nie dadzą sobie wcisnąć ciemnoty.

      * "Niech taki endokrynolog spróbuje powiedzieć pakerowi obcykanemu w hormonach anabolicznych i homeostazie glukozy, że nie da skierowania na OGTT z pomiarami insuliny, to go wyrzuci przez okno."

      Hahaha :-) padłam :-)

      Masz rację. Działajmy w mikroskali.

      Jeszcze raz dziękuję.
      Beja

      Usuń
  23. analityczne myślenie mają we krwi jak i świetną pamięć. Tego nie da się nauczyć.
    Nie chce się rozwijać taki typ znachora /za mało czasu pomiędzy szpitalem z dodatkowymi dyżurami a gabinetem prywatnym i przychodnią na NFZ, poza tym lepiej leczyć kiepsko w nieskończoność i mieć z tego niezły gwarantowany dochód i inne dodatki - np. sympozja z pobytami spa.

    OdpowiedzUsuń
  24. Patryku,czy moglbys powiedziec,co Twoim zdaniem jest lepsze na zbicie androgenow - palma sabalowa,wierzbownica czy moze lepiej kupic czyste beta sitosterole i je zazywac?
    Mam w planach zaczac brac izoflawony sojowe oraz ktores z powyzszych,ale nie moge sie zdecydowac,tj nie wiem,co byloby lepsze..
    Kamil

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, nie liczyłbym na zbicie, czyli duże obniżenie poziomu androgenów w przypadku faceta.

      Mało wiemy o dokładnych mechanizmach działania roślinnych antyandrogenów, ale można śmiało powiedzieć, że większość z nich wykazuje powinowactwo do receptora antyandrogenowego (nie obniżając de facto poziomu androgenów). Oczywiście pomijam tu kwestię blokowania 5-alfa-reduktazy, ale to działanie raczej nie przekłada się na redukcję łojotoku czy trądziku.

      Nie napiszę Ci, co będzie lepsze, choćby dlatego, że nie piszesz nic o swoim problemie. Pamiętaj też o tym, że stosowanie takich preparatów u facetów bardzo często odbija się na libido, nastroju i ogólnym drivie.

      Ciekawych rozwiązań jest wiele, ale nie jestem w stanie napisać Ci, co będzie optymalne, w jakiej dawce i formie.

      Szalenie ciekawym narzędziem w przypadku różnych problemów z androgenami wydaje się EGCG: http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/21177307

      Duży potencjał ma również mięta: http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/18804513 i potwierdziło się to w czasie badania efektów picia naparów z mięty przez kobiety z PCOS:

      http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/19585478
      http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/17310494

      Lukrecja - kolejne ciekawe narzędzie: http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/15579328

      No i tak jak pisałem - nie wiem, w jakim celu chcesz "zbić" androgeny, a kontekst jest szalenie ważny.

      Usuń
    2. Czy przypadku podejrzenia trądziku, a raczej wyskakujących pryszczy po wysiłku fizycznym (siłownia) co było by najlepsze na zatrzymanie nadmiernego przekształcenia testosteronu w DHT? To tylko moje przypuszczenia, ale zauważam że w okresie kiedy chodzę na siłownię łojotok oraz problemy z cerą są większe

      Usuń
    3. Chce pobrac w/w w celu redukcji tradziku oraz lekkiego zageszczenia wlosow.Dermatolog zasugerowal propecie,ale na necie znalazlem opinie,ze pogarsza ona u niektorych tradzik,stad tez pomyslalem o roslinnych preparatach.
      Myslalem rowniez o GTE ale na hairlosshelp.forum byl topik o tym jakoby wyciag z zielonej herbaty podnosil DHT ,wiec sam juz sie w tym gubie.
      Licze sie z tym,ze problem z obnizeniem libido sie moze pojawic,ale cera i wlosy to dla mnie priorytet:)
      Kamil

      Usuń
    4. > To tylko moje przypuszczenia, ale zauważam że w okresie kiedy chodzę na siłownię łojotok oraz problemy z cerą są większe

      I jest to całkowicie normalne. Trening oporowy prowadzi do zmian w środowisku hormonalnym, które mają na celu stworzenie optymalnego środowiska anabolicznego i regeneracyjnego.

      http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/21053157
      http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/10484567

      Przy okazji cierpi na tym skóra, jeśli ktoś ma problem z trądzikiem. A jeśli dorzuci się do tego standardowe postępowanie potreningowe: np. Carbo + szejk z protein serwatkowych, to zaostrzenie jest bardzo prawdopodobne.

      > Czy przypadku podejrzenia trądziku, a raczej wyskakujących pryszczy po wysiłku fizycznym (siłownia) co było by najlepsze na zatrzymanie nadmiernego przekształcenia testosteronu w DHT?

      Systemowo raczej nie da się nic zrobić, bo nie da się w prosty sposób przerwać kaskady anabolicznej.

      Poza tym - nie chodzi o konwersję T do DHT, tylko o bardziej złożone zmiany w środowisku hormonalnym (wolny testosteron, IGF-1, insulina po posiłku, etc.).

      Także zostają działania miejscowe i intensywna pielęgnacja po treningu.

      Usuń
    5. Kamil,

      > Myslalem rowniez o GTE ale na hairlosshelp.forum byl topik o tym jakoby wyciag z zielonej herbaty podnosil DHT ,wiec sam juz sie w tym gubie

      Każdy zainteresowany się gubi, a to dlatego, że, tak jak pisałem, farmakologia roślinnych antyandrogenów i fitoestrogenów jest w fazie embrionalnej.

      Moim zdaniem EGCG można stosować bez obaw - i systemowo, i lokalnie - nic nie wskazuje na to, żeby ta katechina była silnym boosterem DHT. Wykazuje natomiast tak dużo działań pro-hair, że warto spróbować.

      http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/21951062
      http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/17092697

      > Chce pobrac w/w w celu redukcji tradziku oraz lekkiego zageszczenia wlosow.Dermatolog zasugerowal propecie,ale na necie znalazlem opinie,ze pogarsza ona u niektorych tradzik,stad tez pomyslalem o roslinnych preparatach

      Prostatan powinien być ok. Do tego regularnie pita mięta/wierzbownica, EGCG, cynk, witamina B6 + działania miejscowe = taka strategia może przynieść całkiem fajne efekty przy systematycznym stosowaniu.

      > Licze sie z tym,ze problem z obnizeniem libido sie moze pojawic,ale cera i wlosy to dla mnie priorytet:

      Nie straszyłem, sprawdzałem tylko świadomość :)

      Trzymam kciuki.

      Usuń
    6. Jakiś przykład schematu pielęgnacji po treningu siłowym? Czym umyć twarz? Jakiś krem czy tez inny preparat antybakteryjny?

      Usuń
    7. Chłopaki, a powiedzcie mi, czy po goleniu stosujecie jakiś preparat dezynfekujący? Mój facet nie używa takiego produktu i zauważyłam, że ma takie małe, drobne, krosteczki czerwone i jakaś ta twarz podrażniona, a wcześniej takiej nie miał. Napiszcie coś na ten temat. Dodam, że ma wrażliwą cerę, ale nie ma trądziku.

      Usuń
    8. Dzieki,Twoja pomoc jest nieoceniona,jak zawsze zreszta:)
      Jeszcze tylko ost pytanie,jesli pozwolisz..
      Myslalem o takim zestawie supli :
      Prostatan,EGCG,salfazin,sylimarol,vit D3,Probiotyki,magnez - czy to byloby ok,czy myslisz ze zbyt duzo?Bo wg mnie,to idealny zestaw dla mnie:) Plus oczywiscie mieta pita co dzien.
      Po drugie - czy warto dodac izoflawony z koniczyny?Czytalem na kafeterii,ze jeden chlopak mial spore odrosty po palmie oraz izoflawonach z soi.Soi wole unikac,gdyz w wiekszosci supli jest GMO,wiec znalazlem preparat z koniczyna,ktory ma standaryzowana wartosc izoflawonow na 25mg.Co pawda to duzo mniej niz bral ten koles (on bral chyba ok 80 mg izoflawonow dziennie),ale tez skutki uboczne przez to (ginekomastia,problem z libido),mial wieksze.Ja nie potrzebuje az takiej dawki izoflawonow,wiec pomyslalem,ze warto pokombinowac z mniejsza.Pozzatym,czytalem o jakims badaniu ,ze izoflawony oraz EGCG bardzo znaczaco obnizaja DHT,wiec chyba tym bardziej warto.Jak sadzisz?:)

      Kamil

      Usuń
    9. > Jakiś przykład schematu pielęgnacji po treningu siłowym? Czym umyć twarz? Jakiś krem czy tez inny preparat antybakteryjny?

      Hm, to zależy od tego, jak na co dzień wygląda Twoja rutyna pielęgnacyjna.

      Myślę, że jeśli produkcja sebum jest duża, a nie masz skóry wrażliwej/odwodnionej/uszkodzonej, to każdy żel głęboko oczyszczający będzie ok. Ekonomicznie i "biologicznie" rozsądnym rozwiązaniem jest żel Ziaji z linii Pro: 500 ml to naprawdę bomba.

      Po dokładnym umyciu mógłbyś, jeśli masz możliwość, zastosować bardzo prosty tonik z glukonianem cynku - sam kupujesz ingredient w jakimś sklepie sieciowy i preparujesz roztwór np. 5%. Bardzo dobre, minimalistyczne i tanie rozwiązanie.

      I na to np. krem Aknicare, który w jakiś stopniu może odgraniczyć produkcję sebum, działa antybakteryjnie, subtelnie mikrozłuszczająco (kwas salicylowy), a przy tym jest delikatny. Plus: po siłce może lecieć z nim na randkę - dość dobrze matuje skórę.

      No i jeśli masz tendencje trądzikowe, to na noc powinieneś stosować coś bardziej konkretnego.

      Usuń
    10. Kamil,

      > czy to byloby ok,czy myslisz ze zbyt duzo?

      To Ty musisz udzielić sobie odpowiedzi na to pytanie. Spójrz na to globalnie: masz jakiś problem, stąd te narzędzia, nie jest to jałowa suplementacja.

      Wg mnie combo Prostatan (absolutny klasyk, bardzo dobry preparat) + EGCG + dodatkowa dawka cynku (np. Salfazin) + B6 + mięta to dobra alternatywa choćby dla Propecii.

      > Po drugie - czy warto dodac izoflawony z koniczyny?Czytalem na kafeterii,ze jeden chlopak mial spore odrosty po palmie oraz izoflawonach z soi

      Kombinacja wydaje się ok, nie wiem, czy w tym momencie jest sens dokładać jakiekolwiek fitoestrogeny czy izolowany beta-sitosterol. Nie można też na siłę pchać się w tym kierunku.

      Może zacznij od tego, co ułożyłeś. Ocenisz efekty i tolerancję ii wtedy podejmiesz dalsze decyzje.

      Jeśli coś miałbym dorzucać, to taurynę: Olimp ma świetny preparat z wysoką dawką w śmiesznej cenie.

      Także jeśli chcesz uderzyć maksymalistycznie, to ok, ale ja, jeśli miałbym już coś radzić, to rekomendowałbym ten okrojony zestaw.

      Ginekomastia, choćby przejściowa, i zerowe libido to raczej nie są fajne efekty - no chyba że masz dość kobiet i chcesz od nich odpocząć :)

      Usuń
    11. Masz racje,lepiej zaczac bez izoflawonow i pozniej,w zaleznosci od reakcji,zostac przy tym co jest lub je dolozyc.Ja juz tak mam,ze czesto lubie popadac w skrajnosci:)
      Oczywiscie,ginekomastia to nie jest zbyt ciekawy skutek uboczny,licze ze mnie ominie,obnizenie libido jakos moge przezyc,ale podejrzewam,ze az tak zle nie bedzie:) Dzieki raz jeszcze za pomoc!
      Kamil

      Usuń
    12. Jeszcze tylko szybko spytam,w jakim celu rekomendowalbys tauryne?Niewiem zbyt duzo o tej substancji.
      Kamil

      Usuń
    13. Choćby w celu próby blokady zapalnego szlaku związanego z TGF-beta 1:

      http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/18489269

      A wiemy dobrze, że ta cytokina to zła dziewczyna w kontekście AGA:

      http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/15194142

      Jeśli się nie sprawdzi, to i tak ma mnóstwo właściwości prozdrowotnych.

      Usuń
    14. PS Jeszcze taka wskazówka: imho nie warto podchodzić do suplementacji na zasadzie all or nothing, lepiej zaczynać minimalistycznie i powoli budować optymalny schemat.

      Usuń
  25. Cześć, chciałabym poznać Twoją opinię na temat tabletek antykoncepcyjnych. Co o nich sądzisz? Myślisz, że jest to najlepsze zabezpieczenie przed ciążą? Osobiście nigdy nie zażywałam tego typu tabletek, a coraz częściej zaczynam się zastanawiać aby je wypróbować, ale potem nie żałować. Jakbyś mógł i miał czas odpisać, to będę bardzo wdzięczna!
    Pozdrawiam, Alicja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć,

      To jest złożona kwestia i ja tej złożoności nie jestem w stanie oddać w krótkim komentarzu. Preparatów jest mnóstwo, ich tolerancja jest różna i, co najważniejsze, nie da się w prosty sposób przewidzieć tego, co się wydarzy.

      Duża część zdrowych kobiet stosuje OC jak multiwitaminę (antykoncepcja z bonusami: ładna cera, włosy, etc.) i tolerancja jest znakomita. Jest też wiele kobiet, które po prostu nie są sobą w trakcie stosowania OC.

      Dla mnie podstawą jest to, żeby kobieta miała pełną świadomość i w miarę swoich możliwości dokształciła się w temacie. To musi być autonomiczna, świadoma decyzja. Lekarz ma tylko ocenić wskazania i przeciwwskazania + pomóc w doborze preparatu.

      Usuń
    2. Ja już jestem zdecydowana i mam pełną świadomość. Boję się tylko skutków ubocznych, ale masz całkowitą rację- to lekarz powinien omówić wszystkie za i przeciw. Mam nadzieję tylko, że nie trafię na jakiegoś kutasa, który nie ma o niczym pojęcia. Dzięki za taki ogólny zarys :)
      Alicja

      Usuń
    3. Jeśli jesteś już zdecydowana, masz podstawowe informacje (choćby te zapisane w ulotkach informacyjnych), to pozostaje tylko badanie ginekologiczne i ocena przeciwwskazań.

      A co się wydarzy, tego już nie wie nikt. To zależy od tak wielu czynników (rodzaj preparatu, Twoja własna struktura hormonalna i biochemiczna, etc.), że ciężko przewidywać efekty.

      Trzeba po prostu wiedzieć, że OC to nie wymysł szatana, mają swoje plusy, mają sporo minusów.

      Są kobiety, które dzięki OC zaczynają funkcjonować optymalnie/lepiej niż przed. A są takie, których jakość życia spada (naczynka, żylaki, zaburzenia nastroju, gorsza kontrola masy ciała, hiperpigmentacja, zerowe/niskie libido, etc.). Brak owulacji nie jest stanem normalnym i trzeba mieć tego świadomość.

      Moim zdaniem warto też zwrócić uwagę na wątek prolaktyny: jeśli kobieta miała wcześniej lub ma aktualnie problemy z nadmiernym wydzielaniem tego hormonu, to warto w czasie stosowania OC monitorować poziom PRL, mimo że generalnie hiperprolaktynemia nie jest przeciwwskazaniem.

      Trzymam kciuki

      Usuń
  26. Wszyscy tak Cię zachwalają, oczywiście słusznie i piszą, żeś młody lekarz, a w takim razie tak dokładniej ile masz lat? 27-28? ;-) W tym wieku...takie predyspozycje, taka wiedza, mogę się pokusić i napisać talent. :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Zawsze będę wdzięczna Patrykowi za to, że mną pokierował i uratował mi zdrowie. Człowiek ANIOŁ.
    W przystepny dla Nas sposób pisze posty, komentarze. A dzielenie się już streszczoną wiedzą jest bezcenne. Wszystkie Ciebie tu kochamy bezwarunkowo- ale to już pewnie wiesz :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Patryku, zauważyłam, że nawet w wolne dni (tzn. weekend) wstajesz bardzo wcześnie. Może taki banał, ale cholerka jak Ty to robisz? Ja kompletnie nie mogę się zmobilizować i tak, sobota 12 w południe wstaję... Chodzisz wcześniej spać? Masz w ogóle jakieś sposoby na spokojny, głęboki i dłuuugi sen? W moim przypadku nawet jest tak, że jak położę się spać o godz. 22.00 to i tak zasnę o północy. Naprawdę, podziwiam Cię, że mając tyle na głowie, potrafisz tak się zmobilizować i wcześnie wstawać, no chyba, że jesteś ranny ptaszek ;-)

    Zuzanna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie nie jestem Batmanem (byłem). W miarę możliwości staram się chodzić spać i wstawać razem z kurami. Nie zawsze się da, ale do tego staram się dążyć.

      Spanie do 12 nie wchodzi w grę (no chyba że okoliczności są wyjątkowe: dłuższa aktywność nocna, ciemny, zimny dzień). Spanie do 12 w lato to patologia.

      Magicznych sposobów nie mam: odpowiednia aktywność ruchowa w ciągu dnia, magnez, unikaniu głodu w godzinach wieczornych, glicyna, jeśli długo siedzę przy komputerze - niska dawka melatoniny i fundament - unikanie sztucznego światła wieczorem.

      I tu nie chodzi tylko o sen. Rytm dobowy ma potężny wpływ na metabolizm, tendencje do powstawania nowotworów, nastrój, etc.

      > W moim przypadku nawet jest tak, że jak położę się spać o godz. 22.00 to i tak zasnę o północ

      Jeśli o 22:00 wyłączasz komputer, to nie można się dziwić, że nie możesz w łatwy/płynny sposób przejść do fazy snu.

      A jeśli dochodzi do tego stres, to mamy receptę na bezsenność.

      Usuń
    2. zuzanna droga, na bezsennosc najlepszy seks...bedziesz spala jak zabita, a rano obudzisz się rześka i gotowa... ;)

      Usuń
    3. To u mnie niestety patologia.. :) ja przez trzy miesiące wakacji mogłam dzień w dzień wstawać o 12-13, jedynie obowiązki wyciągały mnie z łóżka.
      I nie wiem już czy to kwestia osobowości, preferencji, ale mogę spać po 12 a nawet i 15 godzin dziennie...

      Usuń
  29. Patryk kiedyś pisał u Ziemoliny na blogu coś na ten temat. No chyba, że mnie pamięc myli :) spacer, wietrzenie pokoju.
    Zuzanno, trzeba wyrobić nawyk wyłączania swoich myśli. TO DA SIĘ ZROBIĆ.
    Srednio chodzę spać przed 23 wstaję około 5 czy 6 nad ranem mega wyspana codziennie. Więcej snu nie potrzebuję jak i szkoda czasu na dłuższy sen :) Nie pamiętam swoich snów tak głęboko śpię.
    Zuzanno może brak Tobie odpowiedniej suplementacji ?

    OdpowiedzUsuń
  30. >"Dla mnie dobrym przykładem na naszym podwórku jest Piotr Wiland - to przyjemność obserwować jego parcie na rozwój. To jest właśnie doświadczenie w czystej postaci."
    Masz na myśli podwórko wrocławskie czy reumatologiczne? Czy jeślibym zadała Ci pytanie o dobrego endokrynologa we Wro, to czy byłbyś skłonny polecić kogoś? Niekoniecznie na forum.

    >"Karmicie kukurydzą i pszenicą."
    No właśnie od ponad roku z powodu nietolerancji pokarmowej nie jem ani pszenicy, ani kukurydzy, i zastanawia mnie to, że to są akurat dwa najbardziej zmodyfikowane genetycznie zboża. "Jaskiniowcy" nawet jeśli mieli do nich dostęp, to nie były to te same zboża, tylko ich niezmodyfikowani przodkowie.

    No nic, czytam dalej, bo jakbym wpadła do jakiejś skarbnicy:)

    Pozdrawiam!
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  31. Dzięki za ten blog, przekonałeś mnie by nie olewać sprawy i schować do kieszeni niecheć przed lekarzami i badaniami. Muszę przebadać hormony i wątrobę.

    OdpowiedzUsuń